17.

2.9K 174 219
                                    

Jeśli macie możliwość, siedźcie w domu!!

Następnego dnia pierwszy obudził się Harry. Zobaczył, że była dosyć wczesna godzina, dlatego postanowił nie budzić swojego chłopaka, wiedział że Louis uwielbiał spać i siódma rano to zdecydowanie nie była jego godzina. Zszedł powoli na dół mając nadzieję, że wszyscy jeszcze śpią, jednak sapnął zestresowany, gdy zobaczył, że Jay i ojciec Louisa są w kuchni. Nie był przygotowany na spotkanie z mężczyzną. Wczoraj go nie było w domu a dzisiaj musiał się z nim przywitać będąc samemu. Wiedział, że nie może się już wycofać, gdy radosna Jay zwróciła na niego uwagę.

-Dzień dobry, Harry. - uśmiechnęła się do niego.

-Dzień dobry. - posłał jej lekki uśmiech. - Harry. - wyciągnął dłoń do mężczyzny.

-Dan. - uścisnął jego dłoń.

-Przepraszam, że mam na sobie koszulkę, ale myślałem że wszyscy jeszcze śpią. - naciągnął materiał na swoje uda.

-Nic się nie stało. - kobieta machnęła ręką. - Za chwilę będzie śniadanie. - oznajmiła.

-Mógłbym zabrać je do pokoju? - spytał nieśmiało. Czuł się niekomfortowo, bo tylko idiota mógł zapomnieć, że siódma rano to normalna pora i zazwyczaj dzieci wstają o tej godzinie do szkoły.

-Oczywiście. - Jay pokiwała głową i zaczęła ustawiać niektóre rzeczy na tackę.

-Gdzie jest czarna herbata? - chciał pomóc kobiecie i zrobić chociaż herbatę.

-W półce nad twoją głową. Dla Louisa specjalnie jest obok czerwona, zawsze na wspomnienie o czarnej wzbiera mu się na wymioty. - zaśmiała się, a bruneta przytkało.

Jakim cudem Louis nie lubił czarnej herbaty, jak na każdym ich spotkaniu ją pił. Wiedział, że musi porozmawiać o tym z szatynem. Coś mu tutaj nie pasowało, przy nim udawał wielbiciela czarnej herbaty a tak naprawdę jej nienawidził. Zrobił szybko dwa napary i po pożegnaniu się ruszył z tacką do pokoju. Gdy wszedł do niego nie było dla niego zaskoczeniem, że szatyn wciąż śpi, zdziwiłby się nawet gdyby było inaczej. Podszedł do biurka, na którym zostawił śniadanie i położył się na brzuchu obok Louisa patrząc na jego twarz. Po dwudziestu minutach w końcu postanowił obudzić szaty a.

-Wstawaj kłamczuchu. - poklepał go po klatce piersiowej powodując, że ten obudził się, przez pierwsze kilka minut próbował się rozbudzić i gdy w końcu udało mu się to posłał swojemu chłopakowi uśmiech.

-Co mówiłeś? - zmarszczył brwi przyciągając bardziej na siebie.

-Że jesteś kłamczuchem.

-Ja? Dlaczego? Nigdy cie nie okłamałem. - spojrzał na niego zdziwiony.

-Tak? Twoja mama powiedziała mi że nienawidzisz czarnej herbaty, a mi wydawało się że bardzo ją lubisz. - przejechał dłońmi po jego włosach obserwując jak te pozostają rozkopane. Louis lekko zbladł i zaczął przygryzać wargę ze zdenerwowania, nie sądził że jego małe kłamstwko tak szybko wyjdzie na jaw.

-Tak naprawdę to wszystko, to twoja wina. - postanowił odwrócić kartę i zgonić wszystko na bruneta.

-Moja? - spojrzał na niego zdziwiony.

-No twoja. Jak pierwszy raz zawitałem w herbaciarni to napadłeś mnie z czarną herbatą i nawet nie miałem możliwości zaprzeczyć. - wzruszył ramionami i usiadł przez co głową bruneta wylądowała na jego kolanach, tym razem to on wsunął palce w jego włosy ciągnąć za loczki. Obserwował spokojną twarz bruneta, który przyknął oczy rozkoszując się tą małą przyjemnością.

English Tea	|LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz