4

15.2K 499 18
                                    

- O ja pierdziu - jęknęła Lily kiedy tylko następnego dnia podniosła powieki - Ja pitole, zaraz pęknie mi łeb.

- Za dwie godziny zaczynasz szkolenie - oznajmiłam podając jej szklankę z wodą i tabletki przeciwbólowe

- Nie gadaj - spojrzała na mnie błagalnie - Przecież jest sobota.

- Według twojego rozkładu to nie jest dzień wolny - stwierdziłam ze współczującym uśmiechem - Chyba będziesz musiała na kacu udać się na szkolenie.

- Ja nie mogę - opadła z powrotem szybko się krzywiąc - Zachciało mi się imprezowania i pracowania. Przecież jak znowu nas wsadzą do tej tuby to moja mózgownica tego nie wytrzyma. Normalnie wybuchnie, jestem pewna. Jak bardzo czuć ode mnie wódę?

- Trochę czuć - uznałam ze zdecydowaniem - Trochę bardzo.

- Jezu, i co ja mam teraz wstać i iść na to szkolenie? - jęknęła ze swojego losu przecierając wycieńczoną twarz dłońmi - Przecież ja wyglądam jak zombie. Bardziej jak chora czy skacowana?

- Jakby nie patrzeć można to połączyć - stwierdziłam - Ale bardziej jak masakrycznie skacowana po ostrym melanżu.

- O nie - ponownie wydała z siebie jęk, bardzo głośny jęk - Skoro obudziłam się we własnym łóżku wnioskuję, że nie poszłam z żadnym typem do łóżka?

- Nie, spokojnie - uspokoiłam ją - Przynajmniej tak mi się wydaje. Raz poszłaś sama do toalety.

Dziewczyna uderzyła mnie poduszką wywołując mój śmiech. Podniosłam się z jej łóżka oznajmiając, żeby wstała, bo kończę robić śniadanie. Dawno nie spożywałyśmy posiłku we dwie i to w dodatku w takiej ciszy. Lily miała tak ogromnego kaca, że drażnił ją każdy dźwięk i naprawdę zastanawiałam się jak zdoła wysiedzieć te kilka lub nawet kilkanaście godzin na szkoleniu. Zdecydowanie tego nie przemyślała.

- Czy jak zadzwonię i powiem, że jestem chora to pozwolą mi nie przychodzić? - odezwała się nagle wyraźnie się nad tym zastanawiając - Bo teoretycznie jestem chora. I to bardzo poważnie. Można to zaliczyć pod migrenę?

- Raczej średnio - uznałam - I raczej nie pozwolą ci nie przyjść. Musiałabyś jakoś to odrabiać.

- Miałam nadzieję, że mnie pocieszysz - oznajmiła zawiedziona połykając kolejną tabletkę na ból głowy - Normalnie czuję jak mnie rozsadza od środka. Ile ja wypiłam? Przecież mam mocny łeb.

- Wypiłaś dużo, naprawdę dużo - zaśmiałam się - Ale i tak kontaktowałaś i nikogo nie obrzygałaś. W zasadzie twoje upojenie objawia się tylko tym, że dzisiaj cierpisz.

- A ty co tak nagle uciekłaś do łazienki? - spytała po chwili ciszy, by jej mózg mógł odpocząć i przygotować się na kolejne dźwięki

- Kiedy? - spojrzałam na nią udając, że nie wiem o czym mówi

- O tej godzinie jeszcze zwracałam uwagę na to co się dzieje dookoła - przechyliła głowę lekko się krzywiąc - Zobaczyłaś potencjalnego kandydata na męża i uciekłaś?

- Wydawało mi się, że widziałam... - zaczęłam, jednak musiałam przełknąć ślinę, żeby to powiedzieć - Nicka. Wydawało mi się, że widziałam Nicka.

- Dziwne - uznała krzywiąc brwi - Bo mi też się wydawało, że go widziałam. W sensie nie jestem pewna czy to on, bo trochę inaczej go zapamiętałam, zresztą było ciemno i mogłam mieć ostre halucynacje, ale coś mówiło mi, że to on.

- Jeżeli ty też go widziałaś to nie miałam zwidów - stwierdziłam przecierając twarz dłońmi - To na pewno był on, wszędzie bym go poznała. Gapiłam się na niego jak głupia, a on chyba mnie widział.

TURBULENCJA || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now