Rozdział 20: Ranieni ale zakochani

665 26 2
                                    

Wstałam tego dnia wcześniej. Umyłam się i ubrałam na czarno, jak zwykle. Słyszałam panią Martin, która szykowała nam śniadanie. Wiążąc kucyka na czubku głowy ruszyłam do pokoju Lydii. Dziewczyna siedziała i czesała włosy. Widziałam, że w końcu z nią wszystko dobrze. Byłam szczęśliwa.

— Późno wczoraj wróciłaś — rzekła do mnie.

— Scott zabrał mnie do kina — oznajmiłam, siadając na jej łóżku. — Uwielbiam także nocne spacery.

— Ciesze się, że w końcu dałaś mu szanse.

— Ja za to sobie się dziwię — moją uwagę znowu przyciągnęło zdjęcie Jacksona, byłego rudowłosej. — Pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć.

— To dobrze. Chodź, mama ma wyjątkowo dobry humor.

— Gofry?

— Gofry.

Zjadłyśmy swoje porcje, po czym pojechałyśmy do szkoły. Miałyśmy mało lekcji , lecz po za tym odbywał się dzisiaj mecz, ostatni mecz Scotta oraz Stilesa. Musiałyśmy na nim być. Czekali na nas wszyscy na dziedzińcu, oczywiście prócz Josha, pewnie wylegiwał się w hotelu.

— Miło was widzieć — posłałam im złośliwy uśmiech.

— To niepokojący wyraz twarzy u Hale...

— Oj, przymknij się Stilinsky — prychnęłam, przytulając się do McCalla. — Mam zajebiście dobry humor, chce was zobaczyć wygranych na boisku.

Podkradłam Malii chrupka, na co spojrzała się krzywo. Posiedzieliśmy tak chwile, aż zaczęliśmy iść pod nasze sale lekcyjne. Mnie odprowadzał mój eee... chłopak. Tak dziwnie to brzmi.

— Mam nadzieję, że będziesz miała ochotę wpaść do mnie po rozgrywkach — mruknął mi na ucho.

— Czy ty coś planujesz? — uniosłam brew do góry.

— Może...

— Melissa wychodzi?

Wilkołak odwrócił wzrok ode mnie. Bingo. Sprytny chłopczyk.

— Chcę ci przypomnieć, iż gdzieś w Beacon Hills ukryty jest Mason — powiedziałam. — Nie czas na twoje fantazje.

Mina mu zrzedła, ale dlatego, że mam racje. Scott pocałował mnie w policzek i uciekł na matematykę. Wchodząc do sali, wpadłam na kogoś, a dokładnie na jednego z większych idiotów w tym mieście. I to wcale nie Gerrard.

— Witaj, Clars.

— Na Boga i inne bóstwa — jęknęłam. — Czy ja nie mogę mieć spokoju od ciebie?

— Spokojnie, ukochana — Theo pogłaskał mnie po włosach. — Deucalion pytał, co u jego córki.

Że co? Od kiedy on mnie traktuje jak córkę?

— Powiedz, że świetnie, a teraz spieprzaj mi z drogi.

Nie było to takie proste. Usiadłam w swojej ławce, a on jak nigdy nic przysiadł się do mnie. Podczas lekcji niespodziewanie złapał mnie za rękę.

— Pogrzało cię? — warknęłam.

— Jesteś ze Scottem?

— Po chuja ci to? — jak on mnie wkurwia. — Gdzie zgubiłeś Tracy?

Zaśmiał się pod nosem. Wiedziałam doskonale, że trzymają tylko do pewnego czasu. Kiedy ją wykorzysta, tego nie wiem, ale nadejdzie to niedługo.

2: She's returned //Teen Wolf Where stories live. Discover now