Skacz /Elsa

605 39 3
                                    

Po choć częściowym pozbieraniu myśli postanowiłam wykorzystać kilka godzin dzielących mnie od kolacji z Anną na zwiedzenie zamku. Oczywiście znałam go na pamięć, miałam mnóstwo czasu na poznanie go, a jednak czułam, że właśnie tego potrzebuję. Przejścia się po starych korytarzach. Powrotu do dawnej codzienności, od której próbowałam zawsze uciec.

Na pierwszy ogień poszedł mój dawny pokój. Stojąc przed białymi drzwiami zawahałam się tylko na chwilę. Spędziłam w nim trzynaście samotnych lat, a po objęciu władzy unikałam go jak tylko mogłam. Przez pierwsze kilka miesięcy zdarzało się nawet, że spałam w innych komnatach, byleby tylko nie wrócić do tych nagich, smutnych ścian. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, rozglądając się. Pokój wyglądał jakby zatrzymał się w czasie. Łóżko nienagannie pościelone błękitną pościelą, ciemna szafa zamknięta na klucz, zakurzone półki, ciemny fotel umiejscowiony w pobliżu kominka. Przyjrzałam się jeszcze kilku rzeczom i wyszłam, zostawiając wszystkie złe wspomnienia za sobą.

Ruszyłam w lewo, w stronę ogromnego balkonu, z którego można podziwiać całe królestwo. Ostatni raz miałam okazuję tu być jeszcze przed wyruszeniem w nieznane. Dotknęłam chłodnej balustrady, uśmiechając się. To akurat jedno z moich ulubionych miejsc. Spojrzałam w dal, w stronę rzeki prowadzącej do puszczy, jednak zamiast chłonąć niesamowity widok gwałtownie wstrzymałam powietrze. Przez chwilę wydawało mi się, że widzę Nokka, ale wraz z falą jego postać zniknęła gdzieś w głębinach. Pokręciłam głową i odwróciłam się. Skarciłam samą siebie w myślach, muszę się wreszcie skupić. Dopiero gdy ponownie podniosłam wzrok zauważyłam spore donice stojące w rogach balkonu. Wyglądały pięknie, białe i fioletowe kwiaty dodawały temu miejscu uroku. Szczerze zainteresowana podeszłam bliżej, to rozkaz Anny czy wymysł Gerdy? Jakie było moje zdziwienie, gdy zrozumiałam, że rośliny znajdują się w czarnym piasku. Wyglądał dokładnie tak samo jak ten z puszczy. Czyżby zagrożenie było bliżej niż przypuszczaliśmy? Jak w transie wyciągnęłam rękę w celu dotknięcia go.

- Elso... - usłyszałam cichy szept tuż przy uchu.

Wystraszona krzyknęłam, po czym odskoczyłam w tył, tym samym na kogoś wpadając. Mój strach urósł, gdy zimnie ramiona objęły mnie w talii.

- Hej hej hej, spokojnie - speszyłam się słysząc radosny śmiech. - To tylko ja, Jack.

- Jack... - powtórzyłam powoli, dokładnie analizując sens tego słowa. - Wiesz, że nie powinno cię tu być?

- Brzmi o wiele lepiej, gdy ty to mówisz - chłopak puścił moją uwagę mimo uszu, a ja karcąco zmierzyłam go wzrokiem. - To czego szukałaś w tych kwiatkach?

Zaciekawiony chłopak zaczął pochylać się nad nimi, ale szybko złapałam go za niebieski materiał jego stroju i pociągnęłam w swoją stronę. Było mi wystarczająco wstyd przed samą sobą, nie potrzebowałam świadków moich wymysłów. Dla potwierdzenia swoich obaw jeszcze raz zerknęłam do jednej z donic. Nie byłam zdziwiona, gdy ujrzałam jedynie zwykłą ziemię.

- Co ty tu właściwie robisz? – ponowiłam pytanie, krzyżując ręce w łokciach i odsuwając się od białowłosego.

- Zwiedzam miasto - wzruszył ramionami, siadając na kamiennej balustradzie. - Zobaczyłem cię i uznałem, że na pewno nie chcesz siedzieć tu sama.

- Więc przyszedłeś dotrzymać mi towarzystwa? - kolejne podejrzliwe pytanie opuściło moje usta.

- Dokładnie! - klasnął w dłonie, a ja uniosłam jedną brew. Był taki radosny, zazdrościłam mu tego. Tego spokoju ducha w trudnych chwilach. - Ładny widok. Aż chce się siedzieć.

- Masz rację - przyznałam, pozwalając mu na taktowną zmianę tematu. - Jeden z najlepszych, jakie w życiu widziałam.

- Pokazać ci coś równie pięknego? – zapytał zawadiacko, a ja przytaknęłam ruchem głowy.

Jack stuknął swoją laską w balkon, przez co powstał lodowy ślad prowadzący aż do szklanych drzwi. Musiałam się odsunąć, by pozwolić magii działać. Chłopak szybko zeskoczył z balustrady i delikatnie popchnął mnie w stronę oblodzonego fragmentu przejścia. Zgodnie ruszyłam razem z nim.

- Spójrz, widzisz swoje odbicie? - niechętnie przytaknęłam. - Jest niesamowicie piękne, ale nawet nie umywa się do oryginału, stojącego tuż obok mnie.

- Jack - jęknęłam zawstydzona. Słyszałam już komplementy, ale nigdy tak otwarte.

- Chodź, musimy się zbierać - Strażnik wskazał na zegar widoczny po drugiej stronie drzwi. - Zaraz kolacja, królowa pewnie już czeka - chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę. - Daj mi rękę i skocz.

- Co?

- Musisz mi zaufać i skoczyć, o tam, w ten dół - laską, którą cały czas miał przy sobie wskazał plac znajdujący się przy zamku, kilkadziesiąt metrów pod nami. - Tak będzie szybciej, zobaczysz.

- Nie mam zamiaru umierać w ten sposób.

- Nie zginiesz, uwierz mi.

- Podziękuję - odparłam stanowczo, cofając się do wnętrza zamku.

Jeszcze przez chwilę słyszałam słowa zachęty z jego strony, które już po kilku sekundach zaczęły tłumić grube mury. Pokręciłam głową, uśmiechając się pod nosem. Jest szalony. Szybkim krokiem przemierzałam ciemne korytarze, chcąc jak najszybciej dostać się do jadalni. Jeszcze tylko schody... Wraz z pierwszym uderzeniem zegara przeszły mnie dreszcze. Jak mogłam się spóźnić? Zatrzymałam się przed odpowiednimi drzwiami, by wyrównać oddech. Nie byłam zmęczona pokonaną drogą, raczej zestresowana drobną wpadką, która zdarzyła mi się pierwszy raz od dawna. Bardzo powoli nacisnęłam klamki i jeszcze wolniej popchnęłam drzwi. Miałam nadzieję, że nie wydadzą żadnego dźwięku.

- O! Wreszcie jesteś! - na słowa Zębuszki zacisnęłam mocniej usta i szerzej otworzyłam oczy. A miałam być niewidzialna.

- Wybaczcie spóźnienie - uśmiechnęłam się przepraszająco i zajęłam swoje miejsce.

W ciszy czekałam na przybycie Anny, która akurat w naturze miała nieprzychodzenie na czas. Wśród głośnych rozmów Strażników Marzeń zdołałam znaleźć spokój, którego tak mi wcześniej brakowało. Zaczęłam myśleć o dzisiejszej rozmowie z siostrą. Muszę spróbować z nią jeszcze raz pogadać, nie mogę tu zostać, nie teraz. W końcu odpuści, prawda? Pocieszający jest jedynie fakt, że ona nie wyruszy za mną. Jest królową, Arendelle jej potrzebuje. Nie zostawiłaby swoich poddanych, ma zbyt wielkie serce. Nie narazi się na zostawienie królestwa bez dziedzica. Zresztą o czym ja myślę, Kristoff jej nie pozwoli. Cokolwiek wymyśli, wybije jej to z głowy.

Mój wewnętrzny monolog przerwało wtargnięciegwardzistów, w asyście których pojawiła się rudowłosa. Kolację czas zacząć.

Storm inside // JelsaWhere stories live. Discover now