Rozdział szósty

1.1K 72 107
                                    

Gabriel

Podziemne walki rządzą się własnymi prawami. Uczestnicząc w nich jesteś świadomy tego, że granice żadne nie istnieją, a wszelkie chwyty są dozwolone. Gra fair play tutaj nie obowiązuje. Walczysz by wygrać. Wszystko. Swój honor. Walczysz by utrzymać się na powierzchni jak najdłużej do samego końca. Metal zazgrzytał, kiedy przekroczyłem wrota Czerwonego Piekła.

Blaszane drzwi skrzypnęły, kiedy je zamknąłem za sobą. W środku słychać było już wrzawę, głośne rozmowy i zagorzałe krzyki. Czuć było niezdrowe podekscytowanie, które unosiło się w pomieszczeniu niczym dym z papierosów. Ludzie, którzy tu przyszli byli nastawieni na krwawą jatkę.

Ring miał kształt prostokąta o wymiarach cztery metry na cztery oraz pas wolnej przestrzeni, który w dawnych latach był po prostu zwyczajnym kwadratem na środku. Przyznam że trochę bawił mnie wygląd od strony technicznej.

Spełniał podstawowe wymogi, gdzie tak naprawdę dbanie o jakiekolwiek humanitarne zasady kompletnie tutaj nie obowiązywało. Człowieczeństwo się tutaj ścierało. Tutaj była istna dżungla. A wokół niej tylko zwierzęta naładowani testosteronem i niepohamowanym, niewyczerpanym ładunkiem agresji. Każde nadepnięcie na stopę, oznaczało jego odpalenie.

Dlatego tutaj byłem. Chciałem mieć powód do oddechu, do pozbycia się wszelkich uczuć, myśli kłębiących się w głowie, do wyrzucenia z siebie tego chaosu, który pochłaniał mnie coraz bardziej. Byłem ognistą kulą, która wyrzucała z siebie te płomienie prosto w samo pole walki. Stąpałem po rozżarzonych stopniach, masochistycznie pragnąc więcej.

Chciałem niszczyć i samemu być niszczonym. Byłem totalnym huraganem, który zgarniał wszystko po drodze. Jeśliby ktoś mi się nawinął - rozrzuciłbym go we wszystkie strony. W walkach ta umiejętność była potrzebna. W relacjach z ludzmi tutaj sprawa miała się inaczej.

Miałem zawężone grono bliskich mi osób, co do których moje zaufanie było stuprocentowe. W życiu tak jest, że prawdziwego człowieka, poznajesz wtedy, kiedy jesteś w sytuacji bez wyjścia. To jak cię potraktuje: czy wyciągnie pomocną dłoń, wesprze słowem, zapewni grunt, gdy będziesz tego potrzebował wystarczy, aby ocenić prawdziwość ich zamiarów.

I choć moje imię niosło diabelski wydźwięk, jednak Bóg pokładł we mnie jakieś plany, skoro mnie oszczędził. Istniała też opcja, że gdybym trafił do piekła, robiłbym tam za stu diabłów, więc pewnie dlatego mnie nie chcieli - robiłbym im konkurencję, a to byłoby przecież nie do zniiesienia przez tych czartów.

Nie łudziłem się nawet, że trafiłbym gdzie indziej, przecież byłem przesiąknięty złem, nasączony agresją, a do tego dzwigałem swój największy grzech. Być może do końca swojego życia. Ale każdy dźwiga swoje brzemię. Mniejsze lub większe. Skalani zazwyczaj nimi nie są, bo nikt nie jest święty.

Zbliżając się do ringu, słyszę jak krew pulsuje mi w uszach, żyła na szyi jest napięta, żuchwa mocno zaciśnięta. Pieści gotowe. Ja sam byłem gotowy. Na moich ustach zaplątał się uśmiech, kiedy zobaczyłem swojego przeciwnika. Thomas Cross.

Idealnie. Lepiej być nie mogło.

Nie przepadaliśmy za sobą, delikatnie rzecz ujmując, więc rozpierała mnie radość, że mogliśmy się ze sobą zmierzyć. A do samego końca nie miałem o tym pojęcia. Nie miało to zresztą też takiego znaczenia, było mi obojętne to z kim będę walczyć, i jakiej wagi będzie to zawodnik i tak pokonałbym każdego. Byłem dobrze przygotowany. W końcu miałem wstąpić w szeregi Aniołów Ciemności. Inaczej być nie mogło. Poza tym nikt normalny nie pchałby się do podziemi. Ale ja nigdy nie mówiłem, że należę do normalnych.

Sam Leopoldo nieraz powtarzał : " nadajesz się do tego. Jesteś szalony, Gabrielu. Na ringu i poza nim walczysz tak jakby od tego zależało wszystko. Wbrew pozorom za wariatów uważają tych, którzy są gotowi poświęcić wszystko w imię wyszych celów. Czasami trzeba zaryzykować. Ty o tym bardzo dobrze wiesz. Jednak, cholera jasna, nie chciałbym mieć chyba w tobie wroga. Patrzysz się w ten worek z taką zaciętością, jakbyś widział więcej"

O jeden krok za daleko. Vendetta #1 +18Where stories live. Discover now