9

53 8 6
                                    


- To tutaj - wskazał na śliczny hotel, który był zbudowany w gotyckim stylu.

- Jeny, on jest cudowny - zachwycałam się nadal hotelem.

- Jak chcesz zobaczyć cuda, to wejdź do środka - mrugnął i otworzył przede mną drzwi. W środku hotel był wyłożony czerwoną wykładziną o wzorze koronek, a jego ściany miały kolor ciemnego fioletu. Meble były wykonane najprawdopodobniej z wiśniowego drewna, które zostało  polakierowane. Zapłaciliśmy pół na pół za wynajem pokoju.

    Nasz pokój miał dwa pojedyncze łóżka w kolorze krwistej czerwieni, ściany w jasnym szarym. Łazienka jedna. Uzgodniliśmy, że dzisiaj już położymy się spać, a zwiedzać zaczniemy jutro.

                             ***

      Obudził mnie po dziesiątej rano. Ubrałam się i wyszykowałam aby wyjść na śniadanie do pobliskiej kawiarni.

- A więc - zaczął Henry mając buzię pełną naleśników w sosie borówkowym - o dwunastej musimy być na rynku.

-Dlaczego? - zapytałam jedząc musli z jogurtem.

- A zobaczysz - uśmiechnął się czarująco, a ja zmrużyłam oczy kręcąc głową.

- Więc mamy trochę mniej niż godzinę - powiedziałam a on powiedział, "dokładnie czterdzieści dziewięć minut" - pieprzony pan perfekcjonista - uśmiechnęłam się pod nosem.

       Śniadanie zjedliśmy w atmosferze żartów i dowcipów. Śmiał się z tego, że ciągle moje okulary są brudne, i że potrzebne mi są elektryczne wycieraczki. Dwunasta zbliżała się szybko. Zanim się obejrzałam, już staliśmy na głównym placu miasta.

- O co chodzi? Co się będzie działo? Dlaczego tyle osób tu jest? Po co...- zaczęłam pytać, a mężczyzna mi zasłonił rękę swoją dużą dłonią

- Jak przestaniesz gadać, to zobaczysz - uśmiechnął się.

   Staliśmy tutaj jeszcze może pięć minut, gdy usłyszeliśmy krzyk kobiety. Pobiegła w naszą stronę, ubrana w średniowieczną suknię. Mówiła coś w stylu "Ja nią nie jestem", "Zostawcie mnie w spokoju". Westchnęłam ze zdumienia i popatrzyłam na Henry'ego, a on pokiwał głową. To była Bridget Bishop. Pierwsza "wiedźma" stracona w Salem. Był to pokaz upamiętniający tamte zdarzenia. Kilkoro mężczyzn łapało ją, ona się wyrywała, lecz na marne. Mężczyzna przebrany najprawdopodobniej za pastora, wyczytywał jej wyrok. Następnie wszyscy poszliśmy za nimi jak pielgrzymka zobaczyć jak ją "topią". Przyznać muszę, że wyglądało to realistycznie. Następnie jak przeżyła, stwierdzono, że jest czarownicą. Następnie spalili ją. Aktorka powoli znikała w czerwonym świetle imitującym płomienie ognia.

- To było genialne - mówiłam w czasie kiedy szłam obracając się w tym samym momencie - jak ja ci się odwdzięczę?

- Marzenie za marzenie? - zapytał mnie, przybliżając swoją twarz do mojej, na co otworzyłam szerzej oczy, a on się odsunął - jest po czternastej, chcesz może pójść do jakiejś wróżki? Przepowie ci może przyszłość.

- Możemy pójść, niedaleko chyba jest taka, co wróży z głowy - zaciągnęłam go do małego budynku z cegły.

- Jak mogę wam kochani pomóc? - zapytała kobieta, na oko po czterdziestce, która siedziała za ladą.

- Chcielibyśmy mieć wyczytaną przyszłość - powiedział za mnie i zapłacił.

      Henry powiedział, że mam iść pierwsza, więc tak zrobiłam.

- Masz jakiś osobisty przedmiot kochaniutka? - zapytała wystawiając rękę, podałam jej mój pierścionek, który był moim amuletem, a ona spojrzała na mnie przez niego - przybliż tu głowę, Arabella.

- Skąd pani zna-

- Milcz dziecko, daj mi czytać. - zganiła mnie, a ja zrobiłam co kazała - czeka cię miłość. Potężna. Brązowowłosy, zielonooki mężczyzna stanął na twojej drodze, a niedługo wpadniesz w jego sieci, a on będzie je plątać w twoim sercu. Wrócisz do starego zainteresowania. Nie widzę nic później, ponieważ to twoja decyzja co zrobisz - uśmiechnęła się do mnie - teraz zawołaj tego młodzieńca.

     Uśmiechnęłam się do niej również, poprosiłam Henry'ego, by do niej poszedł i usiadłam w fotelu. Opisała Henry'ego. To może być prawda. Marzenie za marzenie.

- Co ci powiedziała? - zapytałam jak już wychodziliśmy, on pokręcił głową - nie powiesz?

- Nie. - powiedział stanowczo, a później na mnie popatrzył. Był wieczór, byliśmy już na obiedzie i właśnie chodziliśmy od godziny po jakiś polach - nie obrazisz się na mnie? - pokręciłam głową - dobra.

    Po jego słowach, chwycił mnie za rękę oraz w talii i przyciągnął mnie do siebie. Spojrzałam na niego wiedząc co się ma zaraz stać. I tak się stało. Przycisnął swoje zimne wargi do moich rozgrzanych. Chwila stała się wiecznością, dwa ciała jednym. Spojrzałam mu w oczy po tym jak się odsunęliśmy.

- Jesteś głupi - zaśmiałam się razem z nim, a później pocałowałam go jeszcze raz.

   

Two slow dancers Donde viven las historias. Descúbrelo ahora