Było już późno. Większość okien w kamienicy nie rozświetlał nawet nikły blask. Tylko w mieszkaniu na ostatnim piętrze paliły się przytłumione światła. W tle cicho szumiało radio, grając stare, romantyczne przeboje. Tuż obok wysokiej szafy kuliła się kobieta, swoim wątłym ciałem osłaniając pięcioletniego chłopca. Łkała bezgłośnie, chowając twarz w krótkich, kędzierzawych włosach malca. Drżącymi dłońmi zatykała mu uszy. Za wszelką cenę chciała oszczędzić widoku torturowanego ojca.
– Daj no tu tę dziwkę – rozległ się znudzony głos.
– Nie, proszę... – zakwiliła. Malec również się rozpłakał, ale to nie pomogło. Jeden z napastników przytrzymał dziecko, drugi brutalnie chwycił kobietę za włosy i zaciągnął ją do pomieszczenia obok. Na sam koniec zatrzasnął drzwi.
– Nie drzyj się suko, bo wypatroszymy smarkacza!
Zamknęła usta i stłumiła krzyk, wciągając go z powrotem do płuc. Była pewna, że stojący naprzeciwko mężczyzna spełni swoją groźbę. Wyczytała to w jego oczach, czarnych, szalonych, bezwzględnych. Jeden z jego kompanów wyciągnął broń, wbijając lufę tłumika w policzek rozdygotanej kobiety.
– Dymitr, daj spokój. Pouczymy ją tylko – roześmiał się ten, który był chyba przywódcą w tym towarzystwie. – Stryjek nie lubi zbędnej przemocy.
– Co ty nie powiesz? – odparł z przekąsem inny, wysoki blondyn.
– Mieliśmy to załatwić bez zbędnego szumu. Poza tym to przesłanie dla Bojczuka.
– Jego powinniśmy zabić.
– Nie, wobec tego starego capa mam inne plany. Dobra, niech się zastanowię...
– Sasza, daj spokój. Po staremu, utniemy kilka palców, zaliczymy i zostawimy, ładnie prosząc o zachowanie szczegółów w tajemnicy.
– Żora, zero finezji. W ogóle brak ci wyobraźni – cmoknął z przyganą Sasza.
Kobieta milczała. W duchu błagała tylko o jedno – aby oszczędzili jej dziecko. Tępym wzrokiem wpatrywała się w martwego męża. Siedział na krześle, ramiona miał wygięte, nadgarstki skrępowane. Knebel w ustach. Głowę odchyloną do tyłu, a na szyi długą, podłużną ranę. Podcięli mu gardło. Ale najpierw torturowali. Całkiem bez powodu, dla własnej satysfakcji. Ten koszmar trwał ponad godzinę.
– Dobra, wiem. Tego jeszcze nie robiłem – roześmiał się Sasza, po czym chwycił kobietę brutalnie za kark i zmusił, aby przyjęła pozycję na czworakach. Nosem prawie uderzyła o kolano martwego męża.
– Teraz suko rozepnij mu spodnie i zrób dobrze. Zobaczymy czy po śmierci mu stanie.
– Ale... – wyjąkała i od razu zarobiła silny cios w żebra.
– Bo przyprowadzę bachora i to on zrobi tatusiowi dobrze. Chcesz tego? – Chwycił ją za włosy i silnym ruchem poderwał w górę jej głowę.
– No dalej! – zniecierpliwił się. – Bo jestem głodny. Zresztą, może on ma rację – wskazał na siedzącego obok najwyraźniej znudzonego blondyna. – Zabijemy was i po kłopocie?
– Nie, nie! – jęknęła. – Zrobię to.
– I ładnie wypnij pupkę. Może ktoś z niej skorzysta – mrugnął rozbawiony, jakby opowiadał właśnie świetny dowcip. – No co chłopcy? Żaden nie ma ochoty?
– Twój pomysł, sam się zabawiaj – mruknął Żora, ostentacyjnie zapalając papierosa. – Pieprzony zbok.
– Najpierw popatrzę.
CZYTASZ
Nie ten dzień - [WYDANA]
RomanceNika na skutek fatalnego zbiegu okoliczności trafia w ręce ludzi, dla których życie nie ma żadnej wartości. Zostaje uwięziona i zmuszona do małżeństwa, a jej mężem okazuje się być bezwzględny i brutalny wariat, równie fascynujący, co odrażający. Ale...