Galeria poległych i zaginionych

486 35 4
                                    


W pubie pod Trzema Miotłami siedziało tego wieczora tylko kilka osób. Pochylali się ku sobie nad płomieniami świec i kuflami piwa, ich przyciszone głosy szemrały w niemal pustej izbie. Mdłe światło księżyca wpadało przez oszronione okna, a w kominku trzaskały ostatnie szczapy drewna. Nad Hogsmead powoli nadciągała zimna noc.

- Słyszałem, że to on wpuścił tamtych do szkoły. Wiecie, niezłe z niego ziółko. Miał wtedy jakieś siedemnaście lat - odezwał się głos ze szczytu stołu, gdzie na niemal pustym kuflu opierał się starszy mężczyzna. Ktoś czknął cicho w kącie zbiorowiska, a zza kaptura okrywającego jedną z postaci wydobył się przytłumiony chichot.

- Zwykły szczeniak. Wykorzystali go i pewnie siedzi gdzieś teraz i zdycha.

Drewno trzasnęło jak łamane kości, aż stolikowe towarzystwo podskoczyło na krzesłach. Zza baru natychmiast wychyliła się jaskrawa głowa Rosmerty.

- Mówią, że uciekł z Anglii. Podobno po drodze załatwił jeszcze kilku śmierciożerców, co mu chcieli przeszkodzić. Dzielne to, chociaż głupie. Przecież by go uniewinnili, nie?

Rozmowa toczyła się dalej przy wtórze dogasającego paleniska i pokasływań właścicielki pubu. Tylko głowy pochyliły się bardziej ku sobie nad świecami, a kaptury mocniej naciągnęły na karki.

- W Londynie gadają, że jest zamieszany w to zniknięcie. Tej młodej, co to latała z Potterem i zbawiała świat. Pewnie dostałby wyrok, gdyby wrócił.

- Nie mają dowodów, a Granger pewnie odbiło i wróciła do świata mugoli. A na młodego zrzucają winę, bo podobno nienawidził dziewczyny. Nie dość, że szczeniak, to jeszcze maniak czystej krwi...

Puste szklanki zaczęły wolno unosić się nad stołem i lewitować w stronę baru. Czyjaś koścista ręka spróbowała złapać kufel za ucho.

- A ta tutaj podobno mu pomagała. Nawet po tym, jak rzucił na nią Imperio i prawie zabiła tą Bell, córkę Alagusa. Pewnie wie, gdzie ten szczeniak się ukrywa...

Zakapturzone postacie zaczęły unosić się z krzeseł, mrucząc i szepcząc coś jeszcze do siebie. Drzwi Trzech Mioteł otworzyły się same, wypędzając ich prosto w śnieżne zaspy. Gdy zniknęli za rogiem, potykając się i krzycząc, Rosmerta przekręciła klucz w zamku. Później ostatni raz spojrzała w najdalszy kąt pubu, gdzie jak co wieczór miała złudną nadzieję ujrzeć kogoś jeszcze.

***

Tego dnia w Hogwarcie panowała cisza, jakby coś ciemnego i smutnego snuło się korytarzami. W Wielkiej Sali niebo przybrało czarny kolor, bez gwiazd i chmur. Chociaż za oknami nieśmiałym ciepłem rozpoczynał się maj, w murach zamku panował przejmujący chłód. Ktoś wybiegł podczas śniadania, zaraz po przemówieniu i żałobnej pieśni Tiary Przydziału. Podobno znaleźli chłopaka w łazience prefektów. Ktoś z nauczycieli mówił później, że Teddy od dawna tak bardzo nie przypominał ojca.

Koło Pokoju Życzeń siedziało po południu kilku uczniów. Milczeli, gdy pod częścią zdjęć zaczęły zmieniać się podpisy. Zaginiony na poległy.

- Myślisz, że kiedyś... - zaczęła jedna z dziewcząt, wskazując na zdjęcie czarownicy po prawej stronie galerii. Pod ramą wypisano zasługi i osiągnięcia zaginionej ledwie mieszczące się na metalowej tabliczce. Pochyłym pismem wygrawerowano dwie nazwy - Gwardia Dumbledora, Zakon Feniksa.

- Miejmy nadzieję, że nigdy. Mojemu ojcu pękłoby serce - odparł chłopak, gdy zostali we dwoje. Ich sylwetki odcinały się ponuro na tle niemal setki fotografii.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 22, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Galeria poległych i zaginionychWhere stories live. Discover now