7.

2.6K 132 24
                                    

- Gdzie byłeś cały dzień? Szukałam cię w redakcji, ale powiedzieli, że wziąłeś wolne... - Słodki głos Astorii dobiegł do jego uszu, na co wzruszył ramionami i odparł obojętnie:

- Załatwiałem pewne sprawy.

Na jej czole pojawiła się mała zmarszczka, bo z reguły niczego przed nią nie ukrywał.

- Musimy spotkać się z kobietą od wystroju sali, twoja matka nalega...

Draco westchnął ciężko, bo to był jego prawdziwy wrzód na dupie - zbliżający się wielkimi krokami ślub. Ślub z siedzącą przed nim ciemnowłosą dziewczyną.

- Wiesz, że nie znam się na kwiatkach. Nie możecie tego załatwić same? - Zapytał cicho i sięgnął po whisky, która zawsze cudownie koiła jego nerwy.

- Jasne, powiem jej to. - Odparła i zagapiła się na błyszczący pierścionek widniejący na jej drobnej dłoni. Klejnot rodowy Malfoyów.

Och, jej życie było takie popieprzone... Za niecałe dwa miesiące miała zostać żoną Dracona. I chyba nie była z tego powodu szczęśliwa. Owszem, kochała go. Jak brata.

Lubiła jego poczucie humoru i beztroskie podejście do wielu spraw. Ale... To nie było to. Najwyraźniej uczucia były mniej istotne niż kontrakt magiczny, który związał jej rodzinę z rodziną Malfoya. Zostali sobie przyrzeczeni. Nie mogła z tym walczyć. Chociaż bardzo chciała.

- Wieczorem spotykamy się u Notta, idziesz ze mną? - Zapytała po chwili, a w jej głosie zabrzmiała nutka ekscytacji, która nigdy się nie pojawiała, gdy mówiła o nim.

- Wieczorem? - Zamyślił się na moment, bo obiecał zabrać Granger na mecz Zjednoczonych. Żeby jej udowodnić, że Quidditch to nie totalne dno, bo tak się wyraziła o jego ukochanym sporcie, gdy żegnał się z nią tego popołudnia odzyskując siły po stawiającym na nogi eliksirze pieprzowym.

- Nie mogę, muszę pracować. - Odparł tylko.

Bo przecież nie kłamał. Sport był jego pracą. Towarzystwo pewnej farbowanej blondynki było tylko nieoczekiwanym dodatkiem.

*

- Ścigający robi co? - Zapytała niepewnie, krzywiąc się na rozentuzjazmowanych ludzi, którzy otaczali ich z każdej strony i darli twarze przy każdym ruchu jednego z zawodników.

- Błagam, nie mów, że jesteś aż taką ignorantką... - Wymruczał i spojrzał na nią z niedowierzaniem.

- Jasne, że się zgrywam. - Zaśmiała się głośno. - Przyjaźnię się z Potterem, ten kretyn zmusił mnie, żebym oglądała każdy jego mecz. - Odparła i upiła łyk piwa, co było dość niespodziewane, bo z reguły nie piła alkoholu. A przynajmniej nie na meczach jednej z lepszych brytyjskich drużyn Quidditcha.

- Bardzo zabawne. - Burknął i patrzył jak jego samonotujące pióro spisuje dokładne sprawozdanie z rozgrywającego się nad ich głowami meczu.

Siedzieli obok siebie wśród ryczącego tłumu, na wygodnych trybunowych krzesełkach, a Draco miał wrażenie, że coś niepokojącego zaprowadziło go właśnie w to miejsce. To niepokojące coś było Hermioną Granger.

Jeszcze do niedawna w ogóle nie pamiętał o jej istnieniu, a potem wpadła na niego na Pokątnej niczym mały taran. A teraz mijał niemal cały dzień, który spędził w jej obecności. Z krótką przerwą na przebranie i rozmowę z narzeczoną. Narzeczoną, którą spławił.

Tak. Zdecydowanie działo się coś dziwnego.

- On może tak robić? - Pociągnęła go nagle za rękaw bluzy i wskazała na zawodnika, który właśnie znokautował przeciwnika pałką.

Draco skrzywił się widząc jak młody ścigający spada z miotły z zakrwawioną twarzą.

- Jasne, że nie. To faul. - Odparł rozbawiony, bo Granger właśnie mruknęła pod nosem jakąś obelgę i rzuciła:

- Dean miał rację, w Quidditchu powinni rozdawać czerwone kartki.

Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami, a ona wytłumaczyła mu cierpliwie zasady piłki nożnej, którą jej ojciec uwielbiał, więc nauczył ją wszystkiego. Łącznie z tym czym był spalony.

- To może być ciekawe... - Malfoy odparł z zainteresowaniem, bo do licha, mugolski czy nie, uwielbiał sport w każdym wydaniu.

- Może, jak nie będziesz takim skończonym dupkiem, pozwolę ci obejrzeć jakiś mecz. - Powiedziała śmiejąc się wesoło, bo najwyraźniej alkohol zaczął uderzać jej do głowy. A była dopiero w połowie swojego małego piwa.

Przewrócił oczami i skupił się na grze, chociaż z jakiegoś dziwnego powodu ten nie pochłaniał całej jego uwagi. Bo siedząca obok dziewczyna chyba podłapała klimat i zaczęła podrygiwać razem z ryczącym tłumem.

Gdy zerwała się z krzesełka niedługo później, krzycząc, że sędzia to kalosz, bo nie uznał faulu, stwierdził, że stworzył potwora.

Potwora o niepokojąco ładnie błyszczących orzechowych oczach.

Twoich Oczu Blask - DramioneWhere stories live. Discover now