Rozdział 18

721 29 1
                                    

Ostatni tydzień nauki przed przerwą świąteczną miał się ku końcowi. Od spotkania z Blaisem nic nowego się nie wydarzyło. Sprawa nieoczekiwanie przycichła, a Hermiona nie dostawała żadnych wiadomości ani od dyrektorki, ani od Ślizgona. Pogodziła się z tym, że przed wyjazdem ze szkoły, nie spotka Draco a co za tym idzie, nie dowie się wszystkiego. Opowieść Zabiniego mocno utkwiła w jej pamięci i wiele razy mimowolnie do niej wracała. Szczegółowe opisy poczynań Lucjusza atakowały ją w najmniej spodziewanych momentach. Nigdy nie uważała Malfoya seniora za człowieka honorowego, ale nie sądziła, że był potworem także dla swojej rodziny. Postępowanie jego syna stało się dla Gryfonki jaśniejsze i potrafiła sobie wyobrazić strach jaki nim kierował. Zdecydowanie przebaczyła Draconowi jego dawne występki. Nie mogła w nieskończoność gniewać się za jego wyzwiska czy złośliwości. Szczególnie po tym, co jej powiedział. Nie wiedziała tylko jak o tym wszystkim porozmawiać z przyjaciółmi. Nie chciała wyjawiać sekretów Ślizgonów, ale musiała przyznać, że czuła ich ciężar. Nigdy przedtem nie miała tajemnic przed Harrym. Ta nowa sytuacja mieszała w jej głowie. Nie sądziła, że jej przyjaciele łatwo wybaczą Malfoyowi. Miała też pewne wątpliwości, co do ich reakcji względem jej uczuć do Ślizgona.

W sobotni poranek czwórka Gryfonów skierowała się na peron, by udać się do Nory. Dzień był pogodny a spadający z nieba śnieg, wprowadzał zgromadzonych w świąteczny nastrój. Zanim wsiedli do pociągu, żegnali się ze swoimi znajomymi. Niektórzy poczuli chęć na śnieżną bitwę, która dla wielu z jej uczestników skończyła się całkowitym przemoczeniem ubrań.

– Już wprost nie mogę się doczekać świątecznego ciasta mamy rozmarzył się Ronald, wywołując przy okazji uśmiechy na twarzach swoich przyjaciół.

Wszyscy odczuwali lekkość na myśl o świętach spędzonych w spokojnej i rodzinnej atmosferze. Hermiona, która miała spędzić Boże Narodzenie w Norze, myślami była z rodzicami. Cieszyła się na myśl o tym, że tego czasu nie spędzi sama a mimo to marzyła, by mogli do niej dołączyć jej bliscy.

– Jeżeli znowu masz zamiar zjeść całą blaszkę sam, Ronaldzie, to lepiej już teraz pisz sowę do mamy. Może zdąży poszerzyć ci twój nowy sweter – wytknęła mu Ginny.

Rudzielec spojrzał groźnie na swoją siostrę, ale nic nie powiedział. Wszedł do wolnego przedziału, zajmując miejsce przy oknie. Reszta Gryfonów przysiadła się do niego i zaczęli rozmawiać o planach na najbliższe dni.

Blaise Zabini siedział kilka przedziałów dalej. Niechętnie rozmawiał z Pansy, a jeszcze częściej po prostu milczał. Jego myśli krążyły wokół matki i Malfoya. Planował odwiedzić przyjaciela, gdy tylko opuści pociąg. Zastanawiał się, gdzie ostatecznie przyjdzie mu spędzić święta i, choć nie bardzo odczuwał konieczność celebrowania, chciał spotkać się ze swoją matką. Niestety, nie dostawał od niej wieść od bardzo długiego czasu. Liczył, że dowie się czegoś więcej po rozmowie z Narcyzą. Był pewien, że spędza teraz każdą wolną chwilę przy Draco. Nie dziwił się temu i nawet się z tego cieszył. Jego przyjaciel potrzebował przy sobie bliskiej osoby, a szpital był dodatkowo jednym z bezpieczniejszych miejsc. Wiedział, że póki Narcyza przebywa właśnie tam, włos jej z głowy nie spadnie.

– Myślisz, że to dobry pomysł? – spytała głośno Pansy, wyrywając Blaise'a z rozmyślań.

– Co jest dobrym pomysłem?

– Bym poszła z tobą odwiedzić Draco – powiedziała obruszona jego nieuwagą.

– Nie sądzę, Pansy. Dobrze mu zrobi jak trochę od ciebie odpocznie – zażartował Zabini, posyłając jej zawadiacki uśmiech.

Precious Fondness DRAMIONE PLWhere stories live. Discover now