25. Tajemnica Hannawalda

66 8 7
                                    

Po świętach obecność Hannawalda w mieszkaniu było czuć aż za dobrze. Od razu pierwszego dnia najwyraźniej postanowił z jakimiś znajomymi nadrobić to, że Sylwestra spędzi w Garmisch-Partenkirchen, z daleka od nich i zaprosił ich do mieszkania już rano.

Stefano w związku z tym już od rana był poirytowany.

Czy mu się tylko wydawało, czy Sven rzeczywiście stał się jeszcze bardziej nieznośny niż zwykle? Najpierw te tajemnice, potem ta książka, teraz ta impreza, czy co to miało być. Coraz bardziej miał go dosyć.

Zwłaszcza, że w ostatnim czasie, kiedy tylko z nim rozmawiał, Niemiec szybko zmieniał temat na Turniej Czterech Skoczni, a konkretnie – na cztery zwycięstwa, swoje i Kamila. Ileż można było o tym słuchać?! Szczególnie wtedy, kiedy próbował się dowiedzieć czegoś na temat jego coraz częstszych zniknięć.

Horngacher miał wrażenie, że on umyślnie ukrywa ich cel.

Cholernie mu się to nie podobało. Jaki miałby powód, żeby przed nim coś ukrywać? Jaki inny powód niż jakieś tajne układy z wrogimi Stefanowi osobami? Nawet niekoniecznie Estończykami – równie dobrze mogło chodzić o policję lub media.

Austriak nie miał pojęcia, co robić. Sven nadal unikał tematu.

Czuł się w jego towarzystwie coraz mniej bezpiecznie.

Ci jego znajomi zniknęli dopiero następnego dnia rano, po najwyraźniej nie przespanej nocy.

– Co to byli za ludzie? – Stefan zapytał współlokatora, kiedy zobaczyli się w kuchni.

– Przyjaciele – odparł, wzruszając ramionami.

– Pierwszy raz ich tu widziałem.

– Nie widujemy się za często.

– Co jakichś czas spraszasz mnóstwo zupełnie różnych ludzi. Sam nie byłbym w stanie się doliczyć, ile w sumie już osób złożyło tu wizytę, od kiedy się wprowadziłem.

– Ma się te kontakty. Słuchaj, pogadamy później...

– Niech zgadnę, masz jakieś sprawy na mieście?

– Mhm, muszę się pospieszyć.

– Sven, czy ty unikasz rozmowy ze mną?

Niemiec spojrzał na niego. Na jego twarzy malowało się szczere niedowierzanie.

– Ależ Stefciu, skąd ten pomysł? Jakże bym śmiał! Po prostu mam sprawy.

– Mogę się dowiedzieć, jakie sprawy?

Sven przygryzł nerwowo dolną wargę.

– Pogadamy później. – Chwycił swoją torbę z krzesła, na którym do tej pory leżała. – Teraz naprawdę muszę lecieć. Wrócę wieczorem.

Nie czekając na odpowiedź, ruszył w stronę drzwi.

– A żebyś wiedział, że pogadamy – Horngacher mruknął pod nosem.

Mimo wszystko nie za bardzo wierzył w to, że Hannawald będzie z nim szczery. Od dłuższego czasu przecież nie był.

Właściwie cały dzień siedział w pokoju i zastanawiał się, w jaki sposób poprowadzić ich nadchodzącą konwersację, żeby rzeczywiście dowiedzieć się z niej czegoś konkretnego. Ale im dłużej o tym wszystkim myślał, tym jego poirytowanie bardziej wzrastało.

Sven w ostatnim czasie zachowywał się po prostu okropnie.

Te cholerne sekreciki.

To jego skupianie się na sobie i na tym debilnym turnieju sprzed kilkunastu lat.

Orły HorngacheraDonde viven las historias. Descúbrelo ahora