Prolog

1.6K 85 14
                                    

Biegłem między krzakami, coraz bardziej w głąb wielkiego ogrodu. A raczej lasu. W końcu to było tak duże, że za niego uchodziło. Odganiałem przed sobą przeszkadzające gałęzie nie zatrzymując się.

— Axel! Gdzie jesteś?!  — Usłyszałem w oddali wołającą mnie matkę. — Same z nim kłopoty...

Coś jej się pomyliło, że będę grzecznie się jej słuchać, podczas gdy zabrała mnie do jakiś znajomych i kazała kolegować się z jakimś dzieciakiem. Miałem już dziewięć lat! Nie będzie mi mówić kogo lubię, a kogo nie!

Biegłem dalej, kompletnie nie wiedząc gdzie. Byłem tu pierwszy raz, ale to nie szkodzi! Umiałem sobie przecież poradzić. Byłem już duży.

Zwolniłem, widząc większy rząd krzaków. Jednak ten mur mnie nie powstrzyma. Zobaczyłem małą dziurę przy ziemi, wręcz idealną jako wrota, więc kucnąłem i zacząłem iść na czworaka, przeciskając się między roślinami i wstałem, gdy wreszcie wyszedłem na małą polankę. Ale dla mnie był to dziedziniec mojej nowej kryjówki. O tak. Będę się bronił jako władca tej fortecy. Zwłaszcza, że dalej rozchodziła się na większy teren, gdzie w centrum były wielkie i stare drzewa.

— Ej. — Nieprzyjazny głos dotarł do moich uszu.

Od razu spojrzałem w bok i zauważyłem przylegającego plecami do krzaczastego muru chłopaka, który mi groził mieczem, a raczej patykiem. Włosy miał ciemne, wydawały mi się, że nawet czarne. Patrzył na mnie wściekłymi, bladoniebieskimi oczami, jednak nadal mając pozycję asasyna.

— Co robisz w moim zamku? — zapytał chłodno, nadal mi grożąc.

— Ha! — prychnąłem rozbawiony i uśmiechnąłem się dumny. — To jest moja kryjówka! Została wybrana przeze mnie, więc jest moja — oświadczyłem, stając jakby stanął sam władca świata.

— Kpisz sobie ze mnie? To jest moje miejsce już od dobrych paru lat! Gadaj! Skąd masz mapę do MOJEJ fortecy? — Zmarszczył bardziej brwi i przystawił miecz do mojego gardła.

— Czemu mam ci cokolwiek mówić? — Uśmiechnąłem się fałszywie i złapałem w dłoń jego broń, która następnie w tym miejscu zaczęła płonąć.

Fałszywy władca odrzucił patyk na bok i przybrał pozycję bojową. Ogień jednak szybko zniknął.

— Więc też jesteś Utalentowanym. Dobrze. — Uniósł kąciki w złośliwym uśmiechu, nadal zarozumiały i pewny siebie. — Pokażę ci prawdziwą moc i sprowadzę na ciebie powódź, ty najeźdźco!

Nagle z impetem wyprostował w moją stronę rękę, z której poleciała woda i ochlapała moją twarz. Nie spodziewając się tego, cofnąłem się odruchowo i zamknąłem oczy, które jak najszybciej otworzyłem, patrząc teraz już bardzo wkurzony na wroga. Ten jedynie uśmiechnął się dumny, jakby był nie wiadomo kim!

— Chcesz walki? Dobrze! Wyzywam cię na pojedynek! — Odrzuciłem na bok swoją bluzę, oznajmiając swoją gotowość.

— Ha! Nie dasz mi rady! — Zadarł wyżej głowę, aby patrzeć na mnie z góry, ale coś mu nie wyszło, bo byliśmy tego samego wzrostu.

— Asther! Paniczu, gdzie jesteś?! — Obaj odwróciliśmy głowy w kierunku, z którego dochodziły wołania.

Ktoś był blisko.

Natychmiast przylgnęliśmy i kucnęliśmy przy murach MOJEJ fortecy. Obaj przytknęliśmy palec do ust i skinęliśmy głową, że musimy być cicho.

— Kto to? — zapytałem szeptem, starając się dostrzec osobę przez krzaki, lecz nie byłem w stanie nic zobaczyć.

A&A |BL|Where stories live. Discover now