Rozdział 1 ♥

8 0 0
                                    

„Dobrze poznaje się tylko to, co się oswoi"
— „Mały Książę".

To był bardzo gorący, lipcowy dzień. Pewien mężczyzna wyszedł pobiegać w lesie. Było tak gorąco, że co jakiś czas musiał przystawać, żeby odsapnąć i napić się wody. Podczas jednej z takich przerw usłyszał skomlenie, dobiegające z głębi lasu. Pobiegł w tamtą stronę. Dźwięk wydawał się coraz głośniejszy i coraz bardziej żałosny. Po kilku metrach zauważył on psa przywiązanego do drzewa pełnym słońcu. Zwierzak ciężko dyszał i był uwiązany na bardzo krótkim sznurku. Mężczyźnie zrobiło się go żal. Odwiązał go, dał mu wody i zaprowadził do swojej koleżanki, która była weterynarzem w pobliskiej przychodni. Była ona metyską1 o brązowych, długich, lekko falowanych włosach. Nie miała łatwo w życiu. Dzieciństwo miała piękne, ale potem postawiła na swoje wykształcenie i karierę, zapominając całkiem o życiu uczuciowym, a jeśli już miała chłopaka, każdy jej związek kończył się w nieprzyjemnych okolicznościach. Miała za to oddanych przyjaciół, na których zawsze mogła liczyć, a oni również mogli zawsze liczyć na jej pomoc.
— Ma ponad 40 stopni gorączki. Jeśli przeżyje noc to będzie cud. W ogóle nie wiem jak tu przyszedł o własnych siłach, ale nie może tutaj zostać. Ktoś musi się nim opiekować przez noc.- powiedziała Caren, koleżanka mężczyzny imieniem Steven, który znalazł nieszczęsne zwierzę.
— Chętnie się nim zajmę.— Od razu, bez zastanowienia odrzekł Steven.
— A co z Margaret? Wiesz przecież, że boi się psów a ten jest naprawdę duży
— Zajmę się tym. Trzeba mu też wymyślić jakieś tymczasowe imię. Nie będziemy na niego przecież wołać „Ten, chodź tu" albo „Pies, zejdź z kanapy".
— To już zostawiam tobie.
Caren odwiozła Stevena, bo biedny pies ledwo mógł ustać na nogach. W drodze mężczyzna zastanawiał się jak dać psu na imię i przede wszystkim jak przekazać swojej ciężarnej żonie, że będą mieli nowego tymczasowego lokatora.
Młody prawnik poznał kobietę jeszcze w szkole podstawowej ale dopiero w liceum zrozumieli, że to coś więcej. Byli małżeństwem już kilka lat i cieszyli się, że na świat niedługo ma przyjść ich pierwsze dziecko. Kochali się pomimo, że wydawało się jakby pochodzili z dwóch różnych światów.
On pochodził z bogatej rodziny, odziedziczył kancelarię adwokacką po swoim ojcu ale nigdy nie odnosił się z tym ani się nie wywyższał. Był to młody, wysoki, wysportowany mężczyzna mający 30 lat. Zawsze szukał dziewczyny, która pokocha jego a nie jego pieniądze czy wygląd
Ona za to pochodziła ze wsi. Jej rodzina była biedna. Była ona wysoką, jasnowłosą blondynką. Zawsze starała się dobrze ubierać jak również mieć zadbane włosy i paznokcie. Rodzice chcieli, żeby kiedyś to Margaret prowadziła gospodarstwo ale ta miała kompletnie inny plan. Lubiła pomagać, nie była próżna. Po prostu lubiła życie na pewnym poziomie ale pieniądze nie były dla niej najważniejsze. Chociaż cieszyła się, że Steve może zapewnić jej takie życie jakie chce, kochała go i twierdziła, z resztą tak jak i on, że razem wyjdą nawet z najgorszych problemów. Nawet kiedyś przebrnęli przez problemy finansowe kiedy wydawało się, że są w beznadziejnej sytuacji i wylądują na bruku.
Kiedy Steven i Caren podjechali pod dom pies podniósł się jakby zastanawiając się, co się dzieje. Wyglądał jakby czuł się trochę lepiej. Wstał i powoli poczłapał za Stevenem w stronę drzwi wejściowych. Steven zadzwonił dzwonkiem. Jego żona Margaret będąca w ciąży z ich córeczką była w wyjątkowo dobrym nastroju. Do czasu, aż zauważyła ich gościa.
— Co to za pies?!
— Znalazłem go.
— Po coś go tu przywlókł?!
— To tylko na jakiś czas. Ktoś go zostawił przywiązanego do drzewa w lesie. Caren powiedziała, że ktoś musi się nim zająć przez noc a i tak to będzie cud, jeśli przeżyje. Proszę, zgódź się.— Margaret długo nie chciała ulec ale w końcu powiedziała.
— Dobrze ale na pewnych warunkach:
1. To ty się nim zajmujesz. To ty budzisz się w nocy, żeby zobaczyć czy wszystko z nim w porządku i to ty wychodzisz z nim na spacery
2. Jeśli ten potwór ruszy moje szklane łabędzie, które dostałam od mamy to nie chciałabym być ani w jego ani w twojej skórze.
Steven zgodził się ale nie był pewien czy uda mu się dotrzymać drugiego warunku. Tak oto bezimienny, młody, kundelek, jeszcze kilka godzin temu umierający z przegrzania zamieszkał ze Stevenem i Margaret. Na jakiś czas.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 15, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Emily i Lucky- najlepsi przyjacieleWhere stories live. Discover now