- 3 -

2.3K 184 89
                                    

Miłego dnia i czytania x


*

Słońce rzucające delikatne, złote promienie, maluje wszystko wokół Harry'ego. Ciepły wiatr i drobny piasek łaskoczący jego stopy, gdy biegnie wzdłuż fal tuż obok swojej siostry, brzmią tak magicznie, że jest pewien tego, że to musi być sen. Niestety, jego podejrzenia okazują się słuszne, gdy mruży oczy i nie widzi już nadchodzących wielkich fal ani nie słyszy, jak jego matka śmieje się z tego, że Gemma wciągnęła go do wody. Nie słyszał śmiechu swojej matki tak długo, że prawie zapomniał jak unikalny był ten dźwięk, a jego stopy nie widziały plaży od tego pięknego dnia prawie sześć lat temu, jednak czuje się zadowolony i ogrzewany tam, gdzie obecnie się znajduje i zaplątuje się w miękką pościel na łóżku w gościnnym pokoju Louisa.

Rozciąga się, a światło słoneczne wpadające przez okno ogrzewa jego nagie ręce i klatkę piersiową. Siada, gdy jego uszy wychwytują cichy dźwięk głosu Louisa w połączeniu z Duke'em, dochodzącym z jakiegoś miejsca w mieszkaniu.

Przez ostatni tydzień miał możliwość budzenia się, kiedy tylko chciał; możliwość czegoś, czego nie miał od ponad sześciu miesięcy. Śpi godzinami, zupełnie tak, jakby jego ciało próbowało nadrobić każdą utraconą sekundę, gdy wędrował po mieście wyczerpany.

Zazwyczaj budzi się około południa w cichym, pustym mieszkaniu, gdy Louis już dawno wyszedł do pracy, ale dzisiaj jest dopiero dziewiąta. Zwykle na palcach wychodzi cicho z pokoju, by znaleźć Duke'a śpiącego w pobliżu jego drzwi i odręcznie napisany list od Louisa, przyklejony do futryny. Czasami jest to tylko zwykłe 'dzień dobry' i informacja o tym, do jak późna będzie musiał zostać w pracy. Przez większość czasu to nic innego jak umiejętne, uprzejme naciski ze strony Lou, by Harry wziął w końcu jego kartę kredytową i pozwolił sobie zaszaleć. Harry oczywiście nigdy by tego nie zrobił, nawet gdyby Louis wcisnął kartę do jego ręki i sam nią zapłacił, ale nadal uważa to za zabawne i niesamowicie słodkie, to, że Louis tak bardzo próbuje go do tego zachęcić. Mężczyzna jest hojny, uprzejmy i zdecydowanie znalazł się na tej krótkiej liście osób, które Harry uważa za prawdziwych przyjaciół. Wie, jak niesamowite ma szczęście, że ma w swoim życiu kogoś, kto troszczy się o niego tak, jak robi to Louis, dlatego też robi wszystko, by go nie wykorzystać, pomimo jego marnych prób zepsucia Harry'ego.

Kiedy w końcu wchodzi do kuchni, zastaje ją w totalnym chaosie z Louisem siłującym się z Duke'em na podłodze, który stara się założyć mu obrożę, ponieważ ten nie jest jeszcze wystarczająco duży i ciągle się z niej wysuwa. Jedną ręką próbuje trzymać psa, a druga ciężko pracuje, próbuje zapiąć klamrę, ale Duke uważa to za zabawę, ponieważ siłuje się i walczy o polizanie dłoni i twarzy Louisa.

"Co ty, do diabła, robisz?" Louis mruczy, gdy Duke próbuje wyrwać się z jego ramion. Pies przed jego właścicielem zauważa, że Harry stoi w progu i robi wszystko, by wyrwać się z jego uścisku i przywitać chłopaka. Louis podnosi wzrok, gdy słyszy przypadkowy chichot Harry'ego, kiedy psu udało się uwolnić, a jego obroża leży zapomniana na kolanach Louisa, siedzącego na kuchennych kafelkach.

"Wstałeś, dzięki bogu," wzdycha, gdy Harry pochyla się, by wziąć Duke'a na ręce. "Trzymaj. Jesteś jego zaklinaczem. Może tobie uda się zmusić go do założenia tego cholerstwa," mówi, kładąc obrożę na otwartej dłoni Harry'ego i patrzy z gorzkim zdumieniem, jak ten całuje psa, a następnie bez żadnego wysiłku zapina obrożę na jego szyi. "Popisuje się," narzeka, gdy Duke liże Harry'ego po brodzie.

"Po prostu lubi uprzykrzać ci życie, ponieważ ty tu jesteś szefem. Ja jestem tylko gościem," mówi, śmiejąc się, kiedy kładzie psa z powrotem na podłogę, a ten zaczyna szczekać na całe mieszkanie, by uczcić fakt, że Harry już nie śpi.

since i've found you || larryWhere stories live. Discover now