Rozdział 7

2.4K 96 31
                                    

- Musimy tam iść? - spytała spanikowana, stojąc już przy wejściu do lochów. Nie żeby się bała, ale chyba jednak coś w tym było. Nie miała ochoty spędzać wieczoru w towarzystwie Ślizgonów. I to jeszcze pijanych. Przecież to nie mogło się dobrze skończyć. Do tego wszystkiego prawdopodobnie będzie tam jedyną Gryfonką, co od razu stawia ją na przegranej pozycji. To musiało się źle skończyć, nie było innej opcji.

- Obiecałaś, więc się już nie wykręcisz. Poza tym będzie tam Pansy, więc nie będzie tak źle. Tylko nie daj się im sprowokować, szczególnie Draco, okey? Nie chce mi się znowu robić za przyzwoitkę między wami - zaśmiał się, na co Hermiona zgromiła go wzrokiem. To, co mówił, wcale nie było dla niej śmieszne, wręcz przeciwnie, irytowało ją jak nic innego.

Od niecnego planu Nott'a poznania ze sobą tych dwóch tak skrajnie różniących się od siebie dziewczyn minęły trzy miesiące. Był już luty, dokładniej mówiąc, Walentynki, a w Salonie Ślizgonów odbywała się właśnie impreza walentynkowa, na która dziewczyna zaciągnięta została siłą przez Teodor'a i... Parkinson. Tak, przez te trzy miesiące dużo się zmieniło. Na przykład to, że dziewczyny się zaprzyjaźniły. Trochę to dziwne zjawisko, na pewno niecodzienne, a ludzie, którzy byli świadkiem ich przyjaznych rozmów na korytarzach, byli w naprawdę przeogromnym szoku.Ale zresztą nie ma co im się dziwić. Same zainteresowane nie mogą uwierzyć w to, jak łatwo poszło. Chłopak, wymyślając to wszystko, miał rację, a jego plan przebiegał wręcz idealnie.

Dlatego perspektywa obecności tej właśnie dziewczyny mimo wszystko była dla panny Granger niemałym pocieszeniem. Bo jeśli będzie miała przy sobie kogoś, kto pomoże jej jakimś cudem wytrwać ten wieczór w obecności Malfoy'a, to może nie będzie tak źle.

Jej relacje z arystokratą także uległy minimalnej zmianie. Nie był to może jakiś wielki przełom, ale nie było tak źle jak jeszcze te kilka miesięcy temu. Nie kłócili się już przy każdej możliwej okazji, nie wyzywali się od szlam czy arystokratów, ale to nie znaczy, że przestali sobie dogryzać. Jednak nie było to tak okrutne i bezduszne jak kiedyś. W dużym stopniu przyczyniła się do tego właśnie Parkinson, która była dla niej wsparciem oraz, jak Hermiona przypuszczała, prawdopodobnie urządziła sobie rozmowę z chłopakiem. Nie było mowy, żeby ten tak po prostu zmienił swoje bezduszne nawyki z dnia na dzień.

***

- No, no, no, kogo my tu mamy? Czyżby to nie bohaterka wojenna, sama Hermiona Granger zaszczyciła nasze skromne progi? Kogo jak kogo ale akurat ciebie to się tu nie spodziewałem, Granger!

- Zamknij się, Zabini i nie przeszkadzaj, jeśli łaska - warknęła Pansy. Jej nastawienie do kolegów z domu również się zmieniło od kiedy była bliżej z dziewczyną. Ale też nie chciała się z nimi kłócić, dlatego odpuściła, ciągnąc Gryfonkę w stronę prowizorycznego baru.

Pokój Wspólny został przemeblowany na rzecz imprezy. Tam, gdzie kiedyś był wielki stół i krzesła, znajdował się parkiet, a pod ścianą stał DJ, którym był jakiś przypadkowy chłopak z piątego roku, którego Hermiona znikąd nie kojarzyła.

- Co to jest? - jęknęła, widząc, że przyjaciółka nalewa jej Ognistej. - Daj spokój, Pansy i nalej mi jakiegoś wina czy coś. Przecież nie mogę się schlać.

- A to czemu, Granger?

- Bo ty tu jesteś, Malfoy - warknęła, odwracając się w stronę chłopaka, który pojawił się tak nagle i nie wiadomo skąd, a przede wszystkim po co. Jeszcze chwilę temu, kiedy weszły, siedział na kanapie razem z całą tą swoją bandą pseudo przyjaciół. Ale jedno było pewne. Tam, gdzie pojawiał się ten przebiegły arystokrata, nigdy nie działo się nic dobrego.

- Nie ufasz mi? - prychnął. A ona się zaśmiała. Chyba pierwszy raz w życiu tak po prostu szczerze się przy nim śmiała. Bo czy to nie było oczywiste? Że mu nie ufała? Byłaby skończoną idiotką, gdyby jednak to robiła.

fretka nie jest taka zła |dramione| ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz