VIII. Niesprawiedliwość wojny

187 29 83
                                    

Młody mężczyzna o płomiennorudych włosach stanął przed ciężkimi, dębowymi drzwiami. Uniósł dłoń, by zapukać, lecz zawahał się. Niewiele rzeczy w życiu wprawiało go w zdenerwowanie, jednak w tamtym momencie czuł, że chwila, która miała zaraz nastąpić, zmieni bieg wydarzeń. Usłyszał dochodzące zza pleców niecierpliwe chrząknięcie.

– Adrienie, po prostu zapukaj – dobiegł go głos ojca. Victor Marbot położył dłoń na ramieniu syna. – Jej rodzice powiedzieli, że jest przychylnie nastawiona do tego konceptu. Po prostu zachowuj się, a wszystko pójdzie jak z płatka.

Adrien jedynie pokiwał głową. Odetchnął i zastukał. Wkrótce pojawił się kamerdyner.

– Państwo Marbot, państwo Saint-Cloud już czekają w bawialni.

Victor i Adrien zostali wprowadzeni do sporych rozmiarów posiadłości. Młody dziedzic nie mógł uwierzyć, że rezydencja należała do kupców, którzy niedawno poczęli odgrywać znaczącą rolę w handlu na terenie niemal całej Francji. Saint-Cloudowie ponoć wywodzili się ze średniej szlachty, która po upadku Napoleona I utraciła majątek, gdyż zdecydowanie opowiadała się za cesarzem i jego działaniami. Gdy na tron Francji powrócili Burbonowie, przykładnie ukarali Saint-Cloudów, odbierając im ziemie. Wtedy ci przenieśli się do Paryża, nie dali się jednak stłamsić dynastii. Cierpliwie i mozolnie pracowali, trudnili się handlem i kupiectwem, aby wreszcie odzyskać utraconą fortunę. Gdy Napoleon III znów mianował się cesarzem, wynagrodził wierną jego rodzinie familię Saint-Cloudów, zwracając im ziemie. Mimo to nie zrezygnowali oni z dochodowych zajęć kupieckich. Głowa rodu, Théodore, ponoć chętnie angażowała dochody familii w różne przedsięwzięcia, przez co pieniądze wciąż pozostawały w obrocie i przynosiły zyski. Zdobyty pracą własnych rąk majątek był widoczny w każdym detalu posiadłości rodziny. Marmurowe posadzki i złocone balustrady przywodziły na myśl pałac rodziny królewskiej. Lecz Adriena nadal nurtowały wątpliwości.

– Papo, czy to na pewno rozsądne? Średnia szlachta, kupcy, handel... Nie jestem przekonany, czy to odpowiednia partia dla mnie – wypowiedział swe obawy Adrien, patrząc na ojca.

W tym samym momencie usłyszał stukot obcasików na schodach. Spojrzał w górę i spostrzegł jeszcze skrawek białego materiału znikający w miejscu, gdzie schody skręcały.

– Adrienie, cóż ty najlepszego wyprawiasz? Dziewczyna usłyszała i najpewniej będzie do ciebie uprzedzona albo, co gorsza, pocznie żywić urazę. Bądź roztropny! Jeżeli Marbotowie połączą się z Saint-Cloudami, nic nas nie powstrzyma! Fortuna się podwoi, a może nawet potroi! Poza tym, mówiłem ci już, że Veronique Saint-Cloud będzie idealną żoną! Obserwuję ją od pewnego czasu i jestem przekonany, że się sprawdzi! – zapewniał go ojciec.

Kamerdyner poprowadził ich dalej, do bawialni, kolejnej imponujących rozmiarów sali. Na suficie widniał ogromny fresk przedstawiający pola i lasy, w rogu pomieszczenia stał fortepian, a sofy zajmowali już członkowie familii Saint-Cloud, właściciele niewyobrażalnego majątku i przyszli krewni Adriena.

Jeżeli nie uraziłem tej Veronique i mnie zechce, pomyślał Adrien.

Théodore Saint-Cloud był człowiekiem dojrzałym, o poważnym obliczu mężczyzny przedsiębiorczego i pracowitego. Między ciemnymi włosami można było dostrzec pasma siwizny, a brązowe oczy śledziły uważnie ruchy wchodzących. Adrien na pierwszy rzut oka uznał, iż człowieka tego nie dało się oszukać w żaden sposób.

Cécile Saint-Cloud sprawiała wrażenie kobiety świadomej życia, doświadczonej i rozważnej. Twarz wyrażała powagę i skupienie, czarne włosy gładko układały się na głowie, a zielone oczy analizowały sytuację. Patrząc na nią, odnosiło się wrażenie, że trybiki w umyśle Cécile nieustannie pracują. Adrien stwierdził w myślach, że pasowała do swego małżonka.

Stulecie krynolin i działWhere stories live. Discover now