🅇🄸🄸

5.8K 258 13
                                    

Marcus dotknął mojego ramienia. Po moich plecach przeszły przyjemne ciarki, a ciało przeszyło poczucie bezpieczeństwa. Obróciłam się w jego stronę. Chłopak się uśmiechnął. Odwzajemniłam to szybkim uśmieszkiem. Nie chętnie strąciłam rękę wilkołaka z mojego ramienia. Marcus się zdziwił. Nic nie mówiliśmy więc ruszyłam do domu. Marcus biegł za mną.

Nie starał się nic powiedzieć. Widział w jakim jestem nastroju. Nie miałam teraz ochoty na rozmowy, a tym bardziej na rozmowy z nią...

- Amanda - powiedziałam, gdy zauwarzyłam blondynkę jedzącą jabłko na mojej kanapie. Dziewczyna się obruciła w moją stronę i wytrzeszczyła oczy na widok Marcusa obok mnie. Po chwili znów spojrzała na mnie.

- Witajcie - powiedziała z przekąsem. Rzuciła jabłko na dywan.

- Doszły mnie słuchy, że nie jesteś z Kasperem - odparłam zakładając ręce na piersi. Blondynka na kanapie pokiwała głową.

- Tak nie jestem. Za to ja słyszałam, że ty z nim jesteś - wytrzeszczyłam oczy słyszàc co mówi dziewczyna. Ręce mi opadły wzdłuż ciała. - Więc mi za to zapłacisz! - krzyknęła biegnąc w moją stronę. Wtedy dowiedziałam się kim naprawdę jest...

Odepchnęła Marcusa stojącego obok mnie, jakby "podmuchem wiatru". Amanda była czarownicą, która praktykowała czarną magię. Podniosła mnie siłą umysłu i rzuciła na drzwi wejściowe, otwierając je. Wybiegłam na dwór lekko przerażona. Usłyszałam kilka krzyków dzieci i matek. Blondynka przewróciła mnie i przygniotła do ziemi. Traciłam oddech z jakiegoś powodu.

Gammy i delty próbowały przeszkodzić Amandzie w biciu mnie pięściami po twarzy. Niestety nie udało im się to. Dziewczyna nade mną utworzyła barierę, przez którą nikt nie mógł przejść. Ale mimo to wilkołaki próbowały powstrzymać moją napastniczkę protestami.

Wydałam z siebie wrzask kiedy po raz kolejny pięść czarownicy uderzyła mnie w polik. Przeszywał mnie ból w jednym i drugim policzku. Nie potrafiłam opanować kolejnych wrzasków - nie z bólu, byłam silną trybrydą, a z wściekłości, która rozlała się po całym ciele.

Zebrałam siły i odepchnęłam Amandę. Moja hiper siła uniosła ją w powietrze. Po chwili blondynka znalazła się kilka metrów dalej ode mnie i się przeturlała. Wstałam szybko przecierając bolące policzki.

Amanda się nie poddawała i zaczęła podnosić się ku górze. Towarzyszyło temu syknięcie z bólu zadanego przez upadek. Spojrzała się na mnie groźnie. Znów odepchnęła mnie magią. Dzięki zwinności wilkołaka wylądowałam bardzo "wygodnie".

- Nie wiem o czym mówisz - krzyknęłam do niej zdziwiona. - Nie jestem z Kasperem.

- Kłamiesz! - odkrzyknęła łapiąc mnie za szyje swoją mocą i podciągnęła do góry. Jej oczy przybrały kolor czerni, a na twarzy Amandy zaczęły się pojawiać czarne żyły. - Jesteś nikim jeśli kłamiesz, a wiem, że to robisz! Jesteś niczym!

Poczułam mocny ból w sercu. Traciłam oddech i powoli nie miałam siły się szarpać. Postanowiłam użyć wszystkiego czego mogłam.

Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jak blondynka dostaje kopniaka w brzuch. Otworzyłam je, a ucisk na szyji stracił moc. Wylądowałam spowrotem na ziemi.

Dziewczyna na przeciwko mnie skuliła się lekko. Widziałam w jej oczach przerażenie połączone ze złością. Zaczęłam do niej podchodzić, a ta powoli się wycofywała.

- Mylisz się - powiedziałam bez emocji. - Nie jestem nikim.

Dziewczyna popatrzyła na mnie i się wyprostowała powoli. Stałyśmy pięć metrów od siebie. Zrobiłam kolejny krok. Amanda warknęła. Popatrzyłam się na nią.

Wrzasnęła ze złości i zaatakowała mnie. Iderzyła mnie pięścią w twarz. Potem dostałam kopniaka w podbrzusze. Kilka ciosów w tors i znów w twarz.

Po chwili udało mi się zablokować ciosy napastniczki. Bariera zniknęła, a gammy odciągnęły nas od siebie.

Amanda się nie poddawała i zaczęła się szarpać. Ja nie stawiałam oporu. Dziewczynie związali ręce i zaprowadzili do lochu na przesłuchania. A ja? Zostałam sama na środku podwórka.

Rozejrzałam się i zaczęłam biec w stronę domu. Marcus.





Trybryda ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz