Rozdział 7

21.5K 744 44
                                    

NADIA

Budzę się w swoim pokoju i nie mam pojęcia, ile czasu byłam nieprzytomna. Chciałabym myśleć, że to, co zobaczyłam, było tylko złym snen, ale nic na to nie wskazuję...

To był on Vincenzo De Luca. Wiedziałam, że będę jego celem, ale nie myślałam, że spotkam go tak szybko i to we własnym domu. Po ojcu spodziewałam się wszystkiego, ale nigdy bym nie sądziła, że robi interesy z takimi niebezpiecznymi ludźmi.

Mam w głowie nadmiar myśli, których nie umiem uporządkować w żaden sposób. Wkurzają mnie, bo nie dają mi spać, bo nie pozwalają się skupić, bo nie dają nawet minuty spokoju...

Nie wiem ile czasu, już siedzę we własnym pokoju, ale chciałabym w końcu zejść na dół i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Boję się jednak, że spotkam tam jego... Nadal widzę przed oczami jego zimne spojrzenie, które za każdym razem totalnie mnie paraliżuje.

Kiedy próbuje wyjść z pokoju, wpadam na Nancy.

- Twój tata zaprasza cię do gabinetu. - zaczyna, ale widząc moją minę, rusza w moim kierunku i mocno mnie przytula. Następnie dodaję. - Kochanie co się dzieje? - kiedy słyszę jej słowa, momentalnie się rozklejam i zaczynam płakać. To jest silniejsze ode mnie... Nie potrafię tego powstrzymać.

- Moje życie to jedno wielkie nieporozumienie. - żale się.

- Csii. Kochanie, uspokój się. - mówi, a ja staram się opanować. - Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć prawda? - nie wiem, co się stało, ale nie potrafię wydusić z siebie słowa. - Aniołku, proszę Cię, nie płacz.

- Kiedyś myślałam, że mam wszystko, ale okazuję się zupełnie inaczej. - zaczynam, a ona ściera opuszkami palców łzy z mojej twarzy. - Miałam swoje marzenia, plany, a straciłam to, bo nie potrafiłam przeciwstawić się własnemu ojcu. A teraz jest jeszcze gorzej, bo przechodzę przez piekło i nie potrafię sobie z tym poradzić. To tak bardzo boli Nancy.

- Kochanie, spójrz na mnie. Całe życie przed tobą i nie chcę, abyś się poddawała. Pamiętaj, że jesteś silna i sobie poradzisz. No już aniołku, otrzyj te łzy. - podaję mi chusteczkę.

- Dziękuję Ci, że jesteś. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. - mówię z uśmiechem. Chyba naprawdę potrzebowałam tej rozmowy. No nic... Czas odwiedzić ojca.

Wchodzę do gabinetu i od razu przechodzę do rzeczy.

- Mam nadzieję, że nie masz żadnych zastrzeżeń co do umów? - pytam.

- Dokładnie je przeanalizowałem i wydają mi się być w porządku. Jednak nie mogę dać Ci pewności, że będą odpowiadać twojemu przyszłemu mężu. - oznajmia, przeglądając jakieś dokumenty. Znowu totalnie mnie ignoruje...

- Wyraziłam już swoje zdanie na ten temat i jasno dałam do zrozumienia, że nie zamierzam zmieniać czegokolwiek w tej umowie. Jak mu się nie spodoba, to będzie tylko i wyłącznie jego problem. Dobrze wiesz, dlaczego zgodziłam się to zrobić i dotrzymam danego słowa, ale tego samego oczekuję względem siebie. Jednak jeśli będzie inaczej, to po prostu się pożegnamy. - staram się zachować spokój, ale coraz gorzej mi to wychodzi.

Widzę, że ojciec coraz bardziej się denerwuję. Wydaje mi się, że nadal coś przede mną ukrywa. Chciałbym dowiedzieć się też, co do cholery robił tutaj De Luca.

- Tato? - zaczynam, bo naprawdę nie daję mi to spokoju. - Mogę cię o coś zapytać? - dodaję, na co kiwa głową. - Widziałam dzisiaj kilka samochodów na placu przed domem. To twoi nowi klienci? - dopytuję, udając, że nie mam na ten temat zielonego pojęcia.

Ojciec słysząc moje słowa prawie krztusi się powietrzem. O co tu do cholery chodzi? Wiem jedno... Coraz bardziej mi się to nie podoba.

Francesco nie odpowiedział na zadane pytanie, a ja nie zamierzałam się kłócić i tak miałam wystarczająco dużo na głowie. Poza tym jedyne, o czym myślałam w tamtym momencie, był fakt iż podpisałam z nim umowę dotyczącą mojej wolności.

W końcu nadszedł dzień spotkania się z moim przyszłym mężem i jego rodziną. A ja od rana nie mogę znaleźć sobie miejsca. Pomimo tego, że to tylko układ bardzo obawiałam się, kim okaże się ten mężczyzna. Albo będzie to jakiś zadufany w sobie dupek, albo - co gorsza - jakiś obleśny dziad. Zdecydowanie wolałabym pierwszą z opcji i nie ukrywam, że chciałabym, aby okazał się w porządku. Inaczej ciężko będzie przetrwać w tym małżeństwie całe trzy miesiące. No trudno albo się uda, albo po prostu się pozabijamy.

Od czasu ostatniego spotkania z De Lucą nic niepokojącego się nie wydarzyło, więc jestem coraz bardziej przekonana, że to był po prostu przypadek, a ja jak zwykle przesadzałam. Na dodatek wczoraj dzwoniła Cas, aby przekazać mi, że nie mam się czego obawiać. Nie ukrywałam, że ta informacja jeszcze bardziej mnie uspokoiła.

Ojciec cały dzisiejszy dzień chodzi jakiś podenerwowany. Zresztą nie dziwię mu się... W końcu to ode mnie wszystko zależy. Niech się nacieszy, póki może, bo przyjdzie mu się zmierzyć z tym, co dla niego przygotowałam. Zemsta będzie słodka tatusiu...

Stoję przed lustrem w długiej czerwonej sukni z rozcięciem przy nodze i odkrytymi plecami. Nie ukrywam, że ta kreacja jest dość odważna, ale co mi tam. Na nogi założyłam złote sandałki na wysokiej szpilce. Moje włosy dzisiejszego wieczoru są upięte w luźnego koka, a makijaż bardzo subtelny. Nie miałam najmniejszego zamiaru nakładać tony tapety na twarz, żeby przypodobać się temu mężczyźnie. Szczerze? Miałam głęboko w poważaniu, co sobie o mnie pomyśli.

Kilka minut później, Nancy poinformowała mnie, żebym powoli szykowała się do zejścia na dół. Uprzedziła mnie także o tym, że ojciec i mój przyszły mąż dołączą do nas trochę później. Trochę mnie to zdziwiło, ale nie chciałam zaprzątać sobie tym głowy.

Na dół dotarłam jakieś dziesięć minut później. Wszyscy goście już znajdowali się w dużym salonie.

Rozmawianie z tymi ludźmi nie należało do przyjemnych. Na dodatek niektórzy z nich wydawali mi się bardzo podejrzani. Dobrze, że po chwili zasiedliśmy do stołu, bo naprawdę robiło się coraz bardziej niezręcznie.

Minęła już chwila czasu, odkąd wszyscy siedzieliśmy przy stolę, a ja nadal nigdzie nie widziałam ojca i jego towarzysza. Cały czas czułam na sobie spojrzenie tych wszystkich ludzi. Miałam wielką ochotę opuścić to pomieszczenie pod pretekstem szukania ojca. Gdy miałam już wstawać od stołu, usłyszałam głos Francesco. Był tylko jeden bardzo duży problem, bo tak się składa, że ja już znałam mężczyznę, który pojawił się przed moimi oczami i to był mój największy koszmar.

Ostatnie ZlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz