5

187 24 4
                                    

Bridgette usiadła przy jednym ze stolików i czekała na powrót Marinette. Wcale nie cieszył jej pobyt w tak głośnym i pełnym ludzi miejscu. W powietrzu unosił się zapach alkoholu i duszący dym, który DJ wypuszczał co jakiś czas na parkiet. Jeśli miałaby być szczera, to jeszcze nigdy nie była na żadnej dyskotece i nie sądziła, by po dzisiejszym wieczorze miała zmienić zdanie. Po chwili wróciła Marinette niosąc w dłoniach szklanki z jakimś napojem, które postawiła przed jej nosem.
- Co to jest? - spytała Brid podejrzliwie, przyglądając się kolorowemu płynowi.
- To tylko delikatny drink - odparła a widząc jej minę szybko dodała - Naprawdę ciężko upić się jednym. Skosztuj, naprawdę warto - zachęciła.
Bridgette niepewnie najpierw powąchała zawartość szklanki, a w jej nozdrza uderzył słodki zapach. To nie to żeby nie ufała kuzynce. Po prostu nigdy jeszcze w życiu nie piła. Pociągnęła ostrożny łyk czując jak po jej języku rozlewa się przyjemny cytrusowy smak, który pozostawił po sobie lekki posmak alkoholu rozgrzewający jej gardło. Musiała z zaskoczeniem przyznać, że to faktycznie smakowało dobrze.
- I jak? - spytała Marinette siadając tuż obok.
- Miałaś rację. Jest smaczne - przyznała - ale nadal nie rozumiem po co tu jesteśmy - wyznała.
- Jak to po co? nie znasz powiedzenia klin zwalczaj klinem? - zapytała Marii - Popatrz ilu jest tutaj facetów. Zaszalej, a może któryś akurat ci się spodoba - odparła dumna z siebie kuzynka.
- No nie wiem... - zaczęła nie przekonana Bridgette. Tak na prawdę wcale nie czuła, ani żeby obecność w tym miejscu miała naprawdę jej pomóc, ani żeby w ogóle jej potrzebowała. Zdecydowanie wolała ciasteczka i nudną komedię romantyczną, która... która...
- Wiem co sobie myślisz, ale chociaż spróbuj - poprosiła Marinette ściskając jej dłoń. Spojrzała w fiołkowe oczy swojej krewniaczki, która w zasadzie była jej bliska jak rodzona siostra i postanowiła, że w zasadzie dla niej faktycznie mogłaby to zrobić. Posłała jej ciepły uśmiech.
- Więc wypij to i ruszamy na parkiet! - zawołała uradowana Marii.
Wypiła duszkiem zawartość szklanki i choć była łagodna, na moment porządnie zakręciło jej się w głowie. Musiała zapamiętać na przyszłość, że miała słabą głowę do mocniejszych trunków. Marinette pociągnęła ją w kierunku tańczących na parkiecie ludzi i wmieszała się w tłum. Z głośników płynęła muzyka klubowa, do  której zaczęły tańczyć. Bridgette była w swoim żywiole i zwinnie poruszała się w rytm granej muzyki. W duchu dziękowała Mistrzowi za naukę różnych stylów walki, bo niektóre ruchy wręcz idealnie nadawały się do tańca. Wtedy w tłumie zobaczyła znajomą blond czuprynę. Miała sporą nadzieję, że jej umysł płata jej figle i tylko jej się zdawało. Jednak z pomiędzy tłumu w którym na moment powstała, luka zobaczyła go w pełnej okazałości. Gładko zaczesane na bok włosy, biała koszula rozpięta pod szyją, dłonie włożone jak zwykle w kieszenie czarnych spodni... Bridgette przełknęła głośno ślinę na ten widok. Felix prezentował się nieziemsko, i nawet bardziej podobał jej się w takim luźniejszym wydaniu niż na co dzień. Stał oparty o kolumnę lustrując swoim zimnym spojrzeniem otoczenie. Zamarła kiedy jego wzrok przesunął się po niej, ale najwyraźniej musiał jej nie zauważyć. Wtedy spłoszona wykonała pełny obrót i pędem ruszyła do stolika, od którego chwilę wcześniej odeszły. Ukucnęła za nim by nikt jej nie zobaczył, zastanawiając się jak przemknąć obok niego niezauważona, ponieważ stał akurat na drodze do wyjścia z klubu.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała Marinette pochylając się nad nią.
- Felix tu jest - jęknęła - muszę się gdzieś ukryć - rzuciła rozglądając się nerwowo dookoła.
- Chyba żartujesz, to wręcz idealny moment żeby pokazać mu co stracił - zawołała z entuzjazmem Marii próbując wyciągnąć ją zza stolika.
- Zostaw mnie! Ja nigdzie nie idę! - zawołała Bridgette - O nie! On tu idzie - jęknęła zrozpaczona i schowała się za krzesłem. Może faktycznie przesadzała, ale po tym jak ostatnio ją potraktował, nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy a co dopiero przebywać w jego towarzystwie dłużej niż sekundę.
- No choć - powiedziała zirytowana Marinette i szarpnęła ją niespodziewanie za rękę tak, że obie zatoczyły się prawie na parkiet. Marinette uderzyła plecami o coś twardego, a kiedy się odwróciła napotkała zielony tęczówki jednego z chłopaków, na którego twarzy zagościł szelmowski uśmieszek.
- Witam piękne Panie - przywitał się grzecznie, zginając się niemal w pół i posyłając im szeroki uśmiech. Marinette zmierzyła go od stóp do głów marszcząc brwi, a jej mina świadczyła o tym, że nie zrobił na niej takiego wrażenia jak mógłby się spodziewać. Bridgette zerknęła nieśmiało na Agreste i mimowolnie rumieniąc się na twarzy pomachała do niego.
- Cześć Felix - przywitała się na co uniósł dumnie głowę do góry i prychnął.
- Hej może by tak grzeczniej - rzuciła Marii podpierając się pod boki, na co Felix spojrzał na nią zaskoczony. Pomyślał, że dziewczyna musi być spokrewniona z Birdgette, bo oprócz podobieństwa fizycznego miały równie niewyparzone języki.
- Nie przejmuj się nim Księżniczko, on zawsze jest taki sztywny - powiedział Adrien konspiracyjnym szeptem, dotykając ramienia Marinette. Ta spojrzała na niego krzywo i strzepnęła z siebie jego dłoń odsuwając się o krok.
- Nikt cię nie pytał o zdanie Pięknisiu - burknęła.
- A więc uważasz, że jestem piękny? - podchwycił de Vanily puszczając jej oczko.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. Nie jesteś w moim typie - odparła lekko - wolę starszych - dodała Marii zakładając dłonie na piersi.
- hmm... w zasadzie to faktycznie możesz być starsza. Dałbym Ci z jakieś dwa - zastanawiał się na głoś Adrien, przykładając palec wskazujący do ust.
- Co dwa? - spytała Marinette gniewnie, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Dałbym ci dwa razy więcej niż ma twoja koleżanka - odparł z przekonaniem. Bridgette zobaczyła jak kuzynka zrobiła się cała czerwona ze złości. Zacisnęła dłonie w pięści i wyrzuciła z siebie nieartykułowany gardłowy dźwięk.
- To nie było śmieszne. Wiesz co? Ty i on- powiedziała wskazując na Felixa - jesteście siebie warci! - rzuciła, po czym obróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia. Adrien widocznie się przejął, bo najpierw rzucił się za nią by po chwili wrócić z powrotem. Zaciągnął szybko Bridgette i Felixa na parkiet mówiąc:
- To wy zatańczcie a my zaraz wrócimy.
Po tych słowach zniknął w tłumie, prawdopodobnie z zamiarem odnalezienia Marinette. Muzyka w tle nagle się zmieniła na coś wolniejszego, a parkiet zapełnił się tańczącymi parami. Felix i Brid stali przez chwilę w milczeniu, spoglądając na siebie. Czarnowłosa po chwili jednak speszona spuściła wzrok rozumiejąc, że przecież Felix wyraził się ostatnio jasno na temat tego, co o niej sądzi. Odwróciła się z zamiarem odejścia, kiedy poczuła jak chwycił jej dłoń. Spojrzała zaskoczona w jego zimne szmaragdowe oczy, czekając na dalszy ciąg wypadków. Felix wyglądał jakby sam nie bardzo wiedział co robi i chyba faktycznie tak było.
- Skoro już tutaj jesteśmy, to faktycznie możemy zatańczyć - powiedział wreszcie uciekając wzrokiem gdzieś na bok, a na jego policzkach dostrzegła delikatne rumieńce. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i pokiwała głowa na zgodę. To był chyba pierwszy raz, kiedy Felix powiedział do niej tak długie zdanie i to w dodatku uprzejmym tonem. Poczuła jak jej serce przyspieszyło kiedy Felix objął ją jedną ręką w pasie i przyciągnął nieco bliżej siebie, jednak zachowując odpowiedni dystans. Bridgette przez chwilę miała dziwne wrażenie, że zaraz zaczną tańczyć walca. Felix jednak z precyzją poprowadził ją w takt delikatnych dźwięków płynących z głośników i musiała przyznać, że jest to kolejna rzecz którą musi wrzucić do worka z napisem "Umiejętności Felixa". Było ich tak wiele, że jeszcze trochę a pęknie w szwach. Chłopak co jakiś czas spoglądał na nią zimnym spojrzeniem, jednak o dziwo nie dostrzegła w nim cienia pogardy czy dumy która zwykle mu towarzyszyła. Ona sama postanowiła być silna i choć wewnętrznie mogłaby się rozpłynąć pod jego dotykiem, nie miała zamiaru okazać żadnej emocji na równi z nim. W jej polu widzenia zamajaczyły sylwetki tańczącej Marinette z drugim blondynem, który ewidentnie nie przejmował się jakimiś zasadami i mocno przyciągał dziewczynę do siebie, a ona choć minę miała nie do końca zadowoloną, oplotła dłońmi jego szyję a policzek oparła na jego ramieniu. Bridgette znowu poczuła to dziwne uczucie, jakby zapomniała o czymś bardzo ważnym. Zmarszczyła brwi przyglądając się tej dwójce i mając nadzieję, że może to pomoże jej sobie przypomnieć. Niestety bez skutecznie. Tym czasem Felix przyglądał się Bridgette zastanawiając się, co go w ogóle podkusiło by jednak z nią zatańczyć. Faktem było, że czuł się trochę nieswojo i chyba chciał po prostu jakoś zrekompensować jej ostatnią nieprzyjemną sytuację. A przynajmniej tak starał się to sobie wytłumaczyć. Dziewczyna przyglądała się w skupieniu Adrienowi i kuzynce, jakby z tej odległości pragnęła przywalić chłopakowi gdyby tylko znowu przesadził. Prawie roześmiał się na głos wyobrażając sobie ten moment. Poczuł jak drobna dłoń Bridgette z niesamowitą siłą zacisnęła się na jego ramieniu a jej usta zamieniły się w wąską kreskę. Obejrzał się w kierunku w którym spoglądała i zobaczył jak jego kuzyn sprzecza się z jakimś niebieskowłosym chłopakiem. To nie wróżyło niczego dobrego a czuł, że na dziś ma już zdecydowanie dosyć wrażeń. Odruchowo spojrzeli na siebie z Bridgette i zobaczył w jej błękitnych oczach zdeterminowanie. Chwycił jej dłoń i poprowadził przez tłum w kierunku de Vanily i reszty. Już z oddali słyszeli poirytowane głosy obojga chłopaków, których Marnette starała się rozdzielić.
- Luka odpuść - powiedziała ze złością Marii, ciągnąc niebieskowłosego za przedramię.
- To twój chłopak? - spytał Adrien
- Nie... - odparła z wahaniem.
- W takim razie miałem prawo z nią zatańczyć, jak każdy inny na tej sali - odparł Adrien zakładając ręce na piersi. Na skroni Luki zapulsowała żyłka, ukazując jak bardzo chłopak jest wściekły.
- Poza tym do niczego jej nie zmuszałem - Dodał de Vanily mierząc go spojrzeniem. Luka zerknął na Czarnowłosą oczekując odpowiedzi.
- To prawda Luka. Sama się zgodziłam - przyznała kładąc powoli dłoń na jego ramieniu, którą natychmiast strząsną i bez słowa ruszył do wyjścia.
- Coś ty znowu zrobił? - warknął Felix.
- Tym razem wyjątkowo nic. Nic nie poradzę na to, że jestem przystojniejszy - odparł z uśmieszkiem na ustach.
- Luka jest moim przyjacielem i czasem zapomina gdzie są granice tej przyjaźni - powiedziała cicho Marii z ewidentnym poczuciem winy wypisanym na twarzy.
- Teraz rozumiem. Ktoś nie potrafi się pogodzić ze statusem TYLKO przyjaciela - powiedział Adrien ze zrozumieniem, ale i jednocześnie cwanym uśmiechem. Wyglądał jakby niezmiernie cieszyła go klęska poniesiona przez chłopaka - Widzę jednak, że niektórzy nie mają takich problemów - dodał po chwili znacząco spoglądając na Felixa i Bridgette, którzy przez cały ten czas stali nadal trzymając się za ręce. Gdy tylko Adrien zwrócił ich uwagę na ten szczegół, odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Mari! Musimy już iść! Mój tata będzie się martwił - rzuciła Bridgette i pociągnęła kuzynkę za rękę.
- Na nas też pora Adrien. Mój ojciec nie będzie zadowolony - zawtórował jej Felix i chwycił de Vanily za przedramię, ciągnąc w przeciwnym kierunku.
- Papa Moja Pani! - zawołał na odchodnym Adrien machając do Marinette, po czym zwrócił się do Felixa szepcząc - Ale wiesz, że wyjście jest w drugą stronę?
Kiedy drzwi sypialni Felixa wreszcie się zamknęły, z jego kieszeni wyfrunął Plagg krztusząc się od powstrzymywanego przez cały wieczór śmiechu.
- haha Powietrza haha - śmiał się do rozpuku nie mogąc złapać tchu.
- Bardzo śmieszne - burknął Felix lądując na swoim łóżku - idź lepiej zjeść camemberta - rzucił.
- A ty wiesz, że nawet głodny jestem - odparło Kwami przykładając w zamyśleniu łapkę do pyszczka.
- No co ty nie powiesz - mruknął Felix na chwilę przed tym, nim z szafki pełnej spleśniałego sera dało się słyszeć jakąś szamotaninę. Po chwili Plagg pojawił się tuż przed jego nosem z olbrzymim i cuchnącym jak tygodniowe skarpety kawałkiem sera.
- Ten dzień jest zdecydowanie warty uczczenia! - zawołało podekscytowane stworzonko.
- A to niby dlaczego? - zainteresował się Felix.
- To szczególny dzień, bo pierwszy raz odkąd cię znam zachowałeś się prawie jak normalny człowiek - ogłosił uroczyście czarny kotek.
- Plagg... - warknął ostrzegawczo Felix, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek.
- Wznoszę toast za prawie ludzkiego Felixa Agreste! - zawołał Plagg i wpakował cały kawał sera do pyszczka.
- Niech cie Plagg! - Krzyknął wkurzone Felix zrywając się z łóżka.

Bunnix wybuchnęła śmiechem, prawie opluwając się chińszczyzną którą zwinęła sprzedawcy w Hongkongu. Plagg nie ważne gdzie i kiedy, zawsze był tym samym wkurzającym Kwami. Musiała przyznać, że on i Felix zadziwiająco dobrze się ze sobą dogadywali, i choć ich relacja była raczej pełna przytyków i złośliwości wyglądało ma to, że darzą się przyjaźnią. Bunnix podeszła do elipsy i przesunęła ją do tyłu, jakby przewijała film by cofnąć się do momentu w którym Marinette spotkała Adriena. Uśmiechnęła się do siebie widząc potyczki słowne tych dwoje. Mimo, że nie nosili masek, zachowywali się dokładnie tak samo jak Biedronka i Czarny Kot których znała. Może tutaj byliby szczęśliwsi, bo mogli być takimi jakimi zawsze chcieli? Przewinęła dalej i zatrzymała na momencie w którym tańczyli w swoich objęciach, przywołując tym samym fale wspomnień. Bunnix pamiętała jak lata wstecz Chloe zorganizowała imprezę na którą zaprosiła całą klasę. Wtedy Adrien i Marinette tańczyli w ten sam sposób o co skrzętnie zadbała Alya.
- Nawet tutaj przeznaczenie ich dosięga - powiedziała cicho z delikatnym uśmiechem na ustach.

Utracona rzeczywistośćWhere stories live. Discover now