8. Legenda wyśniona

265 32 5
                                    


Mysz wciąż tam była. Leżała dziwnie wklęsła i zesztywniała na wycieraczce. Ojciec, który rano wychodził najwcześniej, bo jeszcze przed szóstą, musiał jej nie zauważyć albo wręcz przeciwnie i po prostu zrobił za drzwiami większy krok niż zazwyczaj. Sebastian też zupełnie zapomniał o tym biednym stworzeniu i pewnie miałby nieprzyjemną niespodziankę, ale mama odświeżyła mu pamięć.

– Sebastian, rusz się i zrób coś z tym – rzuciła do syna męczącego przed telewizorem śniadanie, gdy miała właśnie wychodzić z Bohunem na spacer. – Prawie to capnął.

– Co niby? – rzucił nieprzytomnie Sebastian skupiony na oglądanym przez niego już ze sto razy odcinku „Teorii wielkiego podrywu". – A, ta mysz czy coś. No to wyrzuć.

– Powiedziałeś „wyrzuć"? To było żywe stworzenie. Należy mu się jakiś szacunek, Sebastian.

– No to co mam zrobić? – sapnął, już podnosząc się z fotela. Wiedział, że tej dyskusji nie wygra. No i matka miała jednak rację. Sam miałby wyrzuty sumienia, gdyby wyrzuciłby tą biedną mysz do śmietnika. – Pochować?

– No wreszcie coś mądrego powiedziałeś – pochwaliła go matka, odciągając żywo zainteresowanego truchłem Bohuna. – Weź jakiś karton, po herbacie czy coś, włóż je tam, a potem zakop na łące.

– Okej.

Dopił resztki herbaty, umył się i ubrał, w co było pod ręką i znośnie pachniało, po czym wyszedł na klatkę. Chwilę zastanawiał się nad tym, czy powinien dotykać truchła gołymi rękami, w końcu mysz mogła mieć jakieś pasożyty. Zaraz jednak skarcił siebie za bycie takim... pedantem. Zupełnie jakby zamienił się w Grzesia.

– A co ty wyprawiasz najlepszego?

To Aśka z telefonem w jednej ręce i workiem ze śmieciami w drugiej zaglądała mu teraz przez ramię. Nawet nie usłyszał, kiedy schodziła po schodach z piętra wyżej.

– A nie widzisz? – parsknął. – Wkładam martwą mysz do opakowania po Liptonie. Będę ich zaskarżał i zostanę milionerem.

– Marzenia ściętej głowy.

Święta racja, pomyślał Sebastian, wstając z klęczek z myszą w kartonie. Żeby się stąd wyrwać, potrzebowałby cudu jak szóstka w totolotku. To zupełnie popsuło mu humor, a na dodatek przypomniał sobie wczorajszą porażkę z Monterem na koncercie.

– Hej! – Aśka klepnęła go z całej siły w plecy, widząc jego markotną minę. – Idziesz zakopać do lasu? To pójdę z tobą, tylko o kontenery zahaczymy.

– Spoko.

Pod drodze na łąkę streścił jej wszystko, czego Aśka jeszcze nie wiedziała. Dziewczyna nie należała do subtelnych, więc śmiała się, kiedy historia stawała się śmieszna, czyli kiedy Sebastian zamieniał się w żałosny, bezkształtny glut, z którym Monter robił, na co miał akurat ochotę.

– Czy na tym świecie nie ma już normalnych facetów? – zamarudził Sebastian, kopiąc łyżką dziurę w poprzerastanej korzeniami ziemi na łące, nieopodal wzgórza, gdzie często w lecie robiono ogniska. – Nie jakichś przegiętych hipsterów, ani kryptopedałów z przerostem ego? Jakichś takich normalnych?

– A od czego masz Internet? – spytała Aśka, która kucała obok i wyplatała jakiś wianek.

Sebastian zerknął na nią ukradkiem. Zapewne swojemu dziełu też zrobi zdjęcie i wrzuci na Instagrama, jak to zrobiła z myszą w kartonie, pomimo jego protestów.

– Ta, gdyby w pierwszym zdaniu pytali o to, jaką lubię muzykę, a nie ile mam centymetrów.

– A ile masz centymetrów? – zainteresowała się Aśka, chichocząc.

Trzy światy [boyxboy]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ