22. Ten pierwszy raz

65 11 20
                                    

15 maj 2013 r.

Stan mamy Marisol nie był najgorszy. Agnes od razu wdrożyła leczenie, a lekarze uważali, że wszystko będzie dobrze. Alfonso za to stał się bardziej oziębły, jakby starał się milczeniem zabić wszystkie problemy. Marco każdego dnia dzwonił do Marisol z pytaniem, jak się czuje. Dorosłe życie naprawdę było do bani.
Marisol miała w głowie poważny mętlik. Teraz zastanawiała się, w jakiej relacji jest z Marco. Czy to dalej przyjaźń? Czy przyjaciele się całują?
Bonie kiedyś powiedziała, że większość przyjaciół, którzy postanowili zostać parą, szybko się rozstała. Oczywiście Mari nie zamierzała jej słuchać. Nie zamierzała być w związku, dlatego musiała jak najszybciej wyjaśnić to z chłopkiem.

Umówili się w Sasheque. Marisol dotarła pierwsza i zdążyła zamówić sobie bananowe Smoothie. Marco się spóźniał, więc dziewczyna wyjęła komórkę, by napisać do niego wiadomość, aby się pospieszył. Schowała telefon i popijając przez słomkę Smoothie, rozglądała się po restauracji. Jej wzrok zatrzymał się na Stefano i tajemniczej brunetce, którą trzymał w pasie. Ponownie wyjęła telefon i włączyła aparat. Zrobiła parę zdjęć na przybliżeniu i nerwowo zaczęła rozglądać się za Marco, który chwilę później wpadł, niesamowicie dysząc.

- I ty masz zostać piłkarzem? - powiedziała ironicznie i kazała mu szybko usiąść, a następnie pokazała palcem w stronę Stefano. - Patrz tam.

- Bonie nie farbowałaby włosów na taki naturalny kolor. - odpowiedział z pewnością w głosie, a Marisol kiwnęła głową, by potwierdzić jego słowa.

- Co robimy? - chłopak patrzył jeszcze trochę w ich stronę, a następnie odwrócił się do stolika i potarł palcami o podbródek. - Zrobiłam im zdjęcia. Na wszelki wypadek.

- To powinno wystarczyć. Pogadam z nim jutro, zobaczymy co mi powie, jak będzie ściemniał, to pokażemy to wszystko Bonie. A teraz powiedz mi, po co się spotkaliśmy?

- Musimy wiedzieć, na czym stoimy, więc powiedz mi... W jakiej relacji my teraz jesteśmy?

- Emmm myślę, że dalej jesteśmy przyjaciółmi....

- Tak, to nie ulega wątpliwości, ale czy wszyscy przyjaciele się całują w taki sposób jak my? - Marco rozpromienił się na samo wspomnienie pocałunków z Marisol, ale dziewczyna pstryknęła mu palcami przed twarzą, więc jego wyobraźnia zeszła na boczny tor. - Nie możemy być w związku.

- Absolutnie!

- Dobra, czyli dalej jesteśmy na tym samym etapie. Nic się nie zmieniło. - oboje nadal byli spięci. Marisol sama nie wiedziała czego chciała. Każdy zawsze im powtarzał, że prędzej czy później będą razem, ale oni zawsze temu zaprzeczali. Kiedy pierwszy raz się pocałowali, Marisol poczuła, że między nimi pękła jakaś bariera i za każdym razem czuła, że zakochuje się w nim jeszcze bardziej. - Zamówić ci coś?

- Nie, wolałbym jakbyś my już stąd poszli. Mam ci coś do pokazania. - Marisol zrobiła wielkie oczy ze zdumienia, ale uśmiechnęła się ciekawa niespodzianki. Chwyciła do ręki swoje Smoothie i wyszła za chłopkiem. - Musimy jechać do mojego domu, bo jestem idiotą i zapomniałam zabrać część niespodzianki.

- Wcale mnie to nie zdziwiło.

§

Marco kazał Marisol zaczekać na zewnątrz i obiecał, że wróci do pięciu minut. Dziewczyna więc czekała, rozglądając się po swoim osiedlu. Wszystkie domy były jednakowe, każdy miał tyle samo pięter, pokoi i taki sam ogródek. Nie dawno miasto wydało zgodę na przemalowanie ich według własnego uznania, więc dom Marisol automatycznie stał się ciemnobrązowy, a dom Marco pozostał biały i dziewczynie zdecydowanie bardziej podobał się ten kolor.
Minęły dwie minuty, kiedy Igor wyszedł z domu, ubrany w garnitur i krawat.

someone you lovedWhere stories live. Discover now