IV. Chaotyczny poranek

1 0 0
                                    


       Golubin nazajutrz po całym wieczorze i nocy spędzonej na pisaniu swojego referatu trzymał w chudych rękach gotowe dzieło. Była godzina 5 rano, Aleksy spojrzawszy leniwie na zegar, następnie na rękopis, a potem znowu na zegar powiedział do siebie wycieńczonym głosem - i to jest kurwa referat - Po czym z trudem podniósł się z krzesła na którym przesiedział ostatnie 7 godzin. Rozprostowując kości czuł jedynie przytłaczające poczucie zmęczenia, zarówno fizycznego jak i psychicznego. Rozejrzał się w pół przytomny po pokoju i namierzając wzrokiem łóżko (zapominając o postanowieniu spania na podłodze) zrobił w jego kierunku kilka kroków i z impetem opadł na nie upuszczając przy tym wciąż trzymane w dłoni gęsto zapisany arkusz grubego papieru wielkości strony z atlasu geograficznego na podłogę. Golubin spał snem lekkim z jakimś podświadomym poczuciem spełnienia. "Dobrze to napisałem, zrobię wrażenie na t e j reszcie" - zdawała się wyrażać w tym momencie jego śpiąca postawa. Choć będąc szczerym, gdyby ktoś nieznający historii naszego bohatera wszedł w tamtym momencie do tego zagraconego pokoju i obrzucił spojrzeniem jego śpiącą sylwetkę prędzej uznałby tego młodzieńca za jakieś zepsute, prawdopodobnie pijackie, "indywiduum" niż za "zwycięzcę" moralnego. Dla nas jednak będzie on w tym momencie miał tę urokliwość małego dziecka, której często nie dostrzega nikt poza jego własnymi rodzicami. Dość jednak rzec, że Golubin przespał spokojnie trzy godziny lekcyjne i ocknął się dopiero około 12, kiedy to do zakończenia lekcji pozostały raptem dwie godziny. Spojrzawszy na zegarek zaraz po przebudzeniu Aleksego zdjął zimny dreszcz "tyle to gówno pisałem i teraz wszystko pewnie przepadnie, muszę się pośpieszyć" - niejasno artykułował sobie taką myśl w głowie chaotycznie szykując się do wyjścia. Wyszedł na ulicę w rozrzewnieniu najgorętszym, rumieniec gniewu wił mu się po twarzy potęgowany jeszcze zmęczeniem fizycznym wynikającym z bardzo szybkiego kroku, którym zmierzał w kierunku szkoły. - Kurwa! - wrzasnął po 10 minutach drogi, w połowie odległości od gimnazjum - ja pierdole! - wrzasnął ponownie skupiając na siebie wrogi, bojaźliwy wzrok przechodzącej po przeciwnej stronie ulicy staruszki, która krzyknęła do niego: młodzieniec tak nie przeklina, bardzo proszę - ale wypowiedziała to raczej z tonem groźby niż prośby. Golubin wrogo się na nią spojrzał, tak wrogo, że tamta aż się wzdrygnęła i zniesmaczona, a i trochę też przestraszona, poszła w dalszą drogę udając, że cały incydent nie miał w ogóle miejsca. - Ja pierdole - tym razem już pod nosem ze złością powiedział Aleksy - jak ja mogłem zapomnieć tego referatu - to mówiąc odwrócił się na pięcie i począł biec w stronę domu - przecież nawet plecaka nie wziąłem ze sobą... debil! - syknął na siebie złowrogo biegnąc po zabłoconej uliczce rozpryskując błoto na około. Po kilku minutach biegu zziajany wpadł do mieszkania, złapał plecak, zebrał z podłogi referat - jak mogło mi to umknąć? - zadawał sobie to pytanie zbierając stronice. Spakowawszy wszystko co trzeba zatrzymał się jeszcze w progu drzwi wejściowych usiłując sobie przypomnieć czy aby na pewno tym razem niczego nie zapomniał - nie zapomniałem - do takiej doszedł konkluzji po czym wybiegł ponownie do szkoły. 

Skrzydlaty gołąbeczekOnde histórias criam vida. Descubra agora