ⓍⓋⒾ

3.4K 192 11
                                    

Stanęłam przed drzwiami do gabinetu alfy i nieco niepewnie zapukałam. Po chwili usłyszałam ciche pozwolenie, na które od razu zareagowałam. Weszłam do gabinetu i podeszłam do biurka, kładąc na nim dłoń, tym samym zwróciłam na siebie wzrok blondynki. Uniosła ona jedną brew, oczekując moich wyjaśnień.

- Ktoś mnie dzisiaj zaatakował. - oświadczyłam dosyć cicho tak, by nikt niepożądany mnie nie usłyszał. - Biegałam jakieś dziesięć kilometrów od domu watahy, kiedy ktoś do mnie strzelił. Chyba jakiś facet, ale nie jestem pewna, słyszałam tylko głos. - wyjaśniłam, od razu wiedząc, że alfa i tak będzie potrzebowała moich wyjaśnień.

Kobieta rozsiadła się w fotelu. Wydawała się kompletnie nieobecna jakby myślami przeniosła się w zupełnie inne miejsce. Ja stałam tak kompletnie nic nie mówiąc. Po prostu się jej przyglądałam. Miałam jedynie nadzieję, że w tej chwili nie żałuję przyjęcia mnie do stada. W końcu podjęła to ryzyko i wygląda na to, że się sparzyła.

- Muszę... - zaczęła, ja jednak nie dałam jej dokończyć.

- Jeśli mogę alfo. - zaczęłam, na co ta skinęła głową na znak pozwolenia. - Ty dbaj o bezpieczeństwo swoich ludzi, ja zajmę się problemem.

- To już nie gang Olivio. Tutaj o siebie dbamy bez względu na wszystko, a ty jesteś jedną z nas.

- Wybacz alfo, ale to moje problemy, które przyszły tutaj za mną. Wataha nie może za nie płacić. - oświadczyłam stanowczo, krzyżując ramiona na piersiach. - Poradzę sobie, tylko daj mi działać.

- Niech będzie. - blondynka westchnęła cicho spoglądając w moim kierunku. - Tylko nie zgiń, bo Andrew mnie rozszarpie.

- Umowa stoi. - posłałam wilczycy promienny uśmiech, chcąc ją zapewnić, że wszystko będzie dobrze.

- A, jak już o nim mowa to widziałaś gdzieś tego kocura? - Sophia wyraźnie chciała zmienić nieprzyjemny temat, co jej się udało.

- Biega po korytarzu za Ester. - oświadczyłam, myślami wracając do widoku mojego mate i tego rozkosznego malucha. Ciekawe czy nasze kociak też będą takie cudowne?

- Czyli wykonuje swoje obowiązki, to dobrze. - stwierdziła rozbawiona Sophia. - Taka rada na przyszłość od doświadczonej starej kobiety. Tych braci można ustawiać, jak się chce, trzeba tylko im pokazać, że jesteś dominująca.

- Nie takiej starej, ale dzięki za radę.

- No wiesz, jestem cztery lata młodsza od Andrew, więc już trochę tych lat na karku mi się nazbierało. - stwierdziła wracając do papierów, a ja wytrzeszczyłam oczy.

W życiu bym nie powiedziała, że Sophia jest w tym wieku. No, ale u zmiennych oszacowanie wieku na podstawie wyglądu jest niemalże niemożliwe. Za długo nasze ciała trzymając dobrą kondycję, fizycznie starzejemy się niesamowicie wolno.

- Obym też tak wyglądała w tym wieku. - rzuciłam rozbawiona, na co alfa parsknęła śmiechem. - Dobra to ja już idę, hej.

Szybkim krokiem opuściłam gabinet i zaczęłam szukać mojej bratniej duszy. Andrew chciał gdzieś wyjść wieczorem, więc musieliśmy dogadać szczegóły. Tylko jasna cholera gdzie on teraz jest? I dlaczego to piętro musi być takie gigantyczne?

<Andrew>

Kiedy moja bratanica zaczęła ziewać, zabrałem ją do jej pokoiku. Oczywiście mała marudziła, że ona nie chce, ja jednak pozostawałem nieugięty na jej próby. Małe kotołaki, jak i wilkołaki potrzebują ogromnej ilości snu, a Ester na pewno nie jest wyjątkiem.

Posadziłem ją na łóżku i odwróciłem się dosłownie na dwie sekundy, a ona już biegała po pokoju. Es jest strasznie urocza jednak przy tym straszna diablica. Często się nie słucha i zawsze chce po swojemu, wdała się w rodziców nie ma co.

- Jak pójdziesz spać, to zjemy lody na deser. Co ty na taki układ? - to pewnie trochę nieodpowiedzialne jednak ja nie miałem serca jej upominać. Mała podbiegła do mnie i spojrzała w górę, uśmiechając się szeroko.

- A przeczytasz mi bajkę wujek? - spytała, przytulając się do mojej nogi. To dziecko to prawdziwa przylepa.

- Dobrze. Szybko wybierz, jaką chcesz bajkę. - mała od razu podbiegła do półki, na której stały książki i zaczęła w nich przebierać. Po chwili podeszła do mnie z wybraną książką. - Szybko do łóżka. - zabrałem od niej przedmiot i usiadłem na brzegu jej łóżka.

Dziewczynka szybko się na nie wspięła i zajęła swoje miejsce. Spojrzała na mnie tymi wielkimi niebieskimi oczami, które odziedziczyła po mamie. Ja zacząłem jej czytać. Może to dla kogoś śmieszne, ale ja zawsze doceniam czas z dziećmi mojego brata. Niestety przez obowiązki zazwyczaj nie mam czasu spędzać z nimi czasu, a jednak to moja rodzina i chciałbym być dla nich lepszym wujkiem. Dlatego chcę wykorzystać każdą możliwą okazję, by spędzić z nimi jak najwięcej czasu.

W końcu dziewczynka zasnęła. Ja po cichu podniosłem się z wcześniej zajmowanego miejsca i odłożyłem książkę na jedną z półek, kiedy odwróciłem się w stronę drzwi, zobaczyłem szeroko uśmiechniętą Olivię. Stała oparta o framugę drzwi z rękoma skrzyżowanymi na piersi. W końcu odepchnęła się od framugi i wyszła z pokoju, a ja ruszyłem w jej ślady.

- Mała naprawdę Cię lubi. - stwierdziła, cały czas szeroko się uśmiechając.

- Ponoć mam podejście do dzieci. - oświadczyłem, puszczając jej oczko. - Więc masz jakieś konkretne miejsce, do którego chciałabyś pójść?

- Nie, zaskocz mnie. - wzruszyła ramionami rozbawiona. - Chce zobaczyć, na co wpadniesz.

- Mam nadzieję, że Cię zaskoczę.

Jeszcze nie miałem wybranego miejsca, do którego chciałbym ją zabrać jednak chciałbym, by było ono wyjątkowe, tak samo jak ona. Restauracje, kina i kawiarnie wydają się o wiele za bardzo oklepane. Ola zasługuje za coś więcej, na coś zdecydowanie lepszego.

- Ja też mam taką nadzieję. - skrzyżowała ramiona na piersi i uśmiechnęła się zadziornie, przez co wyglądała mega seksownie. - Tylko...

- Nie spóźnię się. - obiecałem czując, że znowu się o to upomni.

- Raczej chodziło mi o to, żebyś mi powiedział mniej więcej, jak mam się ubrać. W końcu nie pójdę w najlepszej sukience do lasu ani w dżinsach do drogiej restauracji.

- Dam Ci znać jak najszybciej. - uśmiechnąłem się cwaniacko. - Chociaż zabawnie, by było oglądać jak zabijasz się na obcasach w środku lasu.

- A spróbuj coś takiego odwalić, to przez miesiąc się do Ciebie nie odezwę. - szturchnęła mnie w ramię ostrzegawczo. - I będziesz mógł zapomnieć o tym, że się do Ciebie przeprowadzę.

- Dobrze, nie będę ryzykować. - uniosłam ręce w geście obronnym. - Potem napisze Ci, o której się spotkamy.

- Dobra, to do potem.

- No hej. - rzuciłem w stronę oddalającej się dziewczyny.

Ruszyłem w stronę swojego pokoju. Nasze rozmowy były coraz bardziej swobodne i zaczynały trzymać się kupy, co bardzo mnie cieszyło. Powoli wszystko zaczynało dążyć do naszej względnej normy, a ja miałem jedynie nadzieję, że po drodze nic się nie schrzani.

Nigdy jej nie odnajdę Where stories live. Discover now