« prolog »

1.7K 104 15
                                    

Słońce tego dnia grzało jak nigdy nad jeziorem, ukrytego w wysokiej trawie, oraz odbijało swój blask w zimnej, przejrzystej wodzie. Drobny wiatr sprawiał iż trzciny nad wodą kołysały się powoli sprawiając przy tym miły widok dla oka. Do tego ptaki gdzieś na gałązkach drzew niedaleko, śpiewały jakoś ładniej niż zwykle. Nawet piasek nie wydawał się tak gorący jak zawsze.

Obok tego cudownego miejsca, znajdował się mały, drewniany domek wręcz idealny do odpoczynku. Wydawał się dość stary, ale to tylko dodawało mu uroku. Tak samo jak kwiatki na altanie oraz krzewy, które zaczęły porastać niektóre ściany. Natomiast na parapecie jednego z okien, znajdował się wazon z pięknie pachnącymi hiacyntami, które rosły niedaleko.

Nagle zasłony przy jednym oknie odsłoniły się a przez szybę można było zauważyć uśmiechniętego bruneta, który już myślał nad jak najlepszym spędzeniu dniu ze swoim chłopakiem. Westchnął zadowolony i spojrzał na wcześniej wspomnianego blondyna śpiącego dalej w łóżku. Musiał być wykończony, ponieważ to on prowadził całą drogę a brunet przespał się trochę w samochodzie, dlatego nie zdziwił się gdy to on pierwszy raz wstał wcześniej od niego.

Wpadł na pomysł, by przygotować śniadanie dla ich obu, mimo iż nie był dobrym kucharzem i to zawsze Chan musiał gotować. Chciał zrobić tylko jajecznicę, a to przecież umiał, prawda? Może nie było to najlepsze danie, ale wiedział, że jego chłopak doceni nawet to. Zaczął się za przygotowanie wszystkiego gdy zadzwonił do niego telefon. Odebrał nawet nie myśląc o przerwaniu przyrządzania posiłku.

— Jak tam, Hyunjin? Dojechaliście bezpiecznie? — zaczęła kobieta po drugiej stronie słuchawki. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął opowiadać jej o podróży i o tym jak to Chris jest wspaniały, że pomimo zmęczenia, poszedł z nim na spacer zaraz potem jak dojechali na miejsce.

Rozmawiał z rodzicielką kładąc telefon na ramieniu i przyciskając do niego policzek, by nie wypadł mu. Chciał wyjąć talerze drugą ręką, ale gdy zaczęły wypadać, musiał je przytrzymać. Musiał wyjąć je wolną ręką, lecz ta też zajęła się czymś innym, ponieważ półka nad nim zaczęła się chwiać i najprawdopodobniej, by na niego spadła gdyby ją puścił. Najgorsze było to, że śniadanie było już gotowe, ale nie miał jak wyłączyć gazu. Postanowił, że spróbuje wyłączyć go nogą, więc położył stopę na blacie i starał się dosięgnąć do upragnionego celu.

— Hyunjin, słońce ty moje, co ty robisz? — zaśmiał się cicho blondyn za nim.

— Staram się zrobić śniadanie i niczego nie zepsuć ani nie spalić. I byłbym wdzięczny za małą pomoc — odparł czując jak jego ręce drętwieją.

Bang zaśmiał się znów i podszedł do niego. Wyłączył gaz, poprawił talerze i przejął od niego trzymanie półki. Zdjął z niej przyprawy i oparł ją o ścianę stwierdzając, że naprawi to później. Zadowolony Hyunjin, podał mu talerz ze śniadaniem. Blondyn wziął je i musnął jego usta w ramach podziękowań. Usiedli przy stole i wzięli się za jedzenie.

— Channie? — odezwał się po pewnym czasie Hwang.

— Tak? — podniósł wzrok na chłopaka.

— Pójdziemy zaraz popływać? — spytał z szerokim uśmiechem. Wiedział, że takim sposobem starszy nie może mu odmówić. Znał go już na wylot i wiedział co działa na niego.

— No dobrze — uśmiechnął się rozczulony młodszym.— Zjedz do końca i idź się przebrać a ja pójdę po jakiś koc i ręczniki dla nas — powiedział wstając i odkładając do zlewu pusty talerz.

— Dobrze — zaczął jeść szybciej chcąc jak najszybciej wskoczyć do wody, na co starszy się zaśmiał na urocze zachowanie swojego chłopaka.

Gdy obaj byli już gotowi, wyszli z domku. Zeszli po drewnianych schodkach czując piasek pod swoimi stopami. Hyunjin ciągnął chłopaka za rękę podekscytowany a Chris starał się dotrzymać mu kroku trzymając wspomniane wcześniej rzeczy.

— No chodź, Channie — pospieszał go.— Tu może być, zostawmy to tutaj i chodź już — wskazał palcem na zacienione miejsce pod drzewem. Starszy ułożył tam rzeczy i o mało się nie przewrócił gdy brunet pociągnął go znów. Jednak gdy byli już przy brzegu, zatrzymał się przypominając sobie, że woda dalej powinna być zimna.

— No co? Nie wchodzisz? — zaśmiał się. Młodszy prychnął i zamoczył palec u nogi w wodzie, lecz zaraz go wyjął przez temperaturę.

— Wiesz, chyba się- Chan! — krzyknął gdy Bang wziął go na ręce w stylu panny młodej i wszedł razem z nim do wody. Przytulił się do niego, by tylko się nie zamoczyć.— Christopher Bang, nawet nie waż mi się mnie puścić — zagroził mu palcem.

— Nie puszczę cię, kotek — stwierdził a brunet uspokoił się nieco. Jednak zaraz potem starszy zanurkował razem z nim.

— Chris! — krzyknął gdy chłopak się wynurzył. Wspomniany zaczął się śmiać gdy ciemnowłosy uderzył go w ramię w akcie zemsty.

— Sam chciałeś pływać! — bronił się dalej śmiejąc cicho. Młodszy skrzyżował ręce na piersi udając obrażonego. Bang musnął jego usta z uśmiechem, co na nieszczęście Hyunjina, było zaraźliwe i sam po chwili się uśmiechał.

Po godzinie spędzonej w wodzie, obaj stwierdzili, że pora na relaks na kocu. Kiedy wyszli z wody, Hwang oznajmił, że czas na wyścig biegnąc do ich celu. Starszy uśmiechnął się biegnąc za nim. Oczywiście dał mu wygrać, ponieważ zawsze rozczulał go widok szczęśliwego z wygranej Hyunjina.

— Wygrałem! — zaczął się chwalić. Chris wziął jeden z ręczników i poczochrał nim jego włosy za wymówką wysuszenia ich.

— To co sobie życzysz za nagrodę? — zapytał a chłopak posadził go na kocu samemu siadając przed nim. Oparł plecy o jego klatkę piersiową a blondyn objął go z lekkim uśmiechem.

— Chcę żebyś coś mi powiedział — odparł odchylając głowę, by oprzeć ją o jego ramię.— Tylko tak szczerze.

— Co takiego? — zapytał odgarniając jego włosy z czoła, za co młodszy mógł mu podziękować, ponieważ dzięki temu widział więcej.

— Co o mnie tak właściwie myślisz? O nas? — spytał. Chan nie musiał się nawet zastanawiać nad odpowiedzią.

𝑰 𝒕𝒉𝒊𝒏𝒌... [ 𝓫.𝓬𝓱 + 𝓱.𝓱𝓳 ] Where stories live. Discover now