8. Nic ci nie jest?

2.1K 108 37
                                    


— No i ona wtedy do mnie, że powinniśmy się spotkać, a ja do niej, że raczej nie znajdę czasu. Mogłam w sumie pocisnąć jej bardziej, ale nic akurat nie przychodziło mi do głowy.

Od trzydziestu minut siedziałam w gabinecie doktora Wildera, wylewając z siebie wszystkie żale. Powoli zaczynałam przekonywać się co do wizyt u niego. Mogłam wyrzucić z siebie wszystko to, co we mnie siedziało, a on nie przerywał. Słuchał mnie z tym swoim uśmieszkiem, co jeszcze bardziej nakręcało mnie do robienia wyrzutów i ciskania się do innych ludzi. Jak gdyby wiedział, że to jeszcze bardziej zmotywuje do mówienia. Spoglądał jedynie na mnie zza swoich okularów, co jakiś czas zapisując coś w swoim notesie. Byłam cholernie ciekawa co to było, ale po kilkunastu minutach prób podejrzenia czegokolwiek, w końcu się poddałam. Zapewne pisał o tym jaką wariatką byłam, ale trudno, miał rację. To było szaleństwo. Za każdym razem, kiedy znajdowałam się w sytuacji niewygodnej dla mojej psychiki, całe moje ciało zastygało. Oddech robił się ciężki, serce biło tak szybko, że nie nadążałam nad nim zapanować. Było tak za każdym razem, gdy w jakiś sposób nawiedzała mnie przeszłość. Kiedy jednak mijał ten pierwszy szok, wszystko zaczynało się nagle we mnie gotować, a w mojej głowie pojawiało się tysiąc myśli na minutę. Przypominały one poplątane kabelki od słuchawek i za cholerę nie byłam w stanie ich rozdzielić. Taniec nie pomagał, spokojna muzyka nie pomagała. Musiałam się wyżyć. Może powinnam zapisać się na sztuki walki? Albo na siłownię? Może maltretowanie worka treningowego przyniosłoby mi choć trochę ulgi.

Westchnęłam, odsuwając na chwilę uporczywe myśli, po czym ponownie skupiłam całą swoją uwagę na lekarzu siedzącym naprzeciw mnie z nostalgicznym uśmiechem.

— Byłyście przyjaciółkami?

— Tak, najlepszymi.

— Co się między wami wydarzyło? Domyślam się, że chodzi o te słynne wakacje w Sheffield, o których nie chcesz mi jeszcze opowiedzieć.

Przełknęłam ślinę, czując, że moje ciało ponownie wzdryga się na wzmiankę o tamtych wydarzeniach. Zawsze tak było. Za każdym kurwa razem czułam te przeklęte dreszcze na napływające do mojej głowy wspomnienia. Gdzieś w głębi wiedziałam, że to nie jest wina miasta. Wiedziałam, że to splot wydarzeń oraz osób, jednak mój mózg przetwarzał to w zupełnie inny sposób. Jak gdybym musiała nienawidzić całą sobą każdy zakątek Sheffield. Przecież to tutaj tyle się wydarzyło. Przecież jest to miejsce, w którym doświadczyłam rzeczy, które tak bardzo mnie zmieniły.

— Po prostu nie byłyśmy dla siebie dobrym towarzystwem. Ja nie byłam taka, jaka ona chciałaby, żebym była — zdecydowałam się na odpowiedź, która sprawiła, że mężczyzna zmarszczył brwi.

— Jaka powinnaś być według niej?

— Jak ona. Chciała, żebym była taka jak ona.

Wypowiedziałam te słowa znacznie ciszej niż planowałam. Przez moment nie usłyszałam odpowiedzi. Po prostu siedziałam na fotelu w gabinecie, krążąc wzrokiem po ścianach i próbując znaleźć punkt zaczepienia, który sprawiłby, że mogłabym zawiesić na nim swoje spojrzenie. Czułam intensywność z jaką spoglądał na mnie siedzący naprzeciw psycholog, jak gdyby zastanawiał się co powiedzieć. Wiedziałam, że wie więcej niż mogłoby mi się wydawać. Oni zawsze wiedzieli więcej. Byłam pewna, że wyciągnął już parę wniosków, ale chciał, abym sama do nich doszła. Próbowałam tego już wielokrotnie. Za każdym razem, gdy byłam u jakiegoś psychologa, chciałam przebrnąć przez rozmową dotyczącą tych feralnych wakacji w Sheffield. Starałam się. Każda próba kończyła się jednak porażką. Dochodziłam do pewnego momentu, a później nie byłam w stanie już mówić. Nigdy nie podawałam im szczegółów. Pozostawały bezpieczne w ciemnym kącie mojego umysłu, choć momentami tak bardzo pragnęły wydostać się na zewnątrz. Pewne wspomnienia musiały jednak pozostać zamknięte najszczelniej jak się tylko dało, w największych głębinach splotów myśli.

Countdown - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now