7. Szmaragdowe łzy

316 31 8
                                    

Płacz.

Określa różne emocje i jest znakiem charakterystycznym dla różnych sytuacji.

Łzy śmiechu, smutku, radości, wzruszenia. Słone krople wypływające z oczu z powodu dumy lub rozpaczy. Są prawie tak oczywiste jak liście spadające z drzew w listopadowy dzień. A mimo to i tak różnie reagujemy na ich widok u innych osób.

Każdy człowiek płakał. Co najmniej raz w życiu. Mógł zaprzeczać, że to nieprawda, ale z góry wiadomo by było, że kłamie, bo są sytuacje, w których łzy roniliśmy wszyscy.

I właśnie świadkiem jednej z takich sytuacji była teraz Ania Shirley-Cuthbert.

Gdy przechodziła ścieżką w kierunku domu, do jej uszu dotarł ten niepokojący dźwięk, ale w nieco innej postaci niż zazwyczaj. Tym razem zdawał się on być tłumiony przez głos kogoś innego. Kogoś, kto chciał uspokoić płaczącą osobę. Dodać jej otuchy lub pocieszyć. Mówił coś do niej spokojnym głosem, ale ta zdawała się nie reagować.

Oczywiście, większość normalnych ludzi, którym życie miłe, pewnie zignorowałaby zaistniałą sytuację i ruszyła dalej, aby kontynuować codzienne zajęcia, ale Ania nigdy nie ukrywała, że nie jest do końca normalna. Było coś, co odróżniało ją od innych ludzi - wielka chęć pomocy innym i wizja nutki fantazji we wszystkim, co ją otaczało.

Dlatego nie zwlekając chwili dłużej, poprawiła wstążki w warkoczach i podążyła za dźwiękiem do jego źródła. Zeszła ze ścieżki i przeszła koło krzaków, które rosły wzdłuż niej. To, co ujrzała wywołało w niej sprzeczne emocje. Nie wiedziała czy ruszyć od razu z pomocą, czy stać jeszcze przez moment i rozczulać się widokiem, który napotkała.

Kilka metrów przed nią stał bowiem mężczyzna ubrany w grubą, zimową kurtkę, owinięty wielkim bordowym szalikiem. Na rękach trzymał małą istotkę, która opatulona kilkoma warstwami ciepłych, kolorowych ubrań płakała w jego ramionach. Spod wełnianej czapeczki dziewczynki wystawały czarne, krótkie loczki. Kołysał ją powoli, aby ją uspokoić, ale niestety bez skutku. W ich wyglądzie było jednak coś, co odróżniało ich od innych. Ich skóra miała inny kolor. Ciemniejszy.

Ania jednak nie zwróciła na to uwagi na początku. Po krótkiej chwili obserwacji postanowiła podejść i zapytać, czy mężczyzna nie potrzebuje pomocy. Wyraźnie dało się zauważyć, że nie mógł uspokoić swojego maluszka.

- Dzień dobry - powiedziała, niepewnie się uśmiechając - Przechodziłam obok i usłyszałam płacz i chciałam sprawdzić co się dzieje. Czy coś się stało? Czy mogę jakoś pomóc?

Mężczyzna popatrzył się na Anię podejrzliwie. Nie przywykł do takich propozycji i od dawna żadnej takiej od nieznajomego nie usłyszał. Dziewczyna wydawała się jednak mówić szczerze. W jej oczach bowiem nie można było dostrzec nic innego, jak czystą chęć pomocy.

- Nie, wszystko w porządku - powiedział mężczyzna i chciał podziękować za troskę, gdy jego córka znów zaczęła głośniej płakać - A tak właściwie to mam jeden problem ... Nie mogę jej uspokoić. A chyba próbowałem już wszystkiego.

Ania spojrzała zatroskanym wzrokiem na dziewczynkę, a po chwili znów się uśmiechnęła.

- Cześć, maluszku - powiedziała, głaszcząc dziewczynkę po jej rączce - Jeszcze nie wiem, jak masz na imię, ale spójrz...

- Delly. Delphine - przerwał jej tata, zanim Ania zdążyła dokończyć zdanie.

- Jak ślicznie. Zobacz więc, Delphi - rzekła dziewczyna, zdejmując wstążkę ze swojego warkocza - To prezent dla ciebie, ale tylko pod warunkiem, że nie będziesz płakać.

Missing Seashell || Awae FanfictionWhere stories live. Discover now