Rozdział 4

1.4K 57 22
                                    


Hinny?

Minęły dwa tygodnie od adopcji Anthonego przez Inę.

Brat Jasminy przebywa w Norze, gdzie pani Weasley, którą uwarza za babcię, wychowuje go jak wnuka. Czułe serce kobiety pełne miłości ma w sobie tyle energii, że pomaga cały czas Inie w opiece nad małym. Fioletowowłosa w weekend wraz z bliźniakami wraca do Nory, by pobyć trochę czasu z bratem. Jest środek tygodnia czyli środa. W wielkiej sali odbywa się teraz pora obiadowa którą kochają wszyscy uczniowie, nauczyciele a nawet pracownicy szkoły oprócz Flicha. Tego to nic niezadowoli.

- Ty obrzydliwa szlamo! Brzydzę się takimi jak ty! - w jadalni nastała cisza.

To właśnie wykrzyczała Pansy Parkinson kierując słowa do Hermiony Granger. W oczach brązowowłosej było widać jedynie łzy. Była gryfonkom, ale tak jak każdy, miała uczucia. Szlama.. obraźliwe, pełne pogardy słowo używane przez niektórych ślizgonów lub czarodziejów. Oznaczające brudną krew. Ślizgoni szczycili się czystą krwią, a gdy ktoś z tego statusu krwi zadawał się z mugolami lub ich bronił, był nazywany przez niektórych z nich ,,zdrajcą krwi".

- Brzydka, brudna i do tego.. - zaczęła wymieniać ślizgonka ale ktoś jej przerwał. Ina nie mogła pozwolić na takie traktowanie. Nikt sobie na nie nie zasłużył.

- Przymknij się Parkinson! Nikt cię o zdanie nie pytał. Poza tym. Czym ty się puszysz?! Jesteś rozpieszczoną córką rodziców, ślizgonką, czysta krew i pomiatasz innymi. Chwalisz się jakbyś była jakąś gwiazdą wieczoru a wcale tak nie jest. Więc zamknij się i rusz swoje cztery litery do stołu! - wydarła się Jasmina broniąc Hermionę, która na znak starszej gryfonki usiadła przy stole obok swojego chłopaka i przyjaciół.
Pansy nie wiedziała co powiedzieć ale w końcu odzyskała język w gębie i się odezwała.

- Zdrajczyni krwi! Taka mała, żałosna i w dodatku brzydka jak matka. Ona też była zdrajczynią krwi a ojciec ślizgon i to jeszcze postawił się rodzicom, bo nie chciał być śmierciożercom! A teraz co robią?! Nie żyją! Jaka szkoda.. - uśmiechnęła się wrednie Pansy. Ina poczuła taką złość jak jeszcze nigdy. Nie złościła się że nazwała ją brzydką zdrajczynią krwi, bo to nic nowego, ale ona wyśmiała jej rodziców, którzy tak wiele dla niej zrobili.

- Ból - odrzekła delikatnie patrząc na Pansy.
Czarnowłosa zwinęła się z bólu na podłodze. Uczniowie i nauczyciele patrzeli na to z przerażeniem. Zareagowali tylko opiekun Slytherinu, opiekunka Gryffindoru oraz dyrektor Hogwartu.

- Jasmina! Uspokój emocje - rozkazała Mcgoonagall.

Fioletowowłosa wykonała polecenie a Parkinson wstała powoli na równe nogi z pomocą Dracona Malfoya, który patrzył na Inę tak, że jakby umiał to zabiłby ją wzrokiem. Dyrektor szkoły zabrał młodą Gravity do gabinetu. Oczywiście Rita Skeeter dowiedziała się o tym co się stało w Hogwarcie i już chciała o tym napisać. Naszczęście Dumbledore jej zakazał. W gabinecie dyrektora Jasmina stukała niespokojnie paznokciami o biórko. Dumbledore wraz z Mcgoonagall i profesorem Snape'm, który przyszedł z skrzydła szpitalnego by powiedzieć o stanie zdrowia panny Parkinson, zastanawiali się jak wytłumaczyć dziewczynie jej moc.

- A więc.. Jasmino. Masz moc. Nazywana jest iluzją bólu, jest ona bardzo rzadka. Twoja mama miała taki sam dar. Być może dla ciebie sprawianie ludziom bólu nie jest darem wręcz przekleństwem ale możesz to kontrolować. Kiedy bronisz niewinnych ludzi ten dar się ujawnia i nawet nie wiesz kiedy powiesz ,,ból" - odparł spokojnie dyrektor.

Osiemnastolatka wyluzowała trochę i już pewniejsza spytała :
- Ona ujawnia się wtedy kiedy bronię niewinnych ludzi, moja mama też ją miała.. to jest dla mnie dziwne. Możecie mi w końcu opowiedzieć o historii moich rodziców?

Dorośli przytaknęli.

- Twoja mama była nieśmiałą gryfonką. Miała czystą krew i przyjaźniła się z mugolami. Od początku była smutna i przygnębiona. Rodzice ją bili i gnębili, czasami nie wytrzymywała. Chciała się po prostu zabić. Jednak pewnej nocy nakryła ślizgonów tortulujących jej przyjaciółkę. Stanęła w jej obronie i właśnie wtedy odkryła moc iluzji bólu. W grupce ślizgonów znajdował się twój tata. Ale on nie był tacy jak inni. On był od nich milszy, spokojniejszy. Nie chciał nikogo gnębić. Był lojalnym chłopakiem. Nigdy nie gardził mugolami. Twoi rodzice się zakochali. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Najpierw się przyjaźnili. Przy nim twoja mama stała się odważna. Odnalazła sens w życiu. Za to twój tata, tylko przy niej mógł być sobą. Następnie się zakochali i nie ukrywali się przed nikim. To był pierwszy w historii związek pomiędzy Gryfonką, a Ślizgonem. Resztę ich historii miłości oraz młodości już znasz - odpowiedziała Mcgoonagall, doskonale wiedząc o tej opowieści z racji tego, że w tych czasach ona była nauczycielką. Ina uśmiechnęła się promiennie.

- Możemy ci zapewnić, że wrazie problemów z twoją mocą zawsze możesz przyjść do nas i zapytać - zaproponował dyrektor.
Gryfonka podziękowała i opuściła gabinet po czym udała się do domitorium Gryffindoru.

Bała się odrzucenia ze strony innych osób. Obraz Grubej Damy przepuścił ją, a ona weszła do pokoju wspólnego gryfonów.
Wszyscy zaczęli podbiegać do niej mówiąc różne rzeczy. Między innymi : ,,ale jej przygadałaś", ,,skąd ta moc?" oraz inne podobne.

- Dziękuję - Hermiona przytuliła przyjaciółkę, co ona odwzajemniła.

- Nie ma za co - wypuściła ją z uścisku.

- Jest. Stanęłaś w mojej obronie i postawiłaś się tej wrednej ślizgonce - stwierdziła.

- To było niesamowite!! - zapiszczeli równo bliźniacy przytulając obie dziewczyny.

Resztę dnia wszyscy gryfoni spędzili razem w domitorium grając przeróżne gry i śmiejąc się mimowolnie. Opiekunka Gryffindoru spoglądała na tę sytuację z uśmiechem, tak samo jak Godryk Gryffindor. McGonagall cieszyła się, że jej podopieczni tak dobrze się dogadują i spędzają czas razem. Pod wieczór trzy najstarsze roczniki zostały i grały w mugolską butelkę. Ina musiała dwa razy pocałować Freda. Raz z wyzwania od Harry'ego pod tytułem ,,pocałuj osobę naprzeciwko siebie" i padło na rudzielca, a za drugim razem George rozkazał wprost ,,pocałuj Freda Weasleya". Hermiona i Ron oficjalnie ogłosili że są parą z czego ucieszyło się ich towarzystwo. Około dwudziestej pierwszej na dole zostali Harry, Fred, Ina, Ron, Angelina, George, Hermiona oraz Ginny, która zeszła na dół bo nie mogła spać. Harry Potter porwał Ginny na jak to on powiedział ,,minutkę". Przyjaciele siedząc w ciszy patrzyli na płonący w kominku ogień. Angelina wtulała się w tors swojego chłopaka. Hermiona przytulona była do ręki Rona, owijając swoje ręce wokół jego ręki. Ina własną głowę miała na ramieniu Freda, a on swoją głową opierał się o jej głowę. Tą ciszę musiała przerwać całująca się para. Harry i Ginny zapomnieli że w salonie nadal są ich przyjaciele. Ina jak i jej towarzysze nie czuli się komfortowo patrząc na to jak Harry ściąga bluzkę Ginny.

- Zaopatrzacie się w zabezpieczenia? - spytała troszkę rozbawiona Ina.

Para przestała się całować i spaliła buraka. Szczęście że nie zdążyli się rozebrać.

- ,,Ale wtopa" - załamała się w myślach Ginny.

- ,,Nie no, zabiję go. Jeśli skrzywdzi Ginny" - pomyślał Ron.

- ,,Ron mnie zabiję" - przeraził się w myślach Harry.

- No nareszcie! Ile można było czekać na zejście się tej pary. My obstawialiśmy, że najpierw Hinny się zejdzie dopiero później Romione, a stało się na odwrót - ucieszyli się Fred i George.

Ina wiedząc, że ani Ginny ani Harry nie czują się zbyt dobrze i za chwilę będą oplatywni pytaniami typu ,,jak to się stało", szybko wzięła pozostałych przyjaciół do wielkiej sali pod pretekstem zjedzenia kolacji, której faktycznie nie zjedli. Gdy dziewczyna wychodziła Hinny powiedziało krótkie ,,dzięki" na co ona odrzekła ,,bawcie się".



Nie bijcie mnie za następny rozdział, ale bajka nie może trwać długo i szczęśliwie...

Kiedy cię poznałem // Fred Weasley Donde viven las historias. Descúbrelo ahora