1 (✿ ♡‿♡)

28 0 0
                                    

Nie uśmiechało mi się przeprowadzenie wykładu na młodszym roku. Gdyby nie groziło mi przez to zawalenie studiów, pewnie bym tego nie robił.
Pół biedy, gdybym musiał opowiadać o czymś, co mnie interesuje, co lubię.
Ale wpływ baletu na dalsze kierunki tańca? Byłem raperem! Nie tancerzem! Na tańcu znałem się tak, jak… jak… Nic gorszego mi nie przychodzi do głowy! Ale jak mus, to mus. Od pewnych rzeczy się nie ucieknie.
Spędziłem mnóstwo czasu na przygotowywaniu się do przeprowadzenia zajęć.
Sporządziłem odpowednią notatkę, przygotowałem obszerną prezentację, a wszystko z pomocą Hoseoka, który na punkcie tańca miał kompletnego hopla.
Oczywiście gdyby nie jego domagający się uwagi chłopak, wiedziałbym więcej.
- Hoseokie, pomasuj tutaj.
- Hoseokie, pogłaszcz.
- Hoseokie, daj buziaka.
- Hoseokie pomiziaj.
No zwariować szło. A Hoseok? Oczywiście nie odmawiał niczego swojemu maluszkowi. Okay, Taehyung był uroczy i głupiutki, ale cholernie przebiegły. Nie chciało mu się ruszyć tyłka po pilot od telewizora?
- Hoseokie!
A ten już biegł by wręczyć swojemu skarbowi upragnioną rzecz.
Dlatego kiedy Hobi powiedział Tae, żeby się uspokoił, bo próbuje mi pomóc, sam byłem w szoku. Młodszy się chyba trochę obraził, ale szybko mu przeszło, kiedy jego ukochany hyung pogłaskał go po włosach i pozwolił ułożyć głowę na swoich udach.
Ulotniłem się z ich mieszkania w samą porę, bo Taehyunga ewidentnie złapała chcica.
Całą noc przed wykładem spędziłem na poszukiwaniu dodatkowych informacji, ciekawostek, baletowych spektakli… Skończyłem oczywiście słuchając Big Bangu i oglądając po raz piąty w tym tygodniu “Hustle & flow”. Miałem przynajmniej dobre chęci.
Na aulę przyszedłem krokiem zombie, ledwo utrzymując w dłoniach teczkę z notatkami i resztą pierdół, które były mi potrzebne do przeprowadzenia wykładu. Oczywiście uśmiechnięty od ucha do ucha profesor Hyunbin czekał na mnie przy biurku i machał w moim kierunku zachęcająco.
Co mu szkodziło po prostu mnie przepuścić? Lubił patrzeć jak niewinni, utalentowani, młodzi raperzy-studenciaki płaszczą się przed rocznikiem o dwa lata młodszym, opowiadając o rzeczach, o których nie mają pojęcia? Chciałem być raperem budzącym podziw, szacunek, a nie politowanie.
Uśmiech profesora oraz pogodne usposobienie sprawiło, że miałem ochotę urwać mu głowę i wyrzuć przez okno. Gdyby oczywiście tutaj jakieś było. Niestety jedynym źródłem światła w tej auli były lampy. Co za tym szło - jedyną drogą ucieczki były drzwi.
Wśród studentów zajmujących miejsce w pierwszym rzędzie dostrzegłem Taehyunga, który zawołał moje imię i machnął rozweselony ręką.
Spojrzałem na niego jedynie, po czym kiwnąłem głową. Powinno mu wystarczyć.
- Jiminie! - krzyknął po chwili, przenosząc wzrok na zbiegającego ze schodów za mną studenta. Chyba się przyjaźnili.
Otworzyłem teczkę, by wyciągnąć kartkę z planem, który miałem dostarczyć profesorowi przed zajęciami. Wtedy poczułem silne uderzenie w plecy. Zleciałem z dwóch ostatnich schodków, wypuszczając teczkę z rąk. Kartki z moimi notatkami fruwały po całej auli, a ja wylądowałem twarzą przez profesorem.
Do moich uszu dobiegały śmiechy studentów, a wśród nich oczywiście najgłośniejszy Taehyunga.
Hyunbin sam się roześmiał i odsunął.
Z bólem wypisanym praktycznie wszędzie, przewróciłem się na plecy i jęknąłem.
Przed moimi oczami pojawił się młody, czarnowłosy chłopak, który, jak się po chwili okazało, był sprawcą całego wypadku.
- Przepraszam, nie chciałem cię łamać - powiedział, posyłając mi najszczerszy, najbardziej przepraszający uśmiech, jaki kiedykolwiek w życiu widziałem.
- Źle stanąłem i nie miałem się czego złapać…
- Jak się nazywasz? - zapytałem oschłym tonem, zaczesując jasną grzywkę do tył tak, bym mógł spokojnie widzieć młodszego studenta.
- Park Jimin.
Gdy usłyszałem odpowiedź, bezzwłocznie złapałem go jedną ręką za koszulkę, którą ścisnąłem z całej siły.
- Park Jimin, zabiję cię.
Tamtego dnia obiecałem mu, że skrócę jego żywot. Byłem na dobrej drodze ku temu, ale Park Jimin zawsze mi się wyślizgiwał. Gdy podkładałem mu nogę, łapał równowagę. Gdy podmieniłem mu mleko na stare, nie wypił - zawsze wąchał od razu po otworzeniu.
Cokolwiek bym nie robił, to ja kończyłem jako pokrzywdzony.
Kiedy potknął się o mnie i mimo tego dalej stał prosto, ja wpadałem na kosz i lądowałem z całą jego zawartością na ziemi, a jeśli chodzi o mleko… Cóż, tego samego dnia zjadłem przeterminowanego batonika. Pierniczony kurdupel.
I chociaż na każdym kroku próbowałem sabotażu, ostatecznie nie udało mi się go pozbyć. Z czasem pojawiło się więcej powodów, dla których nie zabiłem Parka Jimina. I to niekoniecznie był mój pech.

☾  why didn't i kill him ☾ - bts ✅Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt