9. Kąpiel pod chmurami, bo gwiazd oczywiście nie ma

2K 149 18
                                    

        Zielone oczy Aidena świeciły i to same, nie tak jak moje, czy Axela. On po prostu miał coś w środku, coś, czego nam brakowało. Tylko co? Z czego to się bierze? Czego dokładnie mi brakuje?

        — Wiesz, to jest właśnie twój problem — mówi, ale nie odrywa wzroku od wody pod naszymi stopami.

        — Co? — dziwię się.

        — Cała ta sprawa z Isaaciem, ale też z Valentinem i twoimi rodzicami.

        Mam ochotę się zaśmiać, ale byłoby to tak smutne, że prawdopodobnie sama bym się rozpłakała. Aiden, nie odkryłeś Ameryki, to że moje toksyczne relacje są problemem, powinno być oczywiste.

        — Uważasz, że nie ma sensu się z nimi pogodzić, a tym bardziej jakkolwiek walczyć. Przecież pamiętam, jak wyglądałaś, kiedy cała sprawa z Isaaciem wyszła na jaw. To odbija piętno na psychice i ty to wiesz, ale dalej myślisz, że możesz powiedzieć „Nie, mnie to nie dotyczy. Wybieram bycie normalną". Zgadnij co, Blair? Nie jesteś i nie będziesz.

        — Dzięki, naprawdę poprawiasz mi tym humor.

        Wcale nie jestem bliższa utopienia się w tej rzece niż kiedykolwiek.

        — Nie chodzi mi o to, że coś jest z tobą nie tak — wzdycha. — Tylko o to, że zachowujesz się, jakby Blair Mitchell była inną osobą, a ludzie zwracali się tak do ciebie przez pomyłkę.

        — Rozumiem, że niemożliwe jest, żeby ktoś zwyczajnie pogodził się z przeszłością i jej skutkami? — pytam sarkastycznie.

        — Możliwe. — Uśmiecha się tak smutno, że przez chwilę nie mogę oddychać. — Jestem w stanie uwierzyć, że się z tym wszystkim pogodziłaś, ale nie wmówisz mi, że ruszyłaś z miejsca. Pozwalasz, żeby przeszłość cię wyniszczała i wiesz co? To nie jest takie złe, bo ona i tak będzie to robić. Tobie i wszystkim innym. Problem jest taki, że nie budujesz nic w zamian.

        Robi mi się gorąco i znowu bardzo głośno. Nie chcę myśleć o wszystkim, o czym mówi Aiden, niezależnie czy ma rację, czy nie. Może ją sobie mieć, jak dla mnie. Przeżyję. Ważne, żeby mi o tym nie mówił, bo wszystko zaczyna mnie boleć, jak cholera. Zdejmuję bluzę, chociaż wiem, że niewiele to pomoże, jeśli gorąc wychodzi z głowy.

        — Przepraszam — wzdycha Aiden. — Nie powinienem mówić takich rzeczy teraz, szczególnie jeśli wszystko mi się rozpływa przed oczami.

        — Wiem, że kochasz psychologiczne rozmowy z ludźmi, ale ze mną mógłbyś sobie odpuścić. Pani Song uważa mnie za swojego najgorszego pacjenta.

        — Właśnie w tym jest mój problem — śmieje się — że rozmowy z tobą są jakieś takie inne. Przyjemnie inne.

        Gdzieś nad naszymi głowami przelatuje samolot, huk nie do wytrzymania. Nie myślę szczególnie dużo. Odkładam bluzę na bok, rzucam krótkie, zaledwie sekundowe spojrzenie na oczy Aidena (czemu one tak świecą?), potem kolejne, jeszcze krótsze, na czarny nurt Chamomile. Chwytam się poręczy mostka, spinam wszystkie mięśnie i wysuwam się w przód. Wiatr smaga moją skórę, jednak dalej czuję ogień pod skórą. Jest tak gorąco.

        Ważna sprawa — niezależnie jak gorąco nam na duszy, kiedy wpadamy do lodowatej rzeki, w środku nocy i jesieni, robi się zimno. Zawsze chciało mi się śmiać z tych wszystkich tekstów, że słowa bolą mocniej niż noże. Osoba, która to wymyślała, pewnie nigdy nawet nie zadrapała kolana. Tylko idiota myśli, że ból fizyczny i psychiczny są jakkolwiek porównywalne. Całe szczęście, zanim staliśmy się wrażliwymi nastolatkami z depresją, byliśmy zwykłym organizmem, który tylko reaguje na bodźce.

Słodka jak cytrynaWhere stories live. Discover now