After all this time?

62 5 20
                                    

Dźwięk budzika rozległ się po pokoju budząc blond włosą kobietę. Niechętnie usiadła na łóżku od razu czując zimno przez nagłe odkrycie się z puchowej kołdry. Wstała czując zimną podłogę pod stopami. Kątem oka spojrzała na swojego męża, który spał spokojnie w objęciach Morfeusza. Pocałowała pokryty lekkim zarostem policzek mężczyzny i wyszła z pokoju kierując się do łazienki.

Kiedy wykonała poranną toaletę, zeszła po drewnianych schodach do kuchni rozpoczynając codzienną wakacyjną rutynę. Wstawiła kawę w ekspresie od razu podchodząc do lodówki i wyciągając rzeczy potrzebne do zrobienia śniadania. Na jej ciele była gęsia skórka spowodowana zimnem, w końcu była szósta rano, a mieszkanie niedaleko morza miało swoje minusy. Co prawda całe dzieciństwo mieszkała z widokiem na piękne morze w Monterey, ale jednak jesteśmy w Polsce. Kobieta skupiła się na przygotowywaniu śniadania dla swojej rodziny.
A właśnie, wypadało by opowiedzieć o życiu Stormi po zakończeniu szkoły.

Może po kolei. Tuż po zakończeniu Fiocaleusa Stormi wyszła za Adriana Milera, częściowo przyjmując nazwisko po chłopaku. Dlaczego częściowo? Dlatego, że nazywa się teraz Stormi Melanie Miller, tak to głupi warunek jej ojca, który nie przepada za Adrianem. "Jeżeli ma mieć nazwisko po tobie to chociaż w angielskiej wersji" takie dokładnie były słowa Louisa Novaka, czyli jej taty.
Wracając. Niedługo po ślubie dziewczyna urodziła bliźniaki, chłopca i dziewczynkę. Ale może o nich rozwinę kiedy indziej, w każdym razie tak żyją do dziś, a ich dzieci mają już piętnaście lat.

Dziewczyna, a w zasadzie kobieta, bo nastolatką przestała być już dawno przygotowywała śniadanie, dla każdego jego ulubione. Było to męczące, ale czego się nie robi dla ukochanej rodziny? Kiedy robiła śniadanie dla swojej córki zaśmiała się pod nosem przypominając sobie czasy szkolne kiedy prawie codziennie jadła to samo co ona teraz. Kiedy zrobiła śniadanie dla wszystkich postawiła talerze na trochę podstarzałym stole. Wzięła gotową kawę i herbatę, którą zaparzyła w międzyczasie i również postawiła na stole. Usłyszała szmery na górze oznaczające, że Adrian już się obudził. Po chwili zobaczyła go schodzącego po schodach. Uśmiechnęła się do niego i przelotne pocałowała w usta kierując się na górę w celu przebrania się.

Stanęła przed komodą wyciągając rzeczy, wyjątkowo nie miała problemu z ich wybraniem. Poszła do łazienki aby się przebrać, nie wiedziała dlaczego, ale zawsze przebierała się właśnie w tym pomieszczeniu. Rozebrała się i spojrzała na swoje ciało zakryte tylko czarną, koronkową bielizną. Odwróciła się tyłem do lustra obracając głowę tak aby zobaczyć tatuaż na łopatce, zawsze przypomniał jej pewne chwile z życia, zawsze kojarzył jej się tylko z jedną osobą. Mimo, że nikomu tego nie mówiła, ani nie pokazywała tego tęskniła. I to bardzo. Wyrwała się z zamyślenia przypominając sobie, że niedługo musi obudzić dzieci, które same pewnie wstały by popołudniu. Szybko się ubrała i poszła do pokoju jej syna, wiedząc że szybciej się ogarnie. Potrząsnęła jego ramieniem budząc go. Chłopak spojrzał na nią zaspany, ale po dłuższej chwili wstał i skierował się do łazienki. Kobieta widząc spory bałagan w pokoju syna przewróciła oczami zrezygnowana. "Czy faceci nigdy nie nauczą się sprzątać swoich rzeczy?" pomyślała zbierając ubrania jej syna. Stertę ubrań położyła przed drzwiami łazienki wcześniej mówiąc chłopakowi aby wrzucił je do kosza na pranie. Nie zdążyła wejść do pokoju córki, a już zobaczyła, że nastolatek wyszedł z łazienki i poszedł na dół za pewne czując głód. Uśmiechnęła się lekko i weszła do pokoju dziewczyny.

Na podwójnym łóżku leżała rozwalona nastolatka z burzą blond loków opadających na poduszkę. Kobieta zaśmiała się cicho na ten widok. Tak samo jak wcześniej budziła syna obudziła córkę. Dziewczyna przetarła zaspaną twarz łapiąc wzrokiem matkę. Po dłuższym wyganianiu dziewczyny z łóżka poszła do łazienki. Kobieta zeszła na dół wiedząc, że nie ma sensu czekać na swoją córkę "Bo zanim ona zrobi makijaż..." powiedziała do siebie w myślach. Po paru minutach siedziała przy stole w towarzystwie Adriana i Aleksandra, jej syna. Byli bardzo podobni, szczególnie z charakteru. Będąc w połowie śniadania usłyszała kroki na schodach. Uśmiechnęła się na widok Stephanie i gestem ręki zaprosiła ją do stołu. Dziewczyna usiadła na starym tak samo jak stół krześle i zaczęła jeść.  Śniadanie minęło im w miłej atmosferze pełnej pewnie zupełnie nie potrzebnych rozmów. Niedługo po śniadaniu Stephie wyszła z domu krzycząc głośne "Idę do Rose" i kobieta była pewna, że nie zobaczy jej do wieczora. Aleks za to poszedł gdzieś na dwór na samotne wędrówki. Jest środek lipca, więc to nic dziwnego. Adrian za to poszedł do swojej "nory alechmika" jak to nazywała Stormi. Została sama. W tym czasie postanowiła nadrobić zaległe odcinki ulubionego serialu. Niestety w po dwóch odcinkach prawie zasnęła, nie była dzisiaj w stanie skupić się na kryminale czym sama była zdziwiona.
Widząc zostawione czarne słuchawki jej córki, poczuła pokusę aby je pożyczyć mimo wyraźnego zakazu nastolatki. Po chwili zastanowienia wzięła słuchawki i podłączyła do swojego telefonu przy okazji zakładając je na uszy. Puściła muzykę, której nie słyszała od wielu lat, bo mówiła sobie "Stormi jesteś dorosłą kobietą, nie możesz słuchać piosenek z bajek Disneya" ale dzisiaj coś ją pchnęło do posłuchania właśnie tej muzyki. Wiedząc, że jej mąż jej nie usłyszy zaczęła śpiewać, nie wiedziała dlaczego, ale zawsze wstydziła się śpiewać w jego obecności. Śpiewała po raz pierwszy od dawna czując taką prawdziwą radość, ale musiała przerwać, ponieważ usłyszała dzwięk otwieranych drzwi. Spojrzała na zegar pośpiesznie odkładając słuchawki na miejsce "Cholera już tak późno?!" pomyślała zdenerwowana na samą siebie. Szybko włączyła telewizor i usiadła na kanapie udając, że ogląda serial. Do domu weszło oboje jej dzieci czym była dość zdziwiona, bo nigdy nie wracali o tej samej porze. Nie skomentowała tego tylko krótko ich przywitała na co odpowiedzieli i skierowali się na górę do swoich pokoi. Wiedziała, że Adrian wróci pewnie w nocy.

Po dłuższym czasie poszła do sypialni. To co zobaczyła kiedy otworzyła drzwi kompletnie ją zaskoczyło. Na brzegu łóżka siedziała Stephanie Rozalia Miller trzymając stare pudełko, pudełko którego nikomu nie pokazywała, ani nie ruszała od prawie dwudziestu lat.

Właśnie, Stephanie Rozalia Miller, kim tak naprawdę jest córka Stormi? Jest to blond włosa piękność jak nazywali ją wszyscy. Była praktycznie kopią Stormi, chociaż jej matka uważała, że bardziej jest podobna do swojej zmarłej ciotki, po której odziedziczyła imię. Te same złote loki, te same stalowe niebieskie oczy i ten sam ciepły uśmiech. Charakter również miała podobny, ale bardziej trudny. Jako dziecko była aniołkiem, ale z wiekiem zmieniła się w diabełka w ciele zbuntowanej i zbyt pewnej siebie nastolatki. Niekoniecznie podobało się to Adrianowi, ale Stormi akceptowała to wiedząc, że sama nie była grzeczną dziewczyną. Dobrze, ale wracając do historii...

– Stephanie co ty robisz? – powiedziała, a w jej głosie było słychać nutę strachu.
– Szukałam czegoś do prezentu dla taty, a co to jest? – zapytała niepewnie wskazując na album, który otworzyła.
Kobieta przełknęła ślinę czując dziwne uczucie w żołądku. Westchnęła i po chwili usiadła obok córki.
– To, album z moich lat młodości – powiedziała nadzwyczaj spokojnie.
– Ale co TO jest? – wskazała na ostatnią fotografię w albumie, a w zasadzie poświęconą jej stronę.
– To....moja była dziewczyna z czasów szkolnych – powiedziała mimowolnie się uśmiechając na wspomnienie dziewczyny.
– Nie mówiłaś nigdy, że miałaś kogoś oprócz taty – powiedziała zdziwiona – a tym bardziej nie mówiłaś, że podobają ci się dziewczyny – dodała.
– No widzisz skarbie, nie o wszystkim chce się mówić – powiedziała nienaturalnie cicho.
– Ale dlaczego? I co się z nią stało? – powiedziała zdezorientowana.
– Po prostu, to dla mnie bardzo...ciężkie. A co z nią jest...nie wiem. Straciłyśmy kontakt. – powiedziała czując, że niedługo się rozpłacze.
– Kochałaś ją? – zapytała patrząc na mamę
– Nie, ja nigdy nie przestałam jej kochać. – powiedziała pewnie, po jej delikatnie opalonym policzku spłynęła samotna łza
– Po całym tym czasie?
– Zawsze. – wyszeptała, teraz zrozumiała jak cholernie tęskniła.
Dziewczyna widząc co się dzieje po prostu przytuliła kobietę.

Trwały w uścisku dość długo aż w końcu dziewczyna się odezwała.
– Dlaczego z nią nie jesteś?
– Nie zasługiwała na takiego potwora, zasługiwała na szczęście. – powiedziała cicho.
Nastolatka pokiwała głową w zrozumieniu – Już lepiej? – zapytała odsuwając się lekko od matki.
– Tak – mruknęła
Dziewczyna po chwili poszła do swojego pokoju, zostawiając kobietę samą.
Z jej pokoju słychać było jak gra na pianinie jakąś piosenkę. W zasadzie nie jakąś, bo dla jej matki nie była zwykła. Było to "Never be alone" od Shawna Mendesa.

Wsłuchując się właśnie w tą piosenkę, która kojarzyła jej się tylko z jedną osobą zrozumiała coś.

Zrozumiała, że straciła jedyną szansę na prawdziwe szczęście.

🎉 You've finished reading 𝑨𝒇𝒕𝒆𝒓 𝑨𝒍𝒍 𝑻𝒉𝒊𝒔 𝑻𝒊𝒎𝒆? 𝑰𝑰 𝑶𝒏𝒆 𝑺𝒉𝒐𝒕 𝑹𝒐𝒛𝒎𝒊 🎉
𝑨𝒇𝒕𝒆𝒓 𝑨𝒍𝒍 𝑻𝒉𝒊𝒔 𝑻𝒊𝒎𝒆? 𝑰𝑰 𝑶𝒏𝒆 𝑺𝒉𝒐𝒕 𝑹𝒐𝒛𝒎𝒊Where stories live. Discover now