🌫️#19 Wioletta

1 1 0
                                    

Fennik przybiegł spowrotem do wioski zawiedziony, że stracił klejnoty Moniyan - Nie mam ostatnio szczęścia - szukał Wioletty - Może jeszcze randka nie jest stracona.

Ku zaskoczeniu Fennika, roiło się od żołnierzy Moniyan, zaskakujące jest to, że nawet demony się tu zjawiły ale... nie walczyli. Nagle zza krzaka wyskoczyła jakaś postać.

Fennik odskoczył do tyłu szczerząc lekko kły.
- Nie strasz tak bo zawału można dostać!!
- Dziwne, że nikt się nie zorientował do tej pory, że ukradłem tamten diadem - pomyślał.

Zakapturzona postać szybko go przybiła do ziemi
- Kim jesteś śmiertelniku?! - wywarczał Hellcurt. Tylną nogą trzymał go za jego nogę w lekkim rozkroku. Pazury wręcz wbijały się w jego ciało.
Próbował się wyszarpać - zależy.. ngh... kto! PYTA! - nieco podnosił ręce, ale szybko je opuszczał z powodu Hellcurta - Puszczaj no! - po chwili wpadł na pomysł - RATUNKU GWAŁCĄ!!!
Wsypał mu do ust trochę piachu i przetrzymał rękę przewracając go na brzuch. - Gwałty to mogę Ci zapewnić. - mocno go w ten sposób trzymał.
- Hahaha, Pani doktor? Zabawne. Najpierw pokaż czy nie byłem dziabnięty. - bacznie go obserwował i badał. - Pysk zdala od demnie siersciuchu!
- Weź mi powiedz, jak mogłem zostać użarty przez któregoś z tamtych pchlarzy, JEŚLI NIE MAM NAJMNIEJSZEGO ŚLADU?! Może jeszcze test na trzeźwość?! - powoli miał dosyć Hellcurta.
Przywalił mu w pysk by ten się uciszył - Morda w kubeł lisie. Nie mam do ciebie nawet za grosz zaufania. - zdjął z siebie linę i zaczął wiązać Fennika.
- Ygh! Dobra, chciałem po dobroci, ale sam się prosisz! - przy nogach wytworzyło się takie napięcie, że jak dotknął nogi Hellcurta to go nieźle kopnęło prądem. Specjalnie trzymał nogę by go osłabić.
- Ghaaa! - jego głos podskakiwał od prądu. Odrzuciło go trochę przez to ledwo dowiązany Fennik mógł się uwolnić. - Ty cholero...
Uwolnił się - Wyśle ci pocztówkę z wakacji! - ruszył ile sił do Wioletty. Czuł, że znajdzie ją w jej klinice.
- Aaaaa meeee!!! AMEEE DARKNESS! - nagle wszystko zniknęło w absolutnej ciemności. - Hahahah trimple! - a wraz z ciemnością słychać kroki. Niewiadomo skąd dochodziły. Prawo? Lewo? Gdzie.
- EEEEEK! - w popłochu uciekał do kliniki - Przysięgam, że ja do Pani doktor Wioletty!! Miej że chłopie litość!!
- Litość jest dla słabych! - pojawił się przed nim z nikąd pozostawiając mroczny dym. I wymierzył w niego pięcioma ostrzami, poważnie przy tym raniąc. - Hahahah!
Nie wychamował, a trafił go jednym z ostrzy centralnie w serce. Miał rozszerzone oczy - Dla...czego? - powoli położył dłoń na tych ostrzach. Krew mu leciała po kącikach z ust po krótszym czasie
- Hahahahh Giń! - zbliżył do niego rękę i chwycił za szyję. Szybko jednak została mu zraniona. Puścił go, nie był pewny co go zaatakowało. Szybko uciekł zostawiając Fennika samego.
- Fennik! - podbiegła do niego znajoma mu osoba, a za nią 2 innych innych osób.
- Szybko zabierzcie go, ma mało czasu.
Fennik padł na ziemię tracąc przytomność. Jakby piszczało mu w uszach - Wio...let-ta.

***

Minęło kilka godzin odkąd zabrano Fennika do kliniki.

- Mam nadzieję, że się obudzi... miał dużo szczęścia, że zjawiliśmy się w miarę na czas.
- Gdyby nie jego krzyk, nie wiem czy by to przeżył. Raczej nie.
- Instynkt przetrwania zrobił swoje. Oh, budzi się. - Fennik czuł dłoń przy swojej klatce przy sercu. - Fennik?
Lekko otworzył oczy. Nie wiedział co się stało - Gdzie ja...
- Spokojnie, jesteś w klinice. Nic Ci nie grozi.
- Miałeś dużo szczęścia stary.
- Zgadzam się.
- Wio...letta? - powoli zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.

Fennik zauważył zielone światło przy dłoni Wioletty na jego klatce, a jego ciało w falistym świetle emitowało co jakiś czas zielonkawy kolor (minecraft armor enchant). Był w osobnej sali na łóżku. Otoczony przez Wiolette i dwóch Leonidzkich strażników. - Tak to ja. Jestem przy tobie. Spokojnie, jesteś bezpieczny.
- A miał być to tak piękny dzień... - zamknął oczy będąc już trochę zrezygnowany z randki, przynajmniej na tą chwilę - Ja tylko chciałem być blisko ciebie - wyszeptał.
Zarumieniła się delikatnie.
- Awww, to urocze z twojej strony.
Jeden z strażników wyszedł. Chyba nie przepada za ukazywaniem uczuć.
- Teraz. Będziesz mógł dłużej ze mną pobyć, nawet bym się ucieszyła gdybyś chciał. - uśmiechnęła się ciepło, położyła delikatnie dłoń na jego policzku.
- Naprawdę? - spoglądał na nią.
- Jestem wolna, a straże pilnują granic wioski. Mamy teraz dużo czasu dla siebie. - patrzyła jak ten próbuje wstać.
Próbował się podnieść, ale zasyczał z bólu i spowrotem się położył. Przyłożył za to swoją dłoń na jej, którą dała na jego policzek.
- Nie. Narazie nie powinieneś wstawać. Rany jeszcze się nie wygoiły. - nie zdejmowała z niego lewej dłoni.
- Dziękuję za ratunek. Właściwie... jak ja się tu znalazłem?
- Zaatakował Cię kot demonów, Hellcurt. Byłeś ciężko ranny, w porę przybyliśmy Ci na ratunek po tym jak wykrzyczałeś, że Cię gwałcą? - delikatnie pocierała kciukiem po jego policzku - Szybko eskortowaliśmy Cię do kliniki i... proszę. Żyjesz.

Realm of Fate - Likantropia. Kto, kogo zdradzi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz