Rozdział 8: Sięgnęłabym chmur gdybyś nie ściął mi korzeni

211 18 20
                                    

Ania Shirley-Cuthbert

„Drogi pamiętniku,
Dzisiejszy dzień był naprawdę dziwny. Państwo Cuthbert wyjechali do ciotki Małgorzaty, wrócą za około tydzień. Skończyłam szkołę, poszłam na imprezę do Cole'a, Gilbert Blythe mnie pocałował. Nie wiem czy to wina alkoholu, ale mi się to spodobało! Uciekłam z domu cioci Jo i miałam w planach iść na dworzec, by wrócić do domu, ale się zgubiłam. Nagle podjechał jakiś samochód i wysiadł z niego... No właśnie, sprawca całego zamieszania. Po krótkiej kłótni powiedziałam mu, że go lubię, co prawda nie wprost, ale powiedziałam! Przez padający deszcz moja sukienka przemokła, a on zaproponował mi swoją bluzę, tym razem nie protestowałam. Wsiedliśmy do taksówki i odwiózł mnie do domu. On jest naprawdę uroczy, ale nie mogę robić tego Ruby, mojemu małemu kwiatuszkowi. Powinnam przestać, ale nie potrafię. Kocha..."

***

Powoli otworzyłam oczy lecz dalej nic nie widziałam. Na mojej twarzy znajdował się jakiś materiał, a ręce były do czegoś przywiązane. O dziwo mogłam nimi dość swobodnie ruszać, jak widać mój porywacz średnio sobie radzi z supłami. Ktoś mnie porwał... ale jak? Kiedy?

Dopiero po chwili, słysząc rozmowę dwóch mężczyzn, przypomniałam sobie wszystko. Siedziałam przy biurku, pisałam pamiętnik. Nagle usłyszałam kroki i odwróciłam się. Nim zdążyłam zobaczyć twarz napastnika, poczułam igłę wbijającą się w moje ramię. Ciecz w niej zawarta sprawiła, że zaczęłam opadać bezwładnie, jednak cudze ręce powstrzymały mnie przed upadkiem. Ostatkami sił próbowałam się bronić lecz szło to na marne, udało mi się jedynie strącić pudełko z moimi starymi opowiadaniami. Potem ruszyliśmy po schodach w dół i otoczyła mnie ciemność.

— Mamy ją i co teraz? - zapytał jeden z nich.
— Zaufaj mi. - odpowiedział drugi dość agresywnie.
— Ufałem Ci już tyle razy i dobrze wiesz jak to się kończyło!

J-ja skądś znam te głosy...

— Oh zamknij się już Jonesey!

Jestem pewna...

— Nie mów tylko, że nie wiesz co teraz!

To...

— No dobra, nie wiem co teraz!

Jest...

— Co my teraz zrobimy Nate?!

Nate i Pan Dunlop!
Przecież oni trafili do więzienia! C-co oni tu robią! Jak?!

— Wymyślimy coś... O czyżby królewna się obudziła? - ktoś zbliżył się do mnie i ściągnął z oczu opaskę. Tak, to Nate i Pan Dunlop, nigdy nie zapomnę ich dwulicowych twarzy.
— Czego ode mnie chcecie? - warknęłam w ich stronę, niech nie myślą, że się boję!
— Nie wiem czy słyszałaś o czymś takim jak zemsta. - odpowiedział spokojnie.

W moim gardle pojawiła się gula, którą z trudem przełknęłam. Pan Dunlop stał w oddali oparty o ścianę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym byłam zamknięta. Ściany były drewniane, tak samo jak meble, okna zostały zasłoniete ciemnymi materiałami. Byłam przywiązana do szarego kaloryfera, który zdecydowanie nie pasował do tego miejsca jak z poprzedniej epoki. Gdyby nie okoliczności można by je nawet nazwać magicznym, baśniowym. Drewniana chata, prawdopodobnie znajdująca się w lesie, ponieważ ptaki nie przestawały tu śpiewać, mogła być domem śpiącej królewny i jej wróżek chrzestnych albo siedmiu krasnoludków. Niestety, to zdecydowanie nie była bajka.

Złudzenie [AWAE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz