6.Rodzina cz.1

13 6 2
                                    

Pov Donovan

~~To twoja mate? - zagaja, mój starszy brat, gdy biegniemy razem z nim i watahą do domu głównego

~~Nie - odpowiadam

~~To co Cię z nią łączy, że aż tak nie chciałeś jej opuścić? - pyta

~~Uratowała mi życie, zaopiekowała się mną gdy byłem szczeniakiem i jest moją najlepszą, a zarazem jedyną przyjaciółką. - oznajmiłem

~~Musisz ją bardzo kochać. - wskazuje

~~Kocham ją najbardziej na świecie. - przyznaję, wręcz natychmiastowo

~~To dlaczego z nią nie jesteś? - pyta

~~Ona nie wiedziała, że jestem zmiennokształtnym, a teraz gdy dowiedziała się prawdy nie chce mnie znać. - odpowiadam ~~ Widziałem w jej oczach, że się mnie boi. Nie skrzywdził bym jej. - dodaje

~~Ja to wiem, ale ona nie, więc musisz jej to wyjaśnić. - sugeruje

~~Jak kurwa twoim zdaniem mam jej to wyjaśnić, jeśli ona nie chce mnie znać, a w szczególności widzieć!? - wykrzykuje

~~Normalnie debilu, daj jej czas. Jeśli kocha to wróci. - mówi

~~To ja uciekłem, a nie ona. Więc to ja powinienem wrócić. - powiedziałem, a następnie się zatrzymałem

~~Co jest? Czemu się tak nagle zatrzymałeś? - pyta, i podbiega do mnie, bo biegł z przodu

~~Zawsze jej mówiłem, że jestem jej, a ona moja i, że nigdy jej nie opuszczę. - bełkotałem do siebie, ale wilki mają dobry słuch, więc nic dziwnego, że Isaac to usłyszał

~~Mówisz o niej jak o mate. - zauważył ~~Jesteś pewien, że to nie twoja mate? - spytał

~~Jestem pewien - odpowiedziałem ~~Ja muszę do niej wrócić i jej to wszystko wyjaśnić. I przeprosić. - dodaję

~~Dobrze wiesz, że nie możesz. - oznajmił

~~Dlaczego, hmm? - spytałem

~~Ja, ojciec, Bijou i cała nasza wataha Cię potrzebuje. - powiedział

~~Bijou... co z nią? - pytam przypominając sobie młodszą siostrę

~~Skłamałbym, gdy bym powiedział, że dobrze. - zagaja

~~Jak to? Co jej się stało? - spytałem

~~Fizycznie jest okej, ale psychicznie... - przerwał

~~Co z jej psych... - przerwał mi

~~Nie mówi się o rzeczach, których nie ma. - powiedział i pobiegł w stronę domu głównego

Chwile jeszcze tam stałem, a potem pobiegłem za bratem i watahą. Po drodze już nikt się nie odezwał. Po piętnastu minutach, zza drzew było można dostrzec dom. Olbrzymi dom, wręcz wille. Przypomniały mi się wszystkie chwile, w tym domu. Te pozytywne i negatywne. Gdy ojciec uczył mnie jak przemieniać się w wilka, jak polować, ale również i takie jak śmierć matki, czy kłótnia z ojcem po której postanowiłem uciec. I teraz po czterech latach wracam. Wracam do tej po pierdolonej rodziny, gdzie śmierć Luny, a zarazem kochającej matki, zmieniła wszystko. Po śmierci Rachael, ojciec zatracił się w anhedonii. Miałem trzy lata jak zmarła, nie pamiętam jej. Zawsze, gdy chciałem się czegoś o niej

dowiedzieć to chodziłem do ojca i się go pytałem, ale on zawsze mówił, że dowiem się w swoim czasie bo jestem za młody. Jedyne co o niej wiem to to, że miałaby teraz czterdzieści sześć lat.

~~Boisz się? - spytał mnie brat, który stanął obok mnie i patrzył się w tym samym kierunku co ja, czyli na dom główny, po chwili Isaac usiadł na ściółce, a pysk odwrócił w moim kierunku

~~Nie po to, cztery lata temu uciekłem z tego miejsca by teraz do niego wracać. - odpowiedziałem z pogardą ~~Nie mam czego się bać. - dodałem i ruszyłem powolnym krokiem w stronę domu

Przy bramie stało dwóch ochroniarzy, którzy mieli pilnować willi i nie wpuszczać niepożądanych osób do środka. Zauważyłem, że się na mnie dziwnie patrzą, ale przestali, gdy obok mnie pojawił się alfa, a za nim cała wataha z, którą przybyliśmy. Jednocześnie spuścili wzrok i głowy, by okazać szacunek alfie, a następnie poszli otworzyć szarą olbrzymią bramę. Po jej otwarciu wataha, która przyszła z nami rozbiegła się do swoich domów i rodzin, a my skierowaliśmy się do szarej willi, która była zrobiona bardzo nowocześnie. Wszyscy, którzy przechodzili obok nas dziwnie się patrzyli, zgaduję, że na mnie. W końcu nie było mnie tu cztery lata. Czułem jakby mieli do mnie o coś żal, i jak swoim spojrzeniem wypalają we mnie dziurę. Po wejściu do domu, zacząłem się rozglądać i wspominać.

-Trochę wyremontowałem. - oznajmił, a ja w tym samym momencie odwróciłem pysk do niego, i zobaczyłem, że zmienił się z powrotem w człowieka i miał już na sobie czarny t-shirt, zgaduje, że w rozmiarze XL.

Zastanawiałem się, ile tu stałem i wspominałem, że on zdążył się przemienić, pójść po bluzkę i ją założyć.

-Trzymaj - powiedział i rzucił, na mnie czarny t-shirt taki sam jaki on miał na sobie

Przemieniłem się w człowieka i włożyłem na siebie bluzkę.

-Chodź - rzucił i zniknął za przesuwanymi, a zarazem szklanymi drzwiami po lewej. Ruszyłem za nim. - Głodny? - spytał, a ja przechodząc przez próg zauważyłem, że znajdujemy się w kuchni.

Kuchnia była zrobiona w kolorach biało-czarnych, tak samo jak całe wnętrze domu, ale zarazem była cała szklana.

-Tak - odpowiedziałem na wcześniejsze pytanie brata, rozglądając się po kuchni. Nagle w pomieszczeniu pojawiła się beta, która spojrzała się na mnie, a następnie na Isaaca, lekko się u kłaniając.

-Co chcesz do jedzenia? - spytał się mnie, nie zważając na bete. Wydawało mi się, że przyszła na rozkaz alfy.

-Jajecznice z chrupiącym boczusiem - powiedziałem z uśmiechem na twarzy, jednocześnie zauważając, że alfa i beta dziwnie się na mnie patrzą

-Emily zawsze jadła ją na śniadanie, oddając mi resztki. Moja mała słodka kruszynka. - dodałem, a ostatnie zdanie wręcz wyszeptałem

-Beto wiesz co robić. - powiedział do bety, która podeszła do lodówki i zaczęła wyjmować z niej rzeczy potrzebne do posiłku - Chodź Don! - krzyknął alfa wychodząc z kuchni, a ja udałem się zanim. Szedłem za nim, aż do momentu w, którym się nie zatrzymał.

-To twój pokój. - powiedział otwierając drzwi -Umyj się i ubierz, a potem zejdź na dół spotkamy się w kuchni. - rozkazał i poszedł do swojego pokoju

Pokój był w kolorach czerni i granatu. Na przeciwko drzwi wejściowych były drzwi balkonowe. Po lewej stało ogromne łóżko, a obok niego dwie nocne szafki na, których stały kwiatki w czarnych doniczkach. Moją uwagę przykuł mały szczegół, który mówił mi, że kwiatki potrzebują wody, a ja od czterech lat ich nie podlewałem, więc jakim cudem one jeszcze nie uschły.

-Na pewno jakaś beta je podlewała, gdy mnie nie było. - bełkotałem sam do siebie

Życie (nie)zwykłej dziewczynyWhere stories live. Discover now