Elenthiel Lavellan i jego towarzysze jedli śniadanie w karczmie kiedy w drzwiach pojawiła się Józefina. Wyglądała na zdenerwowaną, jej dłonie, w których trzymała zwitek papieru drżały. Inkwizytor spojrzał na nią z uśmiechem.
— Dzień dobry — powiedział. — Usiądziesz z nami? Bull, posuń się trochę...
— Musimy porozmawiać —odparła ambasadorka. — Teraz.
— Mów — Elenthiel spoważniał. — Wszystko w porządku?
— Nie tutaj. Chodź ze mną, proszę.
— Nie chcę mieć przed resztą tajemnic...
— El — przerwała mu Józefina. — Nie chcę z tobą o tym rozmawiać tutaj. Chodź ze mną.
Lavellan westchnął i wstał od stołu.
— Pewnie niedługo wrócę — powiedział. Potem razem z Józefiną opuścił karczmę.
***
Inkwizytor jednak nie powrócił. Dorian zaczął się niepokoić i w końcu pojawił się w pokoju, w którym urzędowała Józefina. Kobieta podniosła na niego zdziwiony wzrok.
— Byłam pewna, że jesteś z Elenthielem — powiedziała. — Sądziłam, że do ciebie przyjdzie... Nie powinien być teraz sam.
— Co się stało? — Pavus zmarszczył brwi.
— Nie powinnam ci mówić, to on powinien... Po prostu do niego idź, albo sama to zrobię.
Dorian kiwnął głową i opuścił jej gabinet. Przyspieszył kroku by jak najszybciej znaleźć się pod drzwiami kwater inkwizytora.
— El? — zapytał cicho, pukając.
— Kimkolwiek jesteś, wynoś się! — usłyszał głos Lavellana.
— Elenthiel, proszę. Porozmawiaj ze mną...
— Idź stąd, Dorian — tym razem jego głos był cichszy ale wciąż dobrze słyszalny. Inkwizytor musiał stanąć bliżej drzwi.
— Nigdzie nie idę — poinformował go mag. — Nie musisz mnie wpuszczać, ale będę tu czekał. Będę siedział pod
drzwiami — dodał. Usiadł na zimnej posadzce, oparł się plecami o ścianę i czekał. Podejrzewał, że drzwi nie są zamknięte na klucz, ale nie zamierzał tego sprawdzać. Lavellan mu ufał, i jeśli chciał być w pokoju sam, to Dorian nie
zamierzał mu w tym przeszkadzać.
W końcu, chyba pół godziny później, drzwi otworzyły się i pojawił się w nich Elenthiel. Twarz miał mokrą od łez, włosy w zupełnym nieładzie a oczy czerwone i spuchnięte.
— Dlaczego? — zapytał łamiącym się głosem. — Dlaczego zostałeś?
— Bo bałem się, że będziesz mnie potrzebował, a mnie tu dla ciebie nie będzie — odparł po prostu mag podnosząc się z ziemi. — Chciałem, żebyś wiedział, że tu jestem. Że jeśli będziesz mnie potrzebował to nie będziesz musiał mnie szukać.
Inkwizytor postąpił krok do przodu i wtulił twarz w jego pierś. Ramiona zatrzęsły mu się od szlochu.
— Cii — wyszeptał Dorian przeczesując dłonią jego włosy. — Jestem tutaj.
Popchnął go lekko, nie wypuszczając jednocześnie z ramion, tak, by mógł zamknąć za nimi drzwi. Cokolwiek się działo, Elenthiel nie potrzebował widowni w takim stanie. Stali tak długo, właściwie w milczeniu przerywanym tylko łkaniem elfa stłumionym przez koszulę Doriana. Pavus milczał trzymając go tylko mocno w ramionach, czasem głaszcząc po włosach czy przesuwając dłonią po jego plecach w kojącym geście.
YOU ARE READING
Shattered Hearts
FanfictionElenthiel Lavellan nie był przygotowany na to, że zostanie jednym żywym ze swojego klanu. Na szczęście nie jest sam w przeżywaniu swojej żałoby. Eksploruję sytuację z gry, w której może nie udać się ocalić Klanu Lavellan przy nieodpowiednich decyzja...