§ 16.

282 20 2
                                    

– Doszły mnie ciekawe plotki – oznajmiła bezceremonialnie Olka, kiedy następnego dnia mijałam recepcję w drodze do swojego biurka. – Teraz już rozumiem, czemu twoje zainteresowanie Michałem było takie mierne – dodała zaraz po tym, jak spojrzałam na nią pytająco.

Z początku dalej nie miałam pojęcia, o co jej chodziło, ale po chwili przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę z Kaliną i Okońskim na temat mojego rzekomego zauroczenia Ksawerym. No dobra. Wcale nie takiego rzekomego, tylko faktycznego. Ale nikt o tym nie wiedział oprócz mnie samej i chciałam, aby tak pozostało, więc postanowiłam udawać głupią.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparłam lekceważąco. – Poza tym plotki nie są zbyt wiarygodnym źródłem informacji.

Ola posłała mi powątpiewające spojrzenie.

– A więc tylko sobie wyobraziłam, że wczoraj Michał biadolił przez co najmniej dziesięć minut, że dałaś mu kosza, bo wolisz informatyka zza ściany?

Serio? Nie podejrzewałam Okońskiego o bycie paplą i to w dodatku taką, która żali się koleżance z pracy, że inna go spławiła. Noż trochę godności.

– Powiedziałam mu jasno i wyraźnie, że nikogo nie wolę – próbowałam się tłumaczyć. – Po prostu nie mam teraz czasu na żaden związek.

– Aha, czyli Dziura wcale, a wcale nie zwrócił twojej uwagi? – zapytała podstępnie, a na mojej twarzy musiał pojawić się rumieniec, bo zaraz potem uśmiechnęła się triumfująco. – Tak właśnie myślałam.

Cholera, nie mogłam dopuścić do tego, aby te rewelacje rozniosły się dalej po kancelarii, bo jeszcze, nie daj Bóg, dotarłyby do mecenasa Dziurowicza. I jak ja bym mu niby wyjaśniła, że mam słabość do jego syna? W końcu w jego przeświadczeniu spotkaliśmy się tylko raz i to nie był żaden wybuch wielkiej namiętności. Chociaż, gdyby się dobrze nad tym zastanowić, to już wtedy coś we mnie drgnęło, tylko nie zwróciłam na to zbytniej uwagi, bo byłam przekonana, że nie wpadnę więcej na Ksawerego w najbliższej przyszłości. Oj, jak bardzo się myliłam. A teraz przez to wszystko miałam niemały mętlik w głowie.

– Ale to nie tak – odparłam, zanim zorientowałam się, jak bardzo żałośnie to brzmi. – Po prostu razem pracujemy i tyle.

Olka nadal przyglądała mi się z ukosa.

– No tak, praca to dobra wymówka na wszystko, ale kto wie, co wy tam wyrabiacie w tym jego biurze, gdzie ostatnio coś chyba często przesiadujesz. – Uśmiechnęła się głupkowato, a ja przewróciłam oczami. – Ale spoko, w pełni cię rozumiem. Gdybym miała wybór, też poleciałabym na eksperta od spraw beznadziejnych. Ach, te jego bicepsy! Uważaj, żeby cię przypadkiem nie przygniótł, kiedy przyjdzie co do czego, bo ty taka drobniutka, a z niego to jednak kawał chłopa.

Wybałuszyłam na nią oczy, nie wierząc, że powiedziała to wszystko na poważnie, ale sekundę później wybuchnęła gromkim śmiechem i już wiedziałam, że najzwyczajniej w świecie się ze mnie nabijała. Kiedy to do mnie dotarło, również się zaśmiałam, chociaż po tym, co powiedziała, wizja pochylającego się nade mną Ksawerego zaczęła być niebezpiecznie realna i na moment zrobiło mi się naprawdę gorąco. Na szczęście udało mi się zepchnąć ją gdzieś w odmęty umysłu i skupić z powrotem na rozmowie.

– Ha, ha, bardzo zabawne. – Udałam obruszoną, ale w sumie ulżyło mi, że to tylko żarty.

– Dobra, a teraz tak na serio. – Olka przybrała poważny wyraz twarzy. – Faktycznie między wami coś ten tego?

Liczyłam na to, że odpuści sobie to pytanie, ale wyglądało na to, że jednak od niego nie ucieknę. W pierwszej chwili chciałam zaprzeczyć i stanowczo zaznaczyć, że nie życzę sobie, aby takie pogłoski krążyły po firmie, ale się zawahałam. Czy to naprawdę coś strasznego, jeśli przyznam się, że jakiś facet mi się podoba? Przecież to naturalne, że ludzie się zakochują i nie ma się czego wstydzić. Co prawda nie nazwałabym uczucia, którym darzyłam Ksawerego, od razu zakochaniem, ale na pewno była to sympatia i to nie taka czysto koleżeńska.

To dla mnie Pestka! (Pestka #1)Where stories live. Discover now