Rozdział dwudziesty dziewiąty

2.1K 99 16
                                    


- Wybierasz się do Dursleyów? - Ginny zmarszczyła brwi. - Bez Toma?

Harry wzruszył ramionami.

- Taaak.

- O ile dobrze pamiętam, przysięgałeś, że nigdy tam nie wrócisz. - Hermiona zacisnęła usta. - Dlaczego tak nagle zmieniłeś zdanie?

Gryfon westchnął, przeczesując palcami swoje włosy. Przewidział, że - z całej czwórki jego przyjaciół - te dwie dziewczyny będą miały największy problem ze zrozumieniem.

- Po prostu muszę, jasne? I nie możecie powiedzieć Tomowi.

- Czekaj. Czekaj, czekaj, czekaj. - Draco wbił świdrujące spojrzenie szarych oczu w Chłopca, Który Przeżył. - Idziesz, nie informując o tym Toma?

- Taaak. - Harry ponownie wzruszył ramionami. - A co?

- Odbiło ci?! - Ginny podeszła do niego, by spojrzeć na jego twarz. - Pójdziesz sam, to może jeszcze mogę zrozumieć, ale iść gdzieś, nie mówiąc nikomu...

Chłopak przerwał jej z irytacją:

- Prawie. Powiedziałem waszej czwórce, nie? Po prostu nie chcę, żeby Tom poszedł tam za mną.

- To samobójstwo!

- Nieprawda. - Harry skrzywił się. - Jeśli będę potrzebował jego pomocy, wezwę go. Jeśli on potrzebuje mnie, może mnie wezwać. To jeden z tych cudownych aspektów połączenia, które istnieje pomiędzy nami.

- Więc myślę, że to szalone. - Hermiona westchnęła. - Ale nie mamy wielkich szans, by cię powstrzymać, prawda?

Gryfon uśmiechnął się.

- Nie. Rzuciłbym na was klątwę, żebyście zeszli mi z drogi.

- Och, świetnie. - Ginny skrzywiła się. - Ale jeśli nie wrócisz w ciągu godziny, powiem Tomowi.

- Trzech godzin.

- Godziny i pół.

- No to dwóch godzin.

Gryfonka zmrużyła oczy.

- Godziny i pół, Harry.

- Dwóch godzin.

- Godziny i trzech kwadransów. Przestańcie się kłócić - wtrącił Draco.

- Dobra - zgodzili się jednocześnie przyjaciele, spoglądając na siebie ze złością.

- Pa. - Teodor zaśmiał się, odezwawszy się wreszcie. - Najlepiej już idź, zanim czas ci się skończy, Harry.

- To celna uwaga jest. - Harry skinął sztywno głową swoim kolegom. - Pa. - Odwrócił się, wyszedł z pokoju i poszedł w stronę frontowej części domu, by dotrzeć poza granice zaklęć antyaportacyjnych.

- A teraz idę zobaczyć się z Tomem - powiedziała radośnie Ginny.

Teodor i Draco wycelowali w nią różdżki, a Hermiona jęknęła, kręcąc głową.

- Ginny, właśnie obiecałaś, że poczekasz godzinę i trzy kwadranse, a dopiero potem pójdziesz porozmawiać z Tomem.

- I, Gin, skarbie, bardzo bym nie chciał cię związywać - oznajmił Teodor.

- Nie mówisz poważnie. - Dziewczyna gapiła się na niego zdumiona. - Wydaje ci się, że będę tu czekała, kiedy Harry samotnie wybiera się do Dursleyów?

- Nie, oczywiście, że nie! - odrzekł sarkastycznie Draco. - Celujemy w ciebie różdżkami, żebyś jak najszybciej poszła do Toma!

- Ej, wy, przestańcie jej grozić. Ginny, usiądź - powiedziała stanowczo Hermiona, wskazując krzesło obok rudowłosej. Druga Gryfonka skrzywiła się, ale usiadła. - Zobacz, Harry jest teraz dużym chłopcem. Jeśli naprawdę chce się spotkać z Dursleyami, niech mu będzie. Daj mu szansę, by osobiście zmierzył się ze swoimi demonami.

Porzucony || Harry PotterTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang