Rozdział I

33 6 6
                                    

Ben's P.o.V.:

- Są pewne zasady - powiedziałem spoglądając na moją kuzynkę stojąc pod posiadłością Damerona. Zanim weszliśmy postanowiłem uswiadomić jej, czego ma się spodziewać - Które musisz mieć pod uwagą.

Dziewczyna szybko odwróciła wzrok z posiadłości i przeniosła go na mnie zapewne czekając, aż będę kontynuował swoją wypowiedź.

- Nie możesz zadawać się z tym gościem, który tu robi imprezę, to na pewno... W ogóle trzymaj się od nich wszystkich z daleka. Już jedną fajną dziewczynę, która mi się podobała on omamił, więc nie pozwolę by jeszcze się do ciebie dorwał. Jak będziesz chciała, nie wiem napić się na przykład, to masz do mnie podejść i poprosić bo moc jedna wie co mogło by być w tych drinkach które normalnie sobie stoją do wzięcia. A! I zapomniałbym o najważniejszym... Nie odchodź ode mnie na więcej niż dwa metry, bo jak cię zgubię, to mama mnie zabije, a tego ani ja, ani ty nie chcemy. Rozumiesz? - przerwałem swój monolog spoglądając na rudowłosą dziewczynę.

- Mhm - przytaknęła nadal rozglądając się z lekkim niedowierzeniem.

- To twoja pierwsza impreza? - zapytałem zaintrygowany jej zachowaniem.

- Tak... Nigdy na takiej nie byłam... Zazwyczaj na balach szkolnych, ale wiesz, że to jednak nie to samo... - ponownie się rozejrzała - Wow ile ludzi...

Faktycznie jak na imprezę u Damerona, ludzi było zaskakująco dużo. Zazwyczaj ograniczał się on do kilku klas, a tutaj, wyraźnie można by całą szkołę zliczyć. Pewnie będzie tłoczno...Muszę uważać na Angel, moc jedna wie co jej przyjdzie do głowy. A właśnie... Gdzie ona jest?
Rozejrzałem się pospiesznie nie widząc gdzie jest rudowłosa. No cholera pięknie... Nie minęło nawet pięć minut, a już ją zgubiłem... Matka mnie zabije. Westchnąłem i zamknąwszy samochód powolnym krokiem zacząłem zmierzać w kierunku drzwi. Wieczór zapowiada się ciekawie.
Im bliżej budynku byłem, tym głośniejsza muzyka i krzyki się stawały. DJ, którym zapewne był sam Dameron puszczał jakąś playlistę zapewne ze Spotify, która całkowicie zasługiwała na miano imprezowej. Więcej dudnienia i elektroniki w tych piosenkach było niż samej treści. Coś mi mówi, że długo tu nie pociągnę bez bólu głowy.
Wszedłem do jego domu zwinnie omijając drugą falę napalonych licealistów, którzy szli tuż za mną. Tak jak się spodziewałem. Długi, szeroki korytarz do którego trafiłem tuż po wejściu prowadził do różnych pomieszczeń. Chociaż impreza się dopiero zaczęła, to już były jej widoczne ślady na meblach, podłodze i nawet ścianach. Gdyby Dameron nie był Dameronem, to może i by mi się go zrobiło żal, gdyż sprzątania tu będzie dużo, ale skoro jest nim, to mogę spokojnie powiedzieć, że mam na to wyjebane. Udałem się w głąb korytarza przechodząc do najbardziej zatłoczonego miejsca - mianowicie salonu. Tak jak się spodziewałem, Poe stał przy głośnikach majstrując coś przy nich. Zauważyłem przy nim jego dwóch nierozłącznych kompanów: Finna i Rey. Gdyby nie przez moją ignorancję, to może Rey by teraz była po mojej stronie, a nie tego półgłówka. No cóż, nic z tym już nie zrobię... Teraz mogę mieć tylko nadzieję, że zmądrzeje i zobaczy jakim debilem tak naprawdę jest Dameron. Zmierzając co raz głębiej w tłum ludzi postanowiłem rozpocząć poszukiwania moich ziomków. Dużo rudowłosych w naszym liceum nie ma, więc jak mi się poszczęści to może wraz z Rudzielcem odnajdę moją zgubę, która miała się mnie trzymać. Ale czego mogłem się spodziewać po Skywalkerze? Oni zawsze muszą coś odjebać, a później nam, Solo się dostaje po łbie. No cóż, takie już życie.
Może moje szczęście nie jest takie złe, gdyż tuż przy wejściu do kuchni odnalazłem Huxa, rozmawiającego z Phasmą. Gdybym ich nie znał to mógłbym stwierdzić, że knują jakieś nikczemne plany w stosunku do kogoś, ale tak nie jest... Oni po prostu mają już taki, wiecznie wkurzony wyraz twarzy. Przystanąłem przy rudzielcu czekając na jego reakcję.

Bυитøωиı¢ч || Reчlø AυWhere stories live. Discover now