+++
- Bulma-san, dziękuję za zaproszenie - (h/c)włosa delikatnie uśmiechnęła się w strone niebieskookiej.
- Nie ma sprawy, kochana - puściła do niej oczko. - Hej, patrz, ktoś cię obserwuje.
- H-huh? - (y/n) spojrzała za siebie i zdziwiła się. Nie sądziła, że książę Vegeta ze wszystkich będzie obserwował tylko ją. Cicho pisnęła, odwracając się za siebie. Ze zdenerwowania zaczęła się rumienić i bawić się kawałkiem swojej (f/c) spódnicy. - N-nie sądzę, aby był mną zbyt zainteresowany.
- Dziewczyno, on cię obserwuje całą impre-
- N-nieważne! idę do łazienki, zaraz wrócę!
Szybko uciekła do innego pomieszczenia, unikając dziwnych spojrzeń od ludzi. Sama niezbyt wiedziała, czemu tak zareagowała. Oparła się o umywalkę, zaczynając rozmyślać. Sam Vegeta jej się podobało, był naprawdę przystojny, jednak miała problem z charakterem. Nie był zły, jednak odnosiła wrażenie, że totalnie do siebie nie pasują. Kiedy przyłapała się na rozmyślaniu o czarnowłosym, schowała swoją całą czerwoną twarz w dłoniach.
Och książę Vegeto, co żeś ty zrobił tej dziewczynie?
'Czyż róże nie są cudowne?'Ta myśl krążyła po głowie (h/c)włosej, kiedy postanowiła wyjść z toalety i wyjść na spacer po ogrodzie rodziny Brief. Zawsze uznała te kwiaty za symbol miłości. Róże kojarzyły jej też się z dobrocią i szczerością. Oglądała każdy kwiat z bliska z zainteresowaniem. W pewnym momencie poczuła, że ktoś stoi za nią. Odwróciła się za siebie, spotykając Vegete, trzymającego różę. Mężczyzna wyciągnął kwiat w stronę zdezorientowanej dziewczyny, po czym odszedł zostawiając ją w szoku.
'Vegeta-dał-mi-róże.'
Kiedy ta wiadomość dotarła do jej mózgu, niezbyt wiedziała co zrobić. Cicho westchnęła, ponownie zasłaniając twarz rękoma. Dziewczyna nie miała innego wyjścia, jak wrócenie na imprezę.
- (y/n)-san! Gdzieś ty tyle była? - zapytała z uśmiechem Bulma. Zjechała niżej wzrokiem, gdy ujrzała różę. - Od kogo dostałaś?
- V-Vegety.
- Huh... - kątem oka spojrzała na saiyana, który aktualnie zajadał się posiłkami. - Jutro przyjdź tutaj.
- Bulma-saan! Bulma-saan!
Z podwórka roznosił się łagodny głos dziewczyny. Była trochę poddenerwowana, ponieważ umówiła się z nią na tą godzinę, a jej wciąż nie ma.
Usiadła pod drzewem, ciężko wzdychając. Nie wiedziała nawet, że po drugiej stronie ktokolwiek siedzi.
- Też cię tu wezwała? - zapytał ponuru głos, który (y/n) od razu rozpoznała.
- Tak - odparła. - Ciekawe po co tu nam kazała przyjść.
- Ja wiem.
- Huh? W takim razie o co chodzi? - zaczęła bawić się własnymi dłońmi.
- Czy zostaniesz moją dziewczyną?
- S-Słu...cham?
Jej oczy powiększyły się w szoku, a policzki przybrały kolor pomidora. Szybko wstała i chciała zobaczyć Vegete po drugiej stronie drzewa. Niestety, go już tam nie było. Dziewczyna uśmiechnęła się, spoglądając w niebo.
- Będę.