Prolog

415 83 10
                                    

   

*12 lat wcześniej**


Już z daleka widziałam piaskownicę, i dzieci z którymi zawsze spędzałam czas więc, przytulając misia, którego dostałam od taty, pobiegłam w jej stronę. Byli tam już Mara, Nazir, Eragon i Desid. Dwaj ostatni zawsze trwali u boku trzeciego chłopca jak papużki nierozłączki.

- Co robicie ?

Podbiegłam i ukucnęłam na piasku. Obejrzałam się tylko za mamą, sprawdzając, gdzie jest. Zauważyłam ją na ławce niedaleko nas, razem z mamą Nazira. Pomachała mi. Już czułam się bezpieczniej, więc zajęłam się rozmową z innymi dziećmi.

- Robimy duży zamek. Taki dla księżniczek - powiedziała Mara, uklepując górę piasku.

- Nie dla księżniczek, tylko dla rycerzy - przerwał Nazir, a chłopaki mu przytaknęli.

- To zróbmy konkurs. Kto zrobi ładniejszy zamek, zanim ten pan przestanie grać drugą piosenkę, ten wygrywa i zostawiamy, a kto brzydszy musi zburzyć swój.

Chłopcy, pewni siebie, zgodzili się na umowę i szybko wzięli do roboty. Zostawiłam misia od taty na brzegu drewnianej piaskownicy i zajęłam się za budową zamku z Marą i Camillą, która czasem dołączała do naszej zabawy w parku.

Gdy budowle rosły, a pan grał na gitarze już drugą piosenkę, ktoś rzucił kijkiem, który wylądował niedaleko nas. Nie minęła minuta, a usłyszałam szczekanie. Widząc pędzącego w naszą stronę psa, rozdziawiłam usta. Szybko zakryłyśmy zamek, jednak chłopcom nie udało się obronić swojego i rezultat ich pracy został zburzony. Po paru sekundach ciszy zaczęłyśmy się śmiać.

- Przegrali, przegrali - wystawiłam język Nazirowi, który miał czerwone ze złości uszy.

- Kulfon, Kulfon, ma czerwone uszy! - śmiała się Mara.

- Cicho, będzie płakać. - Uśmiechnęłam się do chłopaka, a on, myśląc, że wciąż się z niego nabijam, wziął mojego misia, oderwał mu łapkę i rzucił ją za siebie.

Z daleka widziałam, że rodzice już do nas idą, ale ja i tak rozpłakałam się na całego i pobiegłam za łapką pluszaka.

- Mój miś od taty! Nienawidzę cię, jesteś najgorszy! - łkałam, idąc do mamy z obiema częściami ulubionej maskotki i pokazując ją jej. Przytuliłam się do niej, wciąż wyjąc w niebogłosy.

- Nie wolno tak robić, Nazir. Bardzo brzydko zrobiłeś. To prezent od taty Ami. Jej tatuś jest w wojsku i jeszcze nie wrócił, a Ami za nim tęskni - tłumaczyła mu jego opiekunka.

- Proszę przeprosić Ami, bo inaczej będzie jej przykro. - Mama Nazira zmarszczyła brwi, widząc naburmuszonego synka.

- Nie przeproszę. Nie chcę - powiedział chłopak. Jego mama wiedziała, że synek żałuje, jednak to nie wystarczyło. Chciała go wychować dobrze, tak by umiał powiedzieć słowa: "dziękuję", "proszę", "przepraszam" oraz "dzień dobry" i "dowidzenia".

- W takim razie, mój drogi, koniec zabawy na dziś, zero bajek na laptopie na dobranoc i zakaz widywania się z kolegami przez tydzień. - Matka Nazira czekała z nadzieją, że ten jednak się ugnie. Jednak on tylko naburmuszył się bardziej, otarł łezkę i wzruszył ramionami. Rozczarowanie dorosłej było widoczne na twarzy, tuż obok smutku z powodu płaczącej dziewczynki. Kucnęła obok niej.

- Ami, słoneczko, nie płacz. Poczekaj na mnie w domku. Odprowadzę Nazira do tatusia i wrócę. Igła nitką rączek para, naprawimy szkodę zaraz.

Pogłaskała po głowie dziewczynkę i biorąc chłopaka za rękę, szybko skierowała się do domu, by odprowadzić dziecko, za które było jej tak wstyd.

Nie minęło dwadzieścia minut, gdy zabrzmiał dzwonek do ich drzwi. Ami siedziała naburmuszona.

- Nienawidzę go. Nigdy mu nie wybaczę. Ta świnia, kulfon, burak, idiota, plastuś - wyliczała w myślach, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się w domu. Jednak gdy tylko ponownie dostała całego misia, uśmiechnęła się promiennie i przytuliła mocno mamę chłopaka, którego obiecała sobie nienawidzić do końca życia.

Beta
__oLivie__

Zaklęci w Smoki (Znienawidzony Mate )Where stories live. Discover now