2.

156 9 6
                                    

- CO ZA CHOLERNA ŁAMAGA!- czarnowłosy krzyczał obelgi skierowane do młodszego już od godziny. Dwudziestolatek nie raczył nawet spojrzeć na niego przez strach ogarniający jego ciało. Szczególnie dlatego, że Murdoc siedział na przeciw niego. Musiał opatrzyć jego podbite oko i uszkodzony nos. Sam zrobił mu te rany którymi, by się pewnie nie przejmował, a nawet czułby satysfakcję z „nauczki" którą mu dał. Jednak w ostatniej chwili przypomniał sobie, że mają za dwa dni koncert.

  Zaczęło się od tego, że czarnooki zszedł do kuchni aby zabrać do pokoju szklankę wody i tabletki na ból głowy. Przecież nie mógł śpiewać nie mogąc się zupełnie skupić. Niestety los postanowił inaczej. Gdy Murdoc miał wracać do pokoju, niefortunnie w tym samym czasie Stuart wychodził z kuchni. I tak wylał wodę na drugiego mężczyznę, który w złości zaczął go okładać pięściami przy okazji tłucząc szklankę na milion małych, ostrych kawałeczków. To nie był pierwszy raz. Pomimo tego niebieskowłosy bał się tego co może mu tym razem zrobić, szczególnie, że basista to ostatnia osoba jakiej mógłby się tu spodziewać. Na początku, schodząc do kuchni myślał, że Noodle kończyła oglądać jakiś serial dlatego nie chciał jej przeszkadzać i postanowił szybko zabrać to co miał zabrać i wrócić do swojego pokoju. Niestety się pomylił i musiał za to zapłacić.

- To był wypadek- wymamrotał wyższy
czując jak jego ból głowy narasta, nie licząc ran, które zrobił mu Murdoc.

-  Nie żartuj sobie ze mnie. Po prostu nie umiesz patrzeć przed siebie i teraz muszę robić z siebie pajaca i siedzieć tu z tobą o pierwszej w nocy- warknął zdenerwowany do granic możliwości. O tej godzinie powinien już dawno być w łóżku,a nie siedzieć z tym idiotą. Rano chciał wyjść do baru z nowo poznaną dziewczyną, ale zapewne nie uda mu się, bo będzie musiał odespać czas który zabrał mu wokalista.

Gdy czarnowłosy skończył tamować krew, która wciąż leciała z nosa drugiego, mógł wreszcie wrócić do swojego własnego azylu. Dla niego ważne było tylko to, że go opatrzył. Może nie było to jakieś dokładne, ale ważne, że to zrobił i nikt nie będzie mieć pretensji do niego o byle co jak to on mówi.

- A teraz zejdź mi z oczu- mruknął schodząc z krzesła na którym siedział i przesunął je na bok. Przez chwile zerknął na 2D, który wstawał powoli z krzesła trzymając zakrwawiony wacik przy dziurce od nosa. Zainteresowało go pudełko tabletek, które mężczyzna podniósł z podłogi poplamionej resztkami krwi.

- Ej idioto. Poco ci te tabletki? Na mózg ci już nic nie pomaga więc bierzesz coś na głowę?- zaśmiał się i powoli skierował na schody nie chcąc żeby wyglądało to jakby się przejmował czymś związanym z kimś takim jak on.

Tamten tylko spuścił wzrok i zacisnął ręce w pięści. Czasami męczyła go ta obojętność i agresja, którą zwykle mu okazywano. Wiele razy wyobrażał sobie jak się stawia, ale Stu wiedząc, że to nie realne i zapewne nigdy się nie odważy, powtarzał sobie przez cały ten czas:

- Jutro będzie lepiej- popatrzył ostatni raz w stronę schodów i postanowił pójść na mały spacer wiedząc, że tej nocy nie zaśnie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 07, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

sick boy || 2docWhere stories live. Discover now