Skryci w mroku nocy (3/3)

407 35 131
                                    

      Leonard biegł truchtem z powrotem w stronę lasu, wymachując małą reklamówką z lekami, gdy nagle również spieszący się gdzieś chłopak wypadł zza rogu i się zderzyli, odbijając od siebie i upadając na tyłki.
      Jemu wypadła przy tym reklamówka z ręki, a nieprzebranemu za nic brunetowi (chyba że szorty z batmanem zamiast spodni w tę zimną noc uznamy za przebranie) spadły z nosa okulary, których ciekawy wzór – żółte prążki na brązowej oprawie – rzucił mu się w oczy, choć nie bardziej niż trzymany przez ich posiadacza w dłoni za zwężoną szyjkę niewielki, szklany wazon, który uniósł przy upadku w górę, aby się nie rozbił.

      – Przepraszam  powiedzieli w tym samym momencie, zbierając się z chodnika. Leo wziął reklamówkę i zauważył, że nieznajomy rozgląda się za swoją zgubą, więc prędko podniósł okulary i mu podał.
      – Tutaj, proszę. 
      – Dzięki.  Przyjął przedmiot i już z nim na nosie wpatrzył mu się w hełm, jakby chciał coś dostrzec przez szybkę, co było niemożliwe, gdyż ta była przyciemniana, a następnie szybko, płochliwie rozejrzał się wokół.

      – S-sam jesteś? O n-nie, nie powinieneś być sam, lepiej... Lepiej wracaj szybko do domu.  Zadziwiły go słowa jakiegoś takiego spłoszonego chłopaka, który nade wszystko przecież również wydawał się być sam.

       Em, słucham? Niby dlaczego?  Uniósł brew, czego oczywiście brunet zauważyć nie mógł, ale i tak spojrzał wielkimi jak spodki oczami prosto na niego.
      – Nie wiesz?  zdziwił się. – Na wolności jest morderca.  

      Serce Leonarda zamarło na te słowa, a skórę oblał zimny pot.

      – "Kolekcjoner" uciekł niedawno z więzienia. Nie wiem, jakiego koloru masz włosy, ale ja tak czy siak bym nie ryzykował. Masz, weź to. – Wcisnął mu wazon w dłoń i nie czekając na reakcję, najwyraźniej w dalszym ciągu się gdzieś spiesząc, pobiegł dalej.

      W głowie skamieniałego Leonarda rozbite puzzle układanki zaczęły składać się w jedną całość.

      "Przerywamy program, by nadać ważny komunikat. Rhys O'Ryan, znany..."
      "Coś ty zrobił z włosami?"
      "To nic takiego, kolejnemu celebrycie się we łbie poprzewracało"
      "Strasznie dużo tu dorosłych"
      "Nie dzieła?"
      "Przefarbuj je" 
      "Nie ma sygnału"  
      "Czego chciał od nas ten facet"
      "Przefarbuj"... 

      Nagle obijające mu się po głowie głosy ułożyły się w jedną prostą prawdę:
      Rhys O'Ryan, powszechnie znany jako "Kolekcjoner", który w jedno z przeszłych Halloween zamordował miejscowego albinosa, szczęśliwie złapany na próbie schwytania kolejnej ofiary, uciekł na wolność, by powiększyć swoją kolekcję.
      Kolekcję chłopięcych oczu i włosów. Jasnych włosów. Kolekcjoner jasnowłosych chłopców, razem ze swoimi niedokończonymi sprawami, jest teraz na wolności.

      – Woodie!  Wyrwał nagle do przodu, chcąc na złamanie karku popędzić z powrotem do lasu, ale w tym momencie jakaś łapa zacisnęła się na jego ramieniu, tak że prawie nie wyrwało mu stawu ze swojego miejsca.
       A ty co robisz tu całkiem sam, dzieciaku? Życie ci nie miłe?!  zbeształ go potężny facet w policyjnym uniformie, po czym od razu się odwrócił, krzycząc do swojego partnera: – Bert, mamy kolejnego!  i zaczynając go ciągnąć w jego stronę.

       Co? Nie, pan nie rozumie, ja muszę... 
      – Tak, tak, wy wszyscy zawsze macie szalenie ważne powody, by ignorować nasze rozporządzenia, jak spotkanie z dziewczyną czy robiąca siarę mat... 
       Nie! Mój przyjaciel może być w prawdziwym niebezpieczeństwie, on...
       O, to świetnie się składa. Idziemy do miejsca, gdzie w pierwszej kolejności powinieneś pójść z taką sprawą. Tam TY przestaniesz być w niebezpieczeństwie, a pracę nad tym, by inni też nie byli, zostawisz dorosłym.
      – Ale proszę mnie najpierw chociaż wysłu...! 
       Tak, tak, opowiesz o wszystkim na komisariacie. 
       Puszczaj mnieee...!  Leon zaczął się zapierać, wyrywać i bić w zaciśniętą na jego ramieniu łapę, ale nieprzejęty niczym policjant dalej ciągnął go nieugięcie w stronę posterunku, drugą ręką spokojnie kończąc kanapkę.  

Nocna seria |boys love stories|Where stories live. Discover now