2/3

3 1 0
                                    


Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, nawet nie ruszyłam w stronę klasy. Wiedziałam że mój nauczyciel zawsze spóźniał się o jakieś 2 do 3 minut.  Wątpię żeby to się zmieniło w przeciągu tych kilku lat. A uznać mnie za spóźnioną będzie mógł dopiero 5 minut po rozpoczęciu lekcji. Co w praktyce oznacza że mam jakieś 5 do 7 minut dodatkowego czasu. Wyjęłam więc z plecaka książkę, i ustawiłam alarm na zegarku żeby się nie zaczytać, co zdarza mi się bardzo często.

Nim się spostrzegłam zegarek zaczął wibrować. Schowałam szybko książkę, wyłączyłam alarm i zasunęłam plecak. Ruszyłam niespiesznie w stronę sali. Jeszcze raz spojrzałam na zegarek, po czym zapukałam do drzwi klasy.

-Witam, jak zakładam jest panienka naszą nową uczennicą.

-Dokładnie -odpowiedziałam i uśmiechnęłam się na tyle naturalnie na ile potrafiłam, choć przy tym facecie  nie było to łatwe.

-Wie panienka że jest spóźniona na lekcję?

-Ale proszę pana z tego co rozumiem spóźnienie liczy się 5 minut po wejściu nauczyciela do klasy. Pan wszedł z 2 minutowym opóźnieniem, co oznacza że skoro minęło 6 minut od dzwonka na rozpoczęcie lekcji, ale 4 minuty od pana wejścia do klasy. Według zasad nie mogę być spóźniona.-Jego mina była bezcenna, nie spodziewał się inteligentnej dziewczyny. Pewnie myślał o mnie jak o kolejnej zagubionej uczennicy, która nie będzie z nim dyskutować. No cóż, bywa .Ja mam zamiar zrobić to na co nie miałam odwagi kilka lat temu.

Szybko spojrzał do regulaminu.

-No cóż chyba faktycznie ma panna rację. -Miny innych uczniów gdy to mówił, również były cudowne. Widać że dawno nikt z nim nie dyskutował, ani się mu nie postawił.-Proszę o imię i nazwisko, a potem możesz gdzieś usiąść. -Uśmiechnęłam się wdzięcznie po czym podałam mu moje imię i nazwisko. Teraz pozostało tylko gdzieś usiąść, w sumie od ostatniego czasu kiedy tu byłam zmieniło się ułożenie ławek, ale to nic. Zauważyłam wolne miejsce w drugim z czterech rzędów. Więc postanowiłam tam usiąść.

-Cześć, mogę tu usiąść? -zapytałam jakiegoś chłopaka obok którego były 2 wolne miejsca.

-Wiesz zwykle tutaj siedzi mój kolega, ale go chyba nie ma więc to nie będzie problem.

-Dzięki -Uśmiechnęłam się do niego

Pan Maciszewski postanowił zacząć lekcję i kazał wszystkim otworzyć podręczniki na stronie 134. Mój sąsiad chciał zaproponować mi podręcznik na spółkę, ale pokazałam mu że już załatwiłam sobie odpowiedni podręcznik, więc nie musi się martwić. Dziś mieliśmy omawiać twierdzenie Pitagorasa. Nasz nauczyciel zaczął swój wywód na temat historii tego twierdzenia. Gdy nagle drzwi się otwierają i staje w nich chłopak który mnie oprowadzał. Widać nie tylko ja postanowiłam się spóźnić.

-Przepraszam za spóźnienie właśnie skończyłem oprowadzać nową uczennicę -próbował się tłumaczyć ,ale gdy zobaczył że siedzę w ławce zamilkł i spuścił wzrok.

-Tak, powinno być panu wstyd. Jak może próbować mnie pan tak bezczelnie okłamywać. Wpiszę spóźnienie ale po lekcji da mi pan dzienniczek i dostanie pan uwagę. -Chłopak na tę informację grzecznie kiwnął głową.

 Po tym incydencie postanowił usiąść w tym samym rzędzie co ja. Najpewniej to drugie wolne miejsce należy do niego. Nareszcie zaczęła się właściwa część lekcji. Pan Maciszewski, mimo upływu tylu lat, nadal tłumaczy wszystko w bardzo zawiły i nudny sposób więc kiedy przyszła pora do notowania. Do tego co kazał przepisać dopisywałam własne notatki, czym wzbudziłam zdziwienie mojego sąsiada.

-Po co, dopisujesz coś jeszcze? -zapytał szeptem- Przecież i tak mamy dużo do przepisania.

-To proste -Odpowiedziałam – Nasz nauczyciel tłumaczy wszystko w tak pokrętny sposób że wolę to sobie rozpisać.

-Ale po co? W tych czasach jak nie wiesz to zawsze możesz zajrzeć do internetu. -Uśmiechnęłam się do niego z litości.

-Uwierz mi,nie wszystko jest w internecie, a czasami nawet jak coś jest to tłumaczą to równie źle jak nasz matematyk. -Nie odezwał się już do końca lekcji.

Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę nasz wychowawca pozwolił nam pozostać w klasie na przerwę. Postanowiłam wtopić się w tłum. Zobaczyłam że uczniowie mojej klasy podzielili się na 2 grupy, według płci. Dziewczyny w większości wyszły, a chłopcy wręcz przeciwnie. Panowie zebrali się przy półce z budowlami z klocków lego. Najpewniej projekty z robotyki, zapowiadała się ciekawa zabawa więc podeszłam żeby dołączyć. 

Na początku byli niechętni, ale kilka uśmiechów i miłych spojrzeń i zapomnieli jaki mieli problem. Dawna ja nie rozumiała jak wielką bronią może być jej uśmiech. Uśmiechałam się kiedy nikt nie widział, zamiast uśmiechać się przy innych. Teraz umiem kontrolować swoje emocję, a co za tym idzie własną magię. Dostałam swoją paczkę klocków, po chwili rozmyślań postanowiłam się trochę popisać. Złożyłam najprostszy sześcian z klocków, teraz pora na odrobinę magii. Najpierw pokazałam im sześcian, potem odwróciłam się do nich tyłem i za pomocą magii zmieniłam sposób padania na niego światła, teraz dla nie wprawnego oka moja budowla zamiast sześcianu była walcem.Chłopcom opadły szczęki. Powtórzyłam sztuczkę tym razem mieli widzieć ostrosłup. Mimo że całość sztuczki wydaje się trudna, to w zależności od rodzaju i specjalizacji magii może być banalna. Ja w przeciwieństwie do przeciętnego władcza magią umiem kontrolować prawie każdy żywioł. Z naciskiem na lód i światło. Podobno wszytko zależy od naszej ukrytej strony, naszej duszy.

 Niestety przy tak dobrej zabawie przerwa minęła błyskawicznie, ale miła atmosfera nie umknęła oku naszego nauczyciela

-Widzę że już się zaaklimatyzowałaś

-Tak, nawet nie wie pan jak miłą uczy pan klasę....

Królowa LoduWhere stories live. Discover now