VI

196 31 2
                                    

Przechadzała się znudzona wzdłuż sali, mijając poszczególne stoły zastawione przekąskami. Awena plotkowała z koleżankami poznanymi tutaj już w zeszłym roku, a ciotka ruszyła w głąb sali, by jak to sama ujęła, zorientować się, co w trawie piszczy.

I wtedy to przystanęła, zauważając grupkę, roześmianych młodych ludzi, pośród których znajdował się Ulan. Nie Marcus. Ulan, a mimo to widok ten dziwnie ją zaskoczył, sprawiając, że zaczęła się denerwować. Przyszedł. Był tutaj, a mimo to raczej jej nie szukał. Być może tylko tak mówił, że jej pomoże, że z nią zatańczy. Sama przecież przyznała, że nic z tego mieć nie będzie, a jak widać, on bawił się teraz dobrze w towarzystwie swoich znajomych.

Poczuła w sobie złość. Co ją to w ogóle obchodziło, czy z nią zatańczy, czy nie? Przecież dwa dni temu wręcz przed nim uciekała, a teraz niby miałaby żebrać wzrokiem o jego uwagę? Zaraz, zaraz, coś się tu chyba pomieszało? To Marcusa powinna teraz wyglądać i zastanawiać się nad możliwości wspólnego tańca, co jednak nadal pozostawało w sferze marzeń. Spokojnie, to tylko jakiś tam ... – urwała w myślach, kiedy jej wzrok napotkał na niego – żołnierz.

Poczuła się dziwnie zamieszkana i szybko odwróciła na pięcie w stronę pustej ściany. Był to bezsensowny unik, gdyż teraz wyraźnie dała mu z rozumienia, że nie tylko gapiła się na niego od dłuższego czasu, jak i zawstydziła jego uwagą. A czego tu było się wstydzić? Chyba jedynie swoich niedorzecznych myśli.

- Witaj – usłyszała po chwili obok siebie.

Odwróciła twarz w bok, także cicho się witając, by w końcu na niego spojrzeć.

- Dopiero co przybyłem – stwierdził pogodnym głosem. – Więc jak się dzisiaj zapowiada zabawa?

- Dobrze – odparła. – To znaczy, wszyscy się dobrze bawią – zaczęła się plątać w tłumaczeniach.

Co się z tobą dzieje? Weź się w garść i chociażby uśmiechnij, bo może i Marcus już tu jest!

- A tobie jak minął dzień?

- Nie najgorzej. Miło, że pytasz. Czekam na ważne spotkanie – dodał – i być może już wkrótce do niego dojdzie.

Spojrzała na swoje ręce, zastanawiając nad rodzajem owego spotkania. Czyżby z jakąś kobietą? I co on z tego miał? Płaciły mu czy robił to dla zabawy? – Wstrętem napełniały ją te pytania i wolała je odsunąć od siebie. Uniosła wzrok. Ulan miał przyjemną twarz, która kojarzyła jej się z czymś przyjaznym i miłym.

I ładnie pachniał – jakiś głos podszeptywał jej w głowie.

Jego oczy przyglądały jej się z zaciekawieniem, potęgując w niej zakłopotanie. Zaraz też pomyślała o tym, iż przecież widział ją w samej halce. Miała jednak nadzieję, że nie dojrzał za wiele, gdyż wszystko toczyło się bardzo szybko.

- Masz może ochotę zatańczyć Orano? – padło z jego ust pytanie, a ona dość mechanicznie skinęła głową. – W takim razie zapraszam – podał jej dłoń, by razem mogli ruszyć na parkiet.

Ponowny wspólny ich taniec wcale nie przypominał tego poprzedniego. Orana może i czuła się spięta, jednak tym razem nie obawiała się ciotki oraz tego, czego może oczekiwać od niej i partner. Czuła w sobie pewną sprzeczność i zastanawiał się, czym jest spowodowana. Teoretycznie powinna się przejmować nieobecnością Marcusa i tego, że nie ujrzy jej w towarzystwie Ulana. Nadal nie wierzyła, że znajomość tego konkretnego żołnierza, może pomóc jej w zdobyciu atencji innego mężczyzny.

A może to wcale nie Marcus powodował w niej tremę?

Niemożliwe – westchnęłam w duchu, ale odruchowo uniosła głowę i zerknęła na swojego partnera w tańcu.

UtopiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz