A jak Akaashi

1.1K 73 58
                                    


-Mówiłem już, że nie wyrażam na to zgody! Ile razy mam powtarzać!? Dajcie mi już święty   spokój - krzyknął do telefonu i rozłączył połączenie. 

Wziął kilka głębokich oddechów, by się trochę uspokoić. Z reguły był spokojnym człowiekiem, ale gdy przychodzi moment, gdy ktoś zaczyna go irytować swoimi działaniami, nie umi zachować pozoru spokojnego człowieka. 

Właśnie takim typem osoby był dwudziestodwu letni Akaashi Keiji, jeden z najpopularniejszych modelów w sezonie letnim. Codziennie dostawał wiele propozycji na jakieś wywiady, pokazy, czy by po prostu zareklamować jakąś nowo powstałą markę "najlepszej" męskiej odzieży. 

Wstał od stołu i chwycił do ręki mały, czarny kapelusz. Bez niego nie mógłby nigdzie wyjść. Setki fanek z Tokyo od razu by się zleciały jak mrówki i nie miałby szans by spokojnie zrobić zakupy. Nawet zwykły spacer stawał się niemożliwy gdy cały czas ktoś na ciebie czycha za krzakami i nigdy nie wiesz, kiedy cię zaatakuje. 

Nałożył swój ulubiony, czarny płaszcz i zamykając dzwi od mieszkania na klucz, udał się na misję kupienia czegoś na obiad. 

Wbrew pozorom nie zarabiał dużo. Może i był bardzo popularny, ale był równie bardzo wybredny i większość zleceń zwyczajnie odrzucał. Mało było rzeczy które by go zainteresowały na tyle, by się  nad nimi chociaż na chwilę zatrzymał i zastanowił. 

Wychodząc na zaludnioną ulice, do jego uszu dotarł zgiełk miasta. Nie było mowy o ciszy. Nie tutaj, w samym centrum Tokyo. Pomimo dość długiego życia w stolicy, wciąż się do tego nie przywyczaił. Z natury introwertyk miał naprawdę duży problem z zaakceptowaniem codziennego hałasu i mnóstwa ludzi dookoła. Jednak nie żałował decyzji o wyjeżdzie. Chciał zostawić za sobą przeszłośc raz na zawsze tak, by nigdy więcej go nie dosięgła. Miał serdecznie dość, gdy skrawek dawnych wpomnień niezapowiedzianie znowu pojawiał się w jego życiu za każdym razem, gdy wychodził na ulicę w swojej rodzinnej prefekturze Miyagi. 

Mijał kolorowe wystawy sklepów, nie zaszczycając ich nawet jednym przelotnym spojrzeniem. Nauczył się ignorować świat wokół siebie. Jedynie ciepłe promienie wrześniowego słońca dodawały mu odrobiny radości. Uśmiechnął się niewidocznie, mijając wystawę na której widniał on sam.

Był z siebie dumny, że pomimo tego iż los mu nie sprzyjał osiągnął ogromny sukces. Brnął przed siebie, nie raz ponosząc tego konsekwencje.  Oczywiście, przez to zmienił się nie do poznania. Ale może to i lepiej? 

Skręcając do parku, który był swego rodzaju skrótem, wyciągnął z kieszeni dzwoniący telefon. Spojrzał na ekran i od razu spochmurniał. Westchnął z rezygnacją i odebrał przychodzące połączenie.

-Czego? - powiedział od razu, nie siląc się nawet na miły ton głosu.

-Człowieku spokojniej troche! Ja tu mam dla ciebie największy hit tego roku, a ty mi z brakiem kultury wychodzisz! - odparł oburzony głos w słuchawce, należący do jego menadżera Kuuro Tetsurou. 

-Hit roku? - spytał z Ironią - wątpie czy to naprawdę jest warte chociaż trochę zaangażowania z mojej strony. Wysiliłbyś się i znalał jakieś dobre zlecenia, a nie same idiotyczne. 

-Staram się jak mogę! - krzyknął do słuchawki Kuuro, przez co Akaashi musiał odsunąć urządzenie od swojego ucha. Wolał jeszcze nie ogłuchnąć, a szczególnie nie od krzyków jego idiotycznego menadżera.

-To postaraj się bardziej - odparł z ironią - niech ci będzie, zerknę na to, jak tylko wróce do domu. Możesz wysłać mi szczegóły na maila. Może się zgodzę - powiedział i słysząc nadchodzącą ekscytacje mężczyzny, szybko się rozłączył.

Niestety zapatrzony w telefon nie widział nadchodzącej osoby z naprzeciwka, czego następstwem było idealne wycelowanie i wpadnięcie na nią z impetem.

Od razu się odsunął i lekko zmieszany poprawił płaszcz. Nie popatrzył na ofiarę swojej nieostrozności, tylko sprawdził, czy z telefonem wszystko w porządku.

-Przepraszam - powiedział od niechcenia i ruszył dalej. 

-A-Akaashi?

Zatrzymał się w pół kroku i zamarł. Mógł poczuć jak nagle podnosi się jego ciśnienie, a ręcę zaczynają drżeć i niekontrolowanie się pocić. To była chyba najgorsza sytuacja w dzisiejszym dniu. Miał ochotę zapaść się pod ziemię lub uciec gdzieś daleko, byleby nie musieć rozmawiać z tą osobą. 

-Bokuto? Co ty tutaj robisz? - zapytał odwracając się do mężczyzny.

Osobą na którą wpadł był nie kto inny jak słynny dziennikarz, pogromca sekretów wschodzących gwiazd, Bokuto Kotarou. Wysoki mężczyzna o czarno-białych włosach postawionych wysoko, przypominając tym samym  sowę. Dobrze ubrany, w czarny jeans i podobny płaszcz do tego, który założył Keiji. 

-Mogę się zapytać o to samo ciebie Akaashi. Nie miałeś przypadkiem zostać na zawsze w Miyagi? Przecież tak kochałeś to miejsce - powiedział wyrażnie zdziwiony, nie mogąc zrozumieć dlaczego jego niedyś najlepszy przyjaciel znalazł się w samym centrum japonii.

Od kiedy tylko pamiętał Akaashi stronił od zatłoczonych miejsc i przede wszystkim od ludzi. Dobry misiąc zajeło mu, by chociaż przywitać się z Kotarou. A  dopiero po roku znajomości, zaczęli urządzać wspólne nocowania. 

-Może w innym życiu - wzruszył ramionami i odszedł, nie zwracając już uwagi na nawoływania Bokutou.

Nie mógł sobie pozwolić by najboleśniejszy skrawek przeszłości znowu zaczął układać się w całą historie wspomnień.

Nie mógł zniszczyć tego muru, który budował wokół siebie latami.



_________________________________________

NO HEY

To znowu ja i znowu nowa ksiązka

Gorszy okres już minął i wznawiam działalność na wattpadzie.

Nie wiem jak to wyjdzie ale zawsze warto spróbować.

Do następnego!

x_Usagi_x

Thank you || BokuakaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum