Preston płakał.
Chociaż to stwierdzenie nie oddawało nawet w jednej setnej stanu w jakim się znalazł. Wszystko stało się szybko. W jednej chwili stał w drzwiach ze łzami w oczach, w kolejnej już ruszył w moją stronę i nie miałem zielonego pojęcia, czy zamierza rzucić się na mnie i pocałować, czy może raczej mnie uderzyć. Żadna z tych rzeczy nie byłaby całkiem nieprawdopodobna.
I żadna z nich się nie wydarzyła.
Dotarł tylko do mojego łóżka i chyba wyczerpały mu się akumulatory, bo opadł na nie ciężko w okolicy moich nóg i już tak został, ukrywając twarz w dłoniach.
A później zaczął płakać. Głośno i histerycznie, tak bardzo, że moje serce kruszyło się z każdym kolejnym suchym szlochem, wyrywającym się z jego piersi. Łkał, z trudem łapiąc powietrze, a łzy płynęły po jego twarzy strumieniem, którego nie nadążył wycierać rękawami swetra, chociaż uparcie próbował. Łkał, aż zrobił się cały czerwony na twarzy, a ja wystraszyłem się, że zaraz coś mu się stanie.
- Preston? - zacząłem ostrożnie, podnosząc się do siadu, ale chyba mnie nie usłyszał. - Preston...
Moje słowa odbijały się od jego histerii jak groch od ściany, więc z trudem podniosłem się do siadu. Ze zdziwieniem zauważyłem, że coś blokuje mi ruchy i bez zrozumienia spojrzałem na wciąż podłączoną kroplówkę, którą zresztą odpiąłem jednym gwałtownym ruchem. Zbyt gwałtownym, bo niewielka ranka z miejsca wypełniła się krwią, która po chwili spłynęła w dół mojej ręki, aż do nadgarstka.
Ledwie to rejestrowałem.
Tak samo jak dyskretny ruch z boku łóżka. To Keith powoli ruszył w stronę wyjścia. A ja pewnie powinienem go zatrzymać, powinienem chociaż coś powiedzieć. Przeprosić.
Cokolwiek.
Ale chwilowo zupełnie nie miałem do tego głowy, więc nie miałem innego wyjścia, jak to podzielić. Jeden problem naraz. Inaczej chyba bym oszalał.
Keith wyszedł i cicho zamknął za sobą drzwi, taktowny i bezproblemowy jak zawsze.
Dlaczego w mojej głowie to wszystko nie mogło być właśnie takie?
Bezproblemowe.
- Preston – powtórzyłem głośniej, starając przebić się przez jego histerię, z dziwnym poczuciem deja vu. - Spójrz na mnie – złapałem go za ramię i potrząsnąłem lekko, a on chyba zapomniał co właśnie robił, bo umilkł chociaż na chwilę, nawet jeśli łzy nie przestawały płynąć.
Odruchowo sięgnąłem do jego twarzy, żeby dłonią wytrzeć chociaż część z nich. To nie był dobry pomysł, bo zmieszały się z moją krwią i wyglądał jeszcze bardziej dramatycznie, ale chyba nie zwrócił na to uwagi. Przylgnął tylko do mojej dłoni i – zanim zdążyłem zareagować – przesunął się w moją stronę na łóżku.
Nie wiem czy to ja przyciągnąłem go do siebie, czy to on do mnie przywarł. Wiem za to, że jego drobne dłonie zacisnęły się kurczowo na przodzie mojej piżamy, jakby już nigdy nie miał zamiaru mnie wypuścić. Wiem, że ja objąłem go trochę niezręcznie, przez zagipsowaną nogę która krępowała moje ruchy, wiem że schowałem twarz w jego włosach, a on znowu zaczął płakać, tak bardzo, jakby planował zamienić całą salę szpitalną w basen, tylko za pomocą własnych łez.
Nie mam też pojęcia ile czasu tak siedzieliśmy. Nie pamiętam co mówiłem, żeby go uspokoić, na pewno jakieś banały, kiedy tak gładziłem go uspokajająco po plecach, opierając brodę o czubek jego głowy. Może minęły minuty, może godzina, zanim się uspokoił, albo zanim skończyły mu się łzy.
CZYTASZ
Mężczyzna z billboardu | YAOI
RomanceTony Trent potrafi dopiąć swego - jest świeżo upieczonym absolwentem Yale, codziennie rano, w drodze do pracy, mija ogromny billboard ze swoją podobizną, właśnie dostał angaż w Miami Heat i piękny apartament z widokiem na ocean. Wszystko idzie ideal...