011 • Tyler Lockwood

3.1K 189 81
                                    

Carmen

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Carmen

Przepychałam się między ludźmi, starając się dotrzeć jak najgłębiej domu. Krzywiłam się za każdym razem kiedy tłum wykrzykiwał radosne okrzyki kiedy ktoś oberwał w twarz lub został powalony na ziemię.

Nigdy nie pomyślałabym, że Marcel będzie organizował tego typy zabawy dla wampirów w swoim domu.

Zauważyłam go, stojącego na balkonie z założonymi rękami na torsie i kpiącym uśmiechem.

— Hej laska, nieźle! — krzyknął, kiedy niepozornie wyglądająca dziewczyna powaliła na ziemię faceta trzy razy od siebie większego i skręciła mu kark.

Skinęłam głową do Kola, który stał niedaleko mnie i bacznie obserwował, tym samym pozwalając mu wkroczyć do akcji. W wampirzym tempie znalazł się za dziewczyną i jednym ruchem ręki skręcił jej kark, rzucając truchło na posadzkę. Tłum odsunął się, natychmiast milknąc.

— Dobry wieczór — przywitał się brunet i skłonił jak aktor po skończonym przedstawieniu, a na jego twarzy zakwitł ironiczny uśmiech — My tylko na słówko.

Przepchnęłam się między ludźmi, gromiąc niektórych spojrzeniem i stanęłam obok wampira. Rozejrzałam się po twarzach ludzi, dostrzegając kilka znajomych twarzy, ale reszta była dla mnie kompletną zagadką. Za majaczyła mi też gdzieś twarz wampira, który na balu charytatywnym przejął od Klausa kopertę, którą później podarował Marcelowi.

— Co wy wyprawiacie?

— Wygląda na to, że zakłóciliśmy spotkanie dla amatorów — parsknął Kol, poprawiając sobie kołnierz swojej skórzanej kurtki — Wpadliśmy tylko po dziewczynę. Po prostu nam ją oddaj, albo wszystkich was wykończę razem z moimi braćmi. Zacznę od ciebie — wystawił kły i oblizał usta.

Wiedziałam, że dla niego taki obrót sprawy byłby lepszy, ale wolałabym wrócić do domu w jednym kawałku. Kiedy usłyszałam plan Klausa, który zakładał moje przyjście tutaj, wyśmiałam go i kazałam pójść się leczyć. Jasne, zrobiłam ogromne postępy przez ostatnie tygodnie, jednak nadal uważałam, że mogę nauczyć się więcej.

Niestety Klaus nie posiada w swoim słowniku słowa 'nie' i po prostu zapakował mnie do samochodu swojego brata, mając głęboko w dupie moje protesty i kazał załatwić sprawę.

Oczywiście Kol blefował, mówiąc o swoich braciach. W tym momencie zajmowali się czymś innym, nam zostawiając brudną robotę.

— Przeginacie, wchodząc na mój teren i stawiając żądania. Carmen, towarzystwo Mikaelsonów ci nie służy.

— Twój teren? Nie byłbym tego taki pewny — odpowiedział mu Kol.

— Dziewczyna — powiedziałam starając się być opanowana i ignorując słowną zaczepkę — Drugi raz nie będziemy prosić — przechyliłam głowę i uśmiechnęłam się słodko.

FLAME • KOL MIKAELSONWhere stories live. Discover now