✴️ 1 ✴️

181 10 7
                                    

Nieznośny odgłos ranił uszy.
Choć sama wybierałam melodię budzika i tak jej szczerze nienawidziłam. W końcu nawet nasza ulubiona piosenka zostanie znienawidzona, kiedy zaczniemy słuchać jej w najgorszym momencie naszego życia. Na zawsze zostanie napiętnowana, a przy jej odtwarzaniu będą towarzyszyć nam nienajmilsze emocje.
Tym właśnie był dla mnie budzik, który coraz głośniej odtwarzał, moim zdaniem, zbyt pozytywny utwór odnośnie do sytuacji. Wyłączyłam źródło hałasu.

I co teraz?

Zamknęłam oczy. Może jest jeszcze szansa, że zasnę. Mija chwila i nic. Kiedyś ktoś podrzucił mi pomysł, aby przed snem pomyśleć o dwóch bezsensownych rzeczach, wtedy mózg powinien się rozstroić i tym samym pozwolić zasnąć. Tylko, że wszystko wydaje się bezsensowne o tej godzinie. O czym konkretniej pomyśleć? Dwie wyrwane z kompletnie innych kartek rzeczy.
Żyrafa z wąsami zbudowana z piany.

To na nic!

Założyłam kołdrę na głowę. Duszno tu. Wykopałam pościel przed łóżko. Teraz to już nie mam szans na dodatkową godzinkę snu. Spojrzałam na zegarek - wskazywał 5:50. Miałam jeszcze szansę zdążyć na pierwszą godzinę lekcyjną. Z braku alternatywy wstałam i zaczęłam się szykować. Dwadzieścia minut później zamykałam za sobą drzwi wejściowe.

Super, ominęłam cały tydzień zajęć, po to aby w piątek iść do szkoły. Nie miało to najmniejszego sensu, ale co niby miałam robić przez następne 14 godzin w domu?

Już od czasu przejścia przez próg tramwaju żałowałam swojej decyzji, ale teraz w szkole, gdy zostało pięćdziesiąt metrów do spotkania z klasą, z całych sił powstrzymywałam się od zawrócenia.

Do cholery jechałam tu pół godziny, w godnych pożałowania warunkach, nie będę teraz rezygnować.

Niestety, myśl o ponad dwudziestu upierdliwych osobach mocno zniechęcała. Nie to żebym aż tak ich nie lubiła. Po prostu lubią pytać, a ja nie przepadam za odpowiadaniem.

Długo się nad tym nie zastanawiając, poszłam w drugą stronę, jednak zamiast z powrotem na tramwaj skierowałam się na drugie piętro. Szybko znalazłam to, czego szukałam.

- Wychodzimy stąd – powiedziałam, zagradzając drogę wysokiemu szatynowi.

- O hej Mel - przywitał się z wyraźnym zdziwieniem na twarzy. - Ale co? Teraz?

- Nie zadawaj za dużo pytań, tylko chodź - odpowiedziałam, popychając go w stronę wyjścia.

Jakby to oczywiście coś dało. Alek był o dwadzieścia centymetrów ode mnie wyższy. Poza tym z budowy nie przypominał wykałaczki. Podejrzewam, że gdybym na niego wbiegła, to by ledwo co się zatrząsł. Okazał się jednak pokorny i grzecznie się ruszył. Czyli ten dzień mógł nie być aż tak zły.

Bramy szkoły wcale tak bardzo nie różnią się od tych piekielnych. Jeżeli je przekroczysz, to już nie ma powrotu. W przypadku szkoły do godziny czternastej, ale zawsze jest jakaś opcja awaryjna. Nasza znajdowała się na drugim końcu szkoły.

Szybko doszliśmy na skrzydło od wf. Najpierw sprawdziliśmy korytarz - był pusty, 3 minuty po dzwonku, cholera. Błagalny wzrok Aleka przekonał mnie do odpuszczenia. Wślizgnęliśmy się więc do męskiej szatni. W środku było sześciu chłopaków z drugiej klasy.

- Hej przepraszamy, że przeszkadzamy. My tu tylko przejazdem - wypalił Alek.

Próbując nie skupiać się na półnagich drugoklasistach przeszłam przez szatnię i otworzyłam okno.

- Może mi pomożesz? - zasugerowałam.

- Naprawdę Melissa potrzebuje mojej pomocy? Zapiszę tę niezwykłą datę w kalendarzu.

Wartość Autoteliczna (2020)Where stories live. Discover now