Następnego dnia
Od rana w domu Zawadzkich był ruch, bowiem już w godzinach od 8°° do 10°° była tajna lekcja chemi prowadzona przez Pana Józefa Zawadzkiego, zaś potem około godziny 13°° do 15°° miała się odbyć lekcja historia prowadzona przez Panią Leonę Zawadzką. Wszyscy uwielbiali lekcje histori. W tych czasach takie rzeczy były ryzykowane, ale potrzebne. Na razie był koniec lekcji chemi i wszyscy poszli do domów, a rodzina Zośki wróciła do swoich codziennych zajęć.
LZ- pomoże mi ktoś w obiedzie?
A- ja bym wolała poczytać- odpowiedziała niepewnie
LZ- a ty Józiu?
JZ- wybacz kochanie, ale jestem zmęczony po lekcji
LZ- oh, nie ma sprawy
Kobieta nie miała oczywiście za złe swojej córce i swojemu mężowi, że jej nie pomogą, bo w końcu oni też mają własne zajęcia. Pani Zawadzka zrezygnowana stwierdziła, że musi poradzić sobie sama. Już miała udać się do kuchni lecz zauważyła swojego syna wgapionego w okno, postanowiła poprosić go o pomoc
LZ- a może ty synku?- zapytała wygrywając go z jego zamyśleń
Z- co ja?
LZ- czy pomożesz mi w obiedzie?
Z- pewnie- odpowiedział i udali się do kuchni
Kuchnia
LZ- o czym tak rozmyślasz, co cię gryzie? Powiedz- zapytała kobieta z wyczuwalną troską w głosie
Z- nic, nic ważnego- odpowiedział cicho
LZ- chodzi o tego niemca? No wiesz tego co cię tak dotykał?
Z- nie, tą sprawę mam już za sobą
LZ- więc o co chodzi?
Z- na prawdę o nic
LZ- widzę, że coś się dzieje
Z- nic...- chrząknął cicho
LZ- Tadziu, jestem twoją matką i doskonale cię znam, a po twojej minie wnioskuję, że coś się stało
Z- chodzi o to, że jak wczoraj poszedłem na spacer to szkop mnie zatrzymał...
LZ- zrobił ci coś?
Z- chciał sprawdzić mi kenkartę, ale ja jej zapomniałem, przez to popchnął mnie i chciał strzelić, ale uratował mnie chłopak imieniem Władek
LZ- i przejmujesz się tym, że nie miałeś kenkarty, bo nie lubisz zapominalstwa, tak?
Z- masz rację, nie lubię tego, ale chodzi o coś zupełnie innego
LZ- słucham uważnie
Z- bo ten chłopak, Władek gdy mi pomógł, to zaprosił mnie na czekoladę, no i zapytał mnie czy mam dziewczynę, a ja mu powiedziałem, że wolę chłopców, okazało się, że on też. Powiedział, że jestem piękny. Umówiliśmy się na dziś do parku i on pocałował mnie w policzek
LZ- synku, to wspaniale- krzykła uradowana
Z- to wcale nie jest wspaniale
LZ- ale jak to? Z tego co mi powiedziałeś o tym chłopcu wynika, że jest miłym dżentelmenem
Z- do Władka nic nie mam, ale pamiętasz co się stało jak dowiedzieli się tamci o tym, że nie jestem hetero
Wspomnienie
Z- tak, dziś powiem to, powiem Jerzykowi, że go kocham- pomyślał uradowany chłopak biegnąc do domu przyjaciela
Tadeusz szedł radosnym krokiem przez las. Już nie mógł się doczekać aż go zobaczy. Wyszedł na małą polankę i zbiegł w dół ze wzgórza. Jego przyjaciel wyszedł właśnie z domu, pomagali sobie z uśmiechem na ustach
Je(Jerzy)- serwus Tadziu
Z- serwus Jerzyk
Je- to o czym chciałeś pogadać?
Z- chodźmy do lasu
Obaj chłopcy szli i śmiali się nawzajem. Po piętnastu minutach doszli do swojej miejscówki. Było to powalone drzewo, na którym uwielbiali siedzieć i oglądać Wisłę. Siadli i zaczęli rozmowę
Je- mów, co ci leży na sercu
Z- kończymy podstawówkę, niezwykłe
Je- ano niezwykłe, ale chyba nie o tym chciałeś gadać
Z- masz rację, nie o tym. Widzisz, ostatnio zdałem sobie sprawę z pewnego uczucia wzgęlem Ciebie- powiedział, zszedł z drzewa i stanął na przeciw chłopaka- do niedawna nie byłem jeszcze pewnien, ale teraz już wiem
Zawadzki położył dłonie na twarzy siedzącego chłopaka i złożył na jego ustach pocałunek. Jerzy na początku nie dowierzał, ale po chwili oddał pocałunek. Jego ręce spoczywały na plecach Tadeusza, następnie przeszły na jego biodra, a na końcu na pośladki, które lekko ścisnął. Odsunęli się od siebie dopiero wtedy gdy brakło im powietrza
Z- kocham cię- rzekł zdyszany
Je- ja ciebie też
Z- czy to znaczy, że jesteśmy...?
Je- tak Tadziu, jesteśmy parą
Kolejnego dnia młody Zawadzki szedł z radością do szkoły. Już nie mógł się doczekać aż zobaczy swojego chłopaka. Wszedł radośnie do szkoły i odrazu usłyszał głośny śmiech. Nie przejął się tym, tylko odrazu pobiegł do swojej klasy. Tam zobaczył swojego kochanka w otoczeniu rówieśników, ale gdy podszedł bliżej usłyszał głośne wołanie z ust jednego chłopaka
Chł- patrzcie! To nasza gejowska dziwka!- krzyczał ze śmiechem
Tadeusz wiedział, że chodzi o niego. Zauważył, że między śmiejącymi się chłopcami stoi Jerzy. Podszedł do niego i zaczął krzyczeć
Z- jak mogłeś?! Wykorzystałeś mnie?! Myślałem, że się przyjaźnimy! Przecież powiedziałeś wczoraj, że mnie kochasz!
Je- co ty sobie myślałeś?! Chyba oczywiste jest to, że nasza przyjaźń skończyła się w tamtym momencie!
Z- tak?! A wczoraj tak chętnie się ze mną całowałeś
Chł3- całowałeś się z nim?
Je- tak, a przy okazji trochę sobie podotykałem
Z- ty obleśny zboczeńcu!
Nagle jeden z chłopaków zaszedł Zawadzkiego od tyłu. Chłopak aż podskoczył ze strachu
Chł4- a może to jest panienka? Patrzcie na ten kobiecy ryj, złociste włosy, niebieskie oczy, długie, kościste palce i tą figurę. No kobita jak się patrzy
Zawadzki nie mógł już wytrzymać, uderzył Jerzego z całej siły w twarz i wybiegł z klasy. Na korytarzu słychać było śmiechy, teraz już wiedział, że śmieją się z niego. Powiedział jakiemuś nauczycielowi, że się źle czuje, wybiegł odrazu do domu. W środku był jego tata, spojrzał na niego, a on rzucił tylko, że źle się poczuł. Wszedł do kuchni, wziął z szuflady karteczkę i długopis. Wszedł do łazienki, zakluczył drzwi, siadł na podłodze i zaczął pisać
Wszyscy, którzy mnie znali!!!
Przepraszam, za wszystko! Koledzy, was przepraszam za to, że musieliście się zadawać z gejowską dziwką i wybaczam wam wszystkie śmiechy i drwiny. Siostrzyczko ciebie przepraszam za to, że musisz mieć takiego brata, oby tobie poszczęściło się w miłości. Tatusiu ciebie przepraszam za to, że taki szanowany profesor ma takiego syna, nie wspominaj nigdy o mnie nikomu. Mamusiu ciebie przepraszam za to, że męczyłaś się ze mną 9 miesięcy ciąży, urodziłaś mnie i wychowywałaś, a ja wyrosłem na geja, kocham cię, więc robię to dla twojego dobra. A ciebie Jerzyk przepraszam za to, że w ogóle mnie poznałeś, mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. Nie martwcie się, bo już nie będziecie musieli mnie więcej oglądać. Kończę ze sobą, nie ma miejsca na tym świecie dla mnie, ale mam malutką prośbę; na moim grobie chcę mieć dwa kwiaty, dwie róże, czerwoną i białą. To tyle...
Czuwaj!
Tadeusz Zawadzki
Gdy chłopak skończył pisać wyjął z kieszeni spodni mały scyzoryk, który zawsze miał przy sobie. Podwinął rękawy koszuli i zaczął. Jedno cięcie, drugie, trzecie... Coraz więcej krwi... Aż w końcu bezwładne ciało pada na podłogę, a obok niego leży list z dwiema kropelkami krwi. Minęło już trzydzieści minut, odkąd Tadeusz siedzi w łazience. Nie reagował na krzyki rodziny wydobywające się zza drugiej strony drzwi. Wreszcie postanowili "otwieramy te drzwi". Hania zdjęła wsuwkę z włosów i na szczęście szybko otworzyła drzwi. Całej trójce ukazał się leżący we krwi na podłodze chłopak. Pan Józef podbiegł do niego od razu, wziął na ręce w stylu panny młodej, zaniósł do sypialni swojej i jego żony i położył na łóżku. Pani Leona podniesła z ziemi liście i pobiegła za mężem do sypialni. Podczas gdy stary Zawadzki oczyszczał i bandarzował ręce syna jego matka czytała list, który chłopak napisał. Wszyscy byli zszokowani, ale nie tym, że chłopak jest gejem lecz tym, jak bardzo o wszystko się obwinia, mimo, że to nie jego wina. Natomiast Hania głaskała brata po głowie, niechciała, żeby umierał. Gdy pan Zawadzki skończył udzielać pierwszej pomocy to wszyscy pojechali do szpitala. Zawadzki leżał tydzień w szpitalu, a w międzyczasie jego mama znalazła miłe mieszkanko na Koszykowej, zdecydowali się tam przeprowadzić. Tadkowi ulżyło gdy dowiedział się o przeprowadzce. Gdy wyjeżdżali z ich starej okolicy Tadeusz dostrzegł Jerzyka z pustym wyrazem twarzy. Nie potrafił stwierdzić czy jego były jest szczęśliwy, smutny, czy zły. Młody Zawadzki postanowił sobie, że nikt nie dowie się o tej sytuacji i o jego orientacji sexualnej
Koniec wspomnienia
Z- ja nie chcę, żeby znowu wszyscy się ze mnie śmiali
LZ- ale synku, Alek, Janek i reszta to na prawdę dobrzy chłopcy i szczerze wątpię, żeby się z Ciebie wyśmiewali
Z- a co jeśli, Władek się mną zabawi?
LZ- na pewno ci tego nie zrobi
Z- a co jeśli dowództwo wydali mnie ze służby z powodu mojej orientacji?
LZ- spokojnie. Zróbmy tak, zaprosisz go do nas, tata i Hania jadą na wieś i wracają jutro, ja zrobię dobry obiad, a potem pójdziecie do twojego pokoju
Z- no dobrze- odpowiedział cicho
Było już nie dużo przed 13 toteż w mieszkaniu Zawadzkich zaczęło pojawiać się coraz więcej osób. Wszyscy zasiedli na kanapie lub krzesłach. Tadeusz stał z tyłu, jako, że był dobrze wychowany to dał każdemu siedzenie. O równej 13°° pani Leona zaczęła nauczać
LZ- dziś pomówimy o Marszałka Józefie Piłsudskim. Czy ktoś coś o nim wie?
P- jest bohaterem dla wielu Polaków
LZ- bardzo dobrze, a coś jeszcze?
An- urodził się 5 grudnia 1867r. na Litwie
K(Katoda)- zmarł 12 maja 1935r. w Pałacu Belwederskim w Warszawie
G- miał dwie żony
H(Hala)- Aleksandrę i Marię
Mo(Monia)- miał jedenaście rodzeństwa
CJ- Bronisława, Jana, Ludwikę, Adama, Kazimierza, Zofię, Marię, Helenę, Teodorę, Piotra i Kacpra
Krz- był czwartym dzieckiem z kolei
Mo- jego rodzice mieli na imię Józef i Marta
J(Jeremi)- miał dwie córki Jadwigę i Wandę
Przekrzykiwali się nawzajem, a pani Zawadzka patrzyła z dumą na to jak ci młodzi ludzie znają i miłują historię swojego kraju. Jednak dwójka chłopaków siedziała zupełnie cicho. To nie tak, że nic nie wiedzieli, po prostu Zośka uważał, że to inni powinni odpowiadać, bo przecież się tu fatygują z narażeniem życia. Natomiast Rudy próbował wpaść na jakieś hasło, które wkurzy szwabów. Gdy dobiegła 15°° mieszkanie Zawadzkich zaczęło pustoszeć, zostali tylko pani Leona i Tadeusz. Chłopak wszedł do swojej nory zwanej również pokojem. Otworzył szafę i w jego głowie zaświtała myśl "nie mam się w co ubrać". No typowa ze mnie Zośka pomyślał i zaczął przekładać różne ubrania, aż w końcu postawił na czarne spodnie i koszulę o odcieniu brudnej zieleni, do tego czarne buty. Ułożył włosy i udał się do parku. Na miejsce dotarł dziesięć minut przed czasem i odrazu zauważył Władysława. Chłopak od razu podbiegł do Zośki, objął go w pasie i złożył pocałunek na jego policzku
W- serwus słońce
Z- serwus Władziu
W- to co ta piękność ma ochotę robić?
Z- co ze mnie za piękność. I moja mama zaprasza nas na obiad
W- a to nie będzie problem?
Z- żaden problem, a teraz chodź
W- w takim razie chodźmy- rzekł i objął Zawadzkiego
Z- zaczekaj. Nie obejmuj mnie tak, to jeszcze za wcześnie
W- jak chcesz- powiedział lekko zawiedziony
Obaj chłopcy szli razem spacerem do mieszkania Tadeusza. Rozmawiali na przeróżne tematy, ale głównie o wojnie i strachu. Nim się obejrzeli doszli na Koszykową. W mieszkaniu pachniało pysznym rosołkiem, obaj chłopcy weszli do kuchni i Zośka jako człowiek dobrze wychowany przedstawił wszystkich
Z- Władek to jest moja mama Leona, mamo to jest Władek
W- bardzo miło mi panią poznać- rzekł i ucałowała wierzch dłoni kobiety
LZ- mi również miło cię poznać, a teraz siadajcie, a ja już nakładna wam rosół
Zupa pachniała wyśmienicie, a smakowała jeszcze lepiej. Władysław postanowił zacząć rozmowę, nie chciał, żeby pomyśleli, że ich nie lubi czy coś
W- a pani mieszka tu sama z Tadziem?
LZ- nie, mąż i córka wyjechali na wieś i wracają jutro
W- ma pani pięknego syna- rzekł z pewnością
LZ- wiem
W- ah, jak go zobaczyłem to...- zaczął, ale ugryzł się w język
Z- jak mnie zobaczyłeś to co?- zapytał lekko nerwowo
W- zobaczyłem w tobie przyjaciela- odparł szybko
LZ- posłuchaj, Tadziu powiedział mi trochę o tobie i wiem, że czujesz do mojego syna coś więcej niż przyjaźń
W- ma pani rację i teraz chcę coś zrobić- powiedział
Podszedł do Zośki i ukląkł przed nim na jedno kolano. Zdziwiony Zawadzki wstał i spojrzał na klęczącego przed nim młodzieńca
Z- co ty wyprawiasz- zapytał zawstydzony
W- Tadziu, mimo, że spotkałem cię dopiero wczoraj, ale odrazu zauważyłem, że jesteś prześliczny i, że masz wspaniały charakter. Z tego względu na oczach twojej rodzicielki pytam: Czy zostaniesz moim chłopakiem?
W pomieszczeniu nastała niezręczna cisza. Matka Tadeusza czekała na to co odpowie jej syn. Władek klęczał i z nadzieją nasłuchiwał czy jego wybranek powie "tak", a Zośka był w siódmym niebie. Był tak szczęśliwy, że aż odebrało mu mowę lecz po chwili Zawadzki wziął wdech, wiedział, że nadszedł czas na odpowiedź
Z- tak- powiedział krótko, ale z miłością
Władek wstał i obaj chłopcy mocno zbliżyli się do siebie. W końcu Władek zebrał się na odwagę, zbliżył się jeszcze o kilka kroków i złożył na ustach Zośki delikatny pocałunek, który chłopak oddał matychmiast. Pani Leona patrzyła na to z dumą i oczywiście życzyła im szczęścia. Dwójka kochanków poszła do pokoju chłopaka o dziewczęcej twarzy, chcieli spędzić czas razem, a mama Zośki była tak dobra, że obiecała im nie przeszkadzać.
Pokój Zośki
W- mam takiego wspaniałego chłopaka- rzekł siedząc obok chłopaka na łóżku
Z- oj tam. Zawstydzasz- powiedział i położył głowę na jego ramieniu
W- A co? Nie prawda kochanie?- zapytał uwodzicielsko
Z- no chyba prawda- odparł cicho
Władek obrócił głowę swojego kochanka składając na jego ustach pocałunek. Zaczęli się całować coraz bardziej zaciekle, Władek dobrał się do koszuli niebieskoogieko, zaczął ją rozpinać dotykając przy tym klatki piersiowej chłopaka. Z ust Zawadzkiego co chwila wychodziły jęki, Władek pchnął Zośkę na plecy i zaczął całować szyję chłopaka schodząc z pocałunkami coraz niżej na klatkę, a następnie na brzuch. Dotarł w końcu do jego spodni, zdjął z nich pasek i zaczął powoli rozsuwać rozporek, gdy nagle Zośka cicho krzyknął
Z- przestań proszę
W- co się stało?- spytał z troską
Z- nic, nic takiego. Po prostu nie jestem jeszcze gotowy- powiedział że smutkiem
W- kochanie, nic nie szkodzi, zrobimy to kiedy będziesz gotów- rzekł z uśmiechem
Zośka uśmiechnął się do niego i zaczął zapinać koszulę, po czym zapiął rozporek i założył pasek, po czym znów usiadł obok swojej miłości i oparł się o jego ramię.
Tymczasem u Rudego
Rudy siedział u siebie w pokoju i rozmyślał hasło na wkurzenie sztabów. "Jeszcze polska nie zginęła..." dobre, ale mało kreatywne pomyślał. To może "Polska nigdy nie upadnie" eee, strasznie popularne. To może... Tak, wiem! To będzie idealne "Marszałek Piłsudski powiedziałby: - A my was w dupie mamy!”. Zaczął pisać to hasło na wielu karteczkach. Gdy skończył ruszył w stronę ulicy Koszykowej.
Gdy Janek robił swoje hasło Zośka spędzał miłosne chwile ze swoim nowym chłopakiem. Leżeli wtuleni w siebie, a Władek co jakiś czas składał pocałunki na czole Zawadzkiego. Niestety nadszedł czas na to, żeby Władysław udał się do domu. Oczywiście już umówili się na kolejną randkę. Obaj wyszli przed kamienicę i pocałowali się namiętnie na pożegnanie. Tadeusz stał jak słup soli i patrzył jak Władzio znika tuż za rogiem kamienicy. Z jego zamyśleń wyrwał go krzyk Rudego, a on miał ochotę zapaść się pod ziemię
R- Zośka!- krzyknąłOto czwarty rozdział mojej książki
Liczę na gwiazdki i komentarze
Czuwaj!

YOU ARE READING
Kamienie na szaniec- "Żyliśmy... Byliśmy jak kamienie, rzucane na szaniec"
RandomMieli plany, mieli marzenia, ale 1 wrzesień 1939r. odebrał im wszystko... Lecz oni się nie poddali, walczyli. Byli silni, byli odważni, prawdziwi patrioci, wzór do naśladowania... "Byli jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec" Uwaga!!! Nie piszę...