31

5.1K 210 12
                                    

^Alfa Matthew^

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - zapytał Hopper. Siedzieliśmy w gabinecie, gdy Courtney przebywała w domu Daviesów z Emily. Postanowiłem, że wyruszymy do watahy Alfreda. Czas z tym skończyć. Ale najpierw musimy wszystko przygotować. Zwołałem radę alf głównych, ponieważ ta cała sytuacja nie zagraża tylko mnie, ale nam wszystkim.

- Nie ma innego wyjścia Hopper. Musimy zdecydować co z tym zrobić. To nie jest błahostka. Jeśli Alfred zaatakuje nas a to się rozejdzie... To będzie katastrofa. Zaczną ode mnie a zakończą, gdy zginie ostatni główny alfa. - odpowiedziałem, przeglądając listy zwrotne. Zacząłem przygotowania tydzień temu, gdy wróciliśmy z Courtney z naszej randki. Hopper miał na ten czas wolne od pełnienia obowiązków bety, dzięki czemu spędzić cały tydzień ze swoją mate. Powiedziałem mu to dopiero dzisiaj, gdy dotarły do mnie listy od alf. 

- Kiedy przybędą nasi goście. - zapytał. Spojrzałem na niego.

- Do dwóch tygodni. Muszą pozamykać własne sprawy, dopiero wtedy przybędą. Do tego czasu my musimy wszystko przygotować. Zebrać odpowiednie dowody i uprzedzić Emily, że będzie musiała uczestniczyć w tym zebraniu, aby sama opowiedziała co się działo w jego watasze. Wie najwięcej, ponieważ zdołała usłyszeć informacje, o których nawet Courtney nie miała zielonego pojęcia. - odpowiedziałem cicho. Wysłałem szpiega do watahy Alfreda, który codziennie zdaje mi raporty. Alfred codziennie znika, a pojawia się dopiero wieczorem. Z informacji, które mi przesyła, jutro wyruszy za nim, aby dowiedzieć się, co jest na rzeczy. Ufam mu i wiem, że nie da się złapać. Jest wyszkolonym szpiegiem i snajperem w jednym. Nie zabrał broni. Kazałem mu się nie wychylać. 

- Napiszę raport z naszego przesłuchania. Lepiej mieć na papierze to, czego dowiedzieliśmy się od Emily i Courtney. Mam nadzieję, że została jakaś bransoletka, którą Inżynier używał do torturowania ludzi. Musimy też sprawdzić, czy w innych podlegających nam watahach, nie ma takich rozmów. 

- Już się tym zająłem. Wysłałem Cole'a, który odwiedza każde watahy i z pomocą wywaru szamanki, sprawdza alfy i bety. - odpowiedziałem. Hopper spojrzał na mnie zaskoczony.

- Jaki to wywar? Czyżby szamanka była po naszej stronie?

- Zawsze była po naszej stronie. Tylko czasem jej odwala, jak to starszej kobiecie. - powiedziałem z uśmiechem na twarzy. Hopper zaśmiał się głośno i pokręcił niedowierzanie głową.

- Wypraszam sobie. - spojrzeliśmy na drzwi gabinetu. Pojawiła się w nich szamanka. Wstałem z krzesła i spojrzałem na nią, z góry na dół.

- Co ty tu robisz? - zapytałem.

- Spokojnie chłopcy. Przyszłam porozmawiać i wyjaśnić, po co była mi potrzebna krew luny. Wiem, że jej tu nie ma. Obserwuję was. - powiedziała, podchodząc do nas. Wzięła krzesło i postawiła je przy Hopperze.

- Siad pieski. - na jej słowa beta zawarczał. Kobieta spojrzała na niego srogo, przez co mężczyzna zamilkł i usiadł. Zrobiłem to samo.

- Także słuchamy wiedźmo. - powiedział Hopper. Wilkołaki nie lubią być nazywane psami.

- Beta się zdenerwował? A nie rozumiem dlaczego, przecież czworonogi są waszym kuzynostwem. Oprócz kotów, tak? Ale nieważne. Przeczuwam, że będziesz chciał, delikatnie mówiąc, pozbyć się luny z watahy. Co masz dokładnie na myśli? - zapytała, kierując się w moją stronę. Nie podoba mi się to, że zna każdy mój krok. Ale jest szamanką i może mi pomóc.

- Jeśli zdecydujemy zabić Alfreda to chcę tylko tyle, by ktoś się nią opiekował. Rozmawiałem już z Robertem i będzie miał na nią oko. - odpowiedziałem. Szamanka zaczęła się śmiać.

- Tylko tyle? Żadnych innych planów? Jedynie plan A? A gdzie plan B, mój szanowny alfo? 

- Istnieje możliwość... - zacząłem, jednak kobieta mi przerwała.

- A gdy Alfred ucieknie? Zacznie polować na twoją mate, na Twój słaby punkt. Wszyscy już wiedzą, że znalazłeś swoją mate i że jest nią Courtney. Co zrobisz wtedy? Wątpię, że będziesz w tym momencie tutaj, przy niej. - powiedziała. Zastanowiłem się nad odpowiedzią. Myślałem nad tym, jednak nie wpadłem na żaden racjonalny pomysł. Ale teraz już wiem.

- Wtedy ty jej pomożesz. Podasz jej jakiś wywar albo coś innego, dzięki czemu nie będzie pamiętać, że jest moją mate. Każdy wie, że mam mate ale nie wiedzą, jak wygląda. Przynajmniej mam taką nadzieję. - odpowiedziałem. Kobieta pokiwała powoli głową.

- Głupszego pomysłu nie słyszałam. Może jeszcze po wyczyszczeniu jej pamięci, mam ją wysłać do innej watahy? - zapytała.

- Innego rozwiązania nie widzę. Gdy wszystko się uspokoi odnajdę ją i wszystko wróci do normy. - powiedziałem pewnie.

- Z wielkim szacunkiem alfo, ale nie wyglądasz na głupiego, świadczą o tym twoje słowa. Nie będę się kłócić, to twoja decyzja. Luna zapomni o tym, że ma mate. Wyjedzie do innej watahy. Czując się wolną osobą, pozna nowych ludzi, nowych mężczyzn. Być może i pokocha kogoś. Bo w końcu nie będzie o tobie, alfo, pamiętać. O to chodzi? - zawarczałem cicho na jej słowa. To nie wchodzi w rachubę.

- Możemy ją wysłać do innej watahy, nie czyszcząc jej pamięci. - odezwał się Hopper. 

- Trochę lepiej... - powiedziała staruszka.

- Masz inne pomysły? Także słuchamy. - powiedziałem, opierając się plecami o oparcie krzesła. 

- Mam siostrę. Możemy Courtney wysłać właśnie do niej. Dlatego potrzebowałam krwi luny. Moja siostra, Annabell dostała ją i zapieczętowała swój dom, aby żaden wilkołak i człowiek go nie widział. Specjalne zabezpieczenie dla luny. Oczywiście, nasza luna będzie musiała nakłuć koniuszek palca, aby kropelka krwi spłynęła na... coś, co dowiedzie, że krew, którą przekazałam Annabell, jest krwią naszej luny. Rozumiecie? - spojrzałem na Hoppera, który siedział z zmarszczonymi brwiami.

- Czyli, twoja siostra zapewni Courtney pełne bezpieczeństwo? Niewidzialny dom?

- Dom jest, jednak dla śmiertelników, nie  istnieje. - powiedziała, po czym cofnęła się o krok.

- Zgadzam się. Pod warunkiem, że Courtney nie stanie się żadna krzywda. - powiedziałem, wstając z krzesła. 

- Oprócz małego nakłucia, to będzie bezpieczna. A teraz jeśli pozwolicie, przekażę siostrze, żebym się przygotowywała. - powiedziała, po czym odwróciła się i wyszła z gabinetu. Po chwili ciszy, która nastąpiła w gabinecie po wyjściu szamanki, Hopper zapytał.

- Kiedy powiesz o tym Courtney?

- O czym mi powiesz? - spojrzałem na moją mate, która weszła uśmiechnięta do gabinetu. Jasny szlag.  

Cisza duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz