3.

2.1K 94 13
                                    

Wbiegałam po schodach do mojej komnaty, gdy tylko przekroczyłam jej próg trzasnęłam drzwiami. Wypuściłam ze spokojem powietrze.

-Boże, co ja narobiłam, ojciec mnie wydziedziczy- Mówiłam do siebie. Wyszłam na balkon.

Z niego ujrzałam gości opuszczających pałac. Nagle poczułam przerażający chłód, mój wzrok skupił się na moim starym kochanku. Wpatrywał się we mnie, czułam od niego złą energie, smutek, niechęć do życia. Weszłam do środka komnaty ignorując to, popatrzyłam na sztylet leżący w rogu pomieszczenia. Jego ostrze było całe w krwi, wiedziałam że będzie mi przypominał o synach Odyna, jednak o jednym nie chciałam zapomnieć. Nie wiedziałam co robić, podeszłam do broni i podniosłam ją. Sama nie wiem czemu, przeciełam sobie skórę na dłoni, od strony frontowej. Krew zaczęła bardzo wypływać z mojej dłoni. Była to dłoń którą Loki zawsze mi zaciskał, gdy był zadowolony, zły i smutny. Traciłam krew a moje nogi stawały się wiotkie. Usiadłam na krześle od toaletki. Popatrzyłam w lustro, za mną ujrzałam czyjąś sylwetkę, gdy mrugnęłam ona zniknęła.

-Wyjdź!-Krzyknęłam. Wyjęłam z jednej z szufladek bandaż i owinęłam nim rękę. Gdy ponownie spojrzałam w lustro znowu zobaczyłam męską sylwetkę. Zerwałam się, zaczęłam się rozglądać po pokoju. Podbiegłam do drzwi balkonowych i zamknęłam je na zamek. Odetchnęłam, gdy się odwróciłam ujrzałam Lokiego, co było do przewidzenia.

-Piękności, dlaczego się okaleczasz?-Spytał stojąc w kącie pomieszczenia.

-Zniszczyłeś mnie! Przez ciebie nie chce mi się żyć!- Krzyknęłam chwytając sztylet ponownie. Loki zaczął się przybliżać- Odejdź! Nie zbliżaj się do mnie potworze.

-Krzywidzisz mnie droga- Odparł podchodząc do mnie- Oddaj mi sztylet- Ja odwróciłam się i dźgnęłam się nim prosto w brzuch, jednak nie poczułam bólu, spojrzałam się, a w moich rękach znajdował się pierścionek, ten który rano zdjęłam. Popatrzyłam się na chłopaka.

-Dlaczego to robisz?-Krzyknęłam

-Chce cię chronić! Właśnie chciałaś się zabić- Mówił opanowany, starając się nie podnosić głosu.

-Loki, powiedziałam ci, jedyne co wynika z tej relacji to zło- Mężczyzna przybliżał się do mnie, ja zaczęłam robić kroki w tył.

-Czyli nie byłaś szczęśliwa? Nie pasowałem ci? Powiedz mi, co cię trapi, błagam- Mówił coraz głośniej. Moje plecy dotknęły ściany. Spojrzałam w jego oczy, które kiedyś kochałam na zabój.

-Nie wiem co cię zmieniło, chciałam mieć ciebie dla siebie, a nie dla całego mojego dworu. Pieprzyłeś te dziewczyny, po czym przychodziłeś tu i liczyłeś na więcej! A gdy ci nie ulegałam wpadałeś w szał! Nie oszukujmy się, byłam twoją zabawką-Rozpłakałam się, Loki nawet nie spuścił wzroku, ciągle wpatrywał się w moje zapłakane oczy.

-Gówno prawda! Nigdy nie pieprzyłem żadnej z tych kobiet! Czekałem na ciebie, aż przestaniesz mnie odtrącać. Kiedyś nic by nas nie pokonało, teraz sami siebie chcieliśmy zamordować. A ty, nie wiedząc czemu stawałaś się słabsza.

-Wysysasz ze mnie wszystkie chęci i siłę!- Mężczyzna pochylił się nade mną, opierając się jednocześnie o ścianę- Nie daje rady.

-A więc pozwól ją wyssać cała!- Loki wbił się w moje usta, jak wampir w szyję człowieka. Jego jedna ręka oplotła moją drobną talię, drugą zaczepił na mojej szyi. Napierał na mnie swoim ciałem. Zaczęłam się stawiać, uderzyłam go jedną ręką w ramie. On przerwał pocałunek- Po prostu mi się poddaj!

-Nigdy w życiu-Odpowiedziałam. On zdjął dłoń z mojej szyi i wplotł palce w moją rękę, podnosząc ją jednocześnie do góry. Łza mi spłyneła z oka, Loki mnie obrzydzał, błagałam aby ktoś tam się teraz zjawił. Moje nogi stawały się wiotkie, tak jajk wszystkie mięśnie. Jedyna rzecz jaka mnie trzymała na nogach, był to Loki, trzymając moje ręce i talie, przyciskając je do ściany. Gdy poczuł żę mam mokre policzki przestał mnie całować. Puścił mnie, a ja zsunęłam się po ścianie, na podłogę.

-Nie wiem co już ma robić!-Krzyknął.Popatrzył się na mnie ze złowieszczym uśmiechem. Wziął mnie na ręce, opierałam się o jego ramie. On położył mnie na końcu mojego łóżka. I popatrzył się na mnie ze smutkiem w oczach. Nie wiedziałam co mu przyjdzie do głowy. Pochylił się o moją zranioną dłoń, popatrzył na nią, pózniej odezwał się.

-Masz mnie za potwora, a nim nie jestem. Błagasz mnie abym nie zrobił ci krzywdy, jednak nigdy nie zamierzałem. Czułem się samotny, dlatego szukałem towarzystwa u innych kobiet. Ciebie kochałem, jednak coś uderzyło we mnie, gdy zobaczyłem cie z moim bratem, zazdrość. To właśnie to czułaś, za każdym razem, gdy wracałem od jakiejś kobiety. Przyszedłem cie przeprosić, jednak jak zwykle mnie sprowokowałaś. Nie wiem co robić- spojrzałam się na mężczyznę. Chował twarz w dłoniach.
Ja podniosłam się z bólem mięśni.
-Przeprosiny przyjęte, jednak nigdy więcej mnie nie dotykaj. Nie zjawiaj się tu, bez mojego zaproszenia. Przez ciebie jestem czarna owca w rodzinie. Nawet nie mam pewności ze tu jesteś, jesteś bogiem kłamstw!- wtedy on uścisnął delikatnie moją dłoń i ucałował ją.
-Nie wiem co jest ze mną złe, jednak nie mam zamiaru cie wykończyć. Nie panuje nad sobą, nie zasługuje na taka sobie- odeszedl ode mnie i wyszedł przez balkon, co często robił...

AAAAAAAAAAAAAA SORY ZA TAKI MAŁY ROZDZIAŁ

Piękność z Asgardu|Loki Laufeyson [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz